Sokołów Znicz - Victoria Górnik: Udany powrót do elity
Koszykarze Znicza wygrywając z Górnikiem 87:80 odnieśli pierwsze zwycięstwo po rocznej przerwie z ekstraklasą.
Goście wygrywali tylko raz, na samym początku, gdy punkty zdobył Maciej Raczyński. Później inicjatywę przejęli gracze Sokołowa Znicza. Na prowadzenie koszykarzom trenera Stanisława Gierczaka pozwoliły wyjść dwa wolne Tomasza Celeja i trójka Marka Miszczuka. W pierwszych minutach dla drużyny z Wałbrzycha trafiał tylko Raczyński, który szybko uzbierał na swoim koncie 9 punktów i w końcowym rozrachunku okazał się najskuteczniejszym zawodnikiem Górnika. – Niestety nie zmienia to faktu, że wracamy do domu z porażką. Zdecydowanie za dużo koszy straciliśmy w pierwszej połowie. Potem zaczęliśmy lepiej bronić, doszliśmy nawet na dwa punkty, ale gospodarze też robili swoje – mówił po końcowej syrenie rozgrywający wałbrzyskiej ekipy. – Powinniśmy wygrać. Spotkanie było ważne, bo ze Zniczem będziemy bić się raczej o utrzymanie. Dlatego w rewanżu zamierzamy odrobić straty z nawiązką – dodał Tomasz Zabłocki, skrzydłowy Górnika.
Rzeczywiście, tylko w dwóch kwartach Sokołów Znicz nawrzucał Górnikowi ponad 50 punktów. – To rzadko się zdarza. Obawialiśmy się tego spotkania. Pamiętajmy, że przygotowania do sezonu zaczynaliśmy w opóźnieniu i tak naprawdę drużyna dopiero się zgrywa – oceniał zadowolony trener Gierczak. Nietęgą minę miał natomiast Jerzy Chudeusz. – Wiadomo było, że Znicz będzie mocno zmotywowany, przecież wraca do ligi po roku nieobecności. Jarosławianie zagrali na dobrej skuteczności. My mieliśmy problemy z ich strefą, nie radziliśmy sobie na deskach. Na dodatek w 20 minut daliśmy się rozstrzelać Celejowi i nie upilnowaliśmy Grady’ego Reynoldsa – wymieniał przyczyny porażki szkoleniowiec gości.
Celej pokazał klasę w drugiej kwarcie po tym jak trójką do remisu po 39 doprowadził Zabłocki. Skrzydłowy Znicza dwukrotnie zaaplikował rywalom po dwie trójki z rzędu i gospodarze wygrywali 53:42, co było ich najwyższym prowadzeniem w tym spotkaniu. – Chcąc pozostać w ekstraklasie na dłużej, takie mecze u siebie musimy wygrywać. W trzeciej części meczu mieliśmy przestój, a Górnik zdobywał punkty po dobitkach i zrobiła się nerwówka. Na szczęście w porę opanowaliśmy sytuację i możemy cieszyć się ze zwycięstwa – komentował Celej. Zaś Amerykanin Grady Reynolds potwierdził, że jest prawdziwym liderem drużyny i zodbył dla niej 23 punkty, zaliczając przy tym 15 zbiórek. – Najważniejsze, że wygraliśmy i dobrze zaczynamy sezon – skwitował.
Nerwowe momenty, o których wspominał Celej pojawiły się dopiero w ostatnich minutach mecz. Po akcji Adama Waczyńskiego Górnik tracił do miejscowych tylko trzy punkty (70:67), a gdy za moment jednego osobistego trafił Markus Carr przewaga jarosławian stopniała do jedynie dwóch. Wówczas sprawy w swoje ręce wziął Marcin Ecka, dla którego był to debiut w najwyższej klasie rozgrywkowej. Najpierw efektownie powstrzymał szarżującego Waczyńskiego, później, dwa razy odważnie poszedł na kosz i Sokołów Znicz znowu odskoczył na dość bezpieczną przewagę, a na koniec wykorzystywał osobiste. – Cieszę, się z tego, że wytrzymaliśmy. W ostatniej kwarcie niepotrzebnie daliśmy gościom trochę nadziei – tłumaczył Ecka
W zespole Górnika zabrakło Ousmane Barro i Chadda Barnesa. W obu przypadkach PZKosz na czas nie otrzymał - odpowiednio z federacji senegalskiej i wenezuelskiej - tak zwanego „listu czystości”. W Sokołowie Zniczu nie grał kontuzjowany Tomasz Przewrocki, a w meczu z kłopotami zmagać musieli się Kamil Nowak (boląca stopa), Tomasz Celej (kontuzja pleców) i Marcin Ecka (uraz palca).