Euroliga: Przegrana na zakończenie
Asseco Prokom Gdynia przegrał swój ostatni mecz w Eurolidze z Montepaschi Siena 53:79. O porażce zadecydowała czwarta kwarta, w której mistrz Polski stracił aż 29 punktów.
W ostatnim meczu w Eurolidze w tym sezonie Asseco Prokom faworytem nie był i pokazały to już pierwsze minuty. Włosi, choć bez Bo McCalebba, Krzysztofa Ławrynowicza i Rimantasa Kaukenasa, w kolejnych akcjach zdobywali punkty, mimo niezłej defensywy gdynian. Pod drugim koszem natomiast Montepaschi nie pozwalała na wiele, a po punktach Nikosa Zisisa (3 punkty), przy wyniku 0:8 o czas poprosił trener Tomas Pacesas. Rozmowa ze szkoleniowcem trochę uporządkowała grę gospodarzy, ale pierwsze ich punkty - trójka Przemysława Zamojskiego (12 punktów) - były raczej efektem szczęścia, niż dobrze rozegranej akcji. Chwilę później jednak kolejny celny rzut polskiego obrońcy zza lini 675 centymetrów dał sygnał do odrabiania strat, a mistrz Polski zdobył kolejne sześć punktów, zmniejszając stratę do zaledwie jednego punktu. Kiedy zaś kolejny raz trafił do kosza rewelacyjny Adam Hrycaniuk (16 punktów, 6 zbiórek), na tablicy pojawił się remis 16:16.
Choć jeszcze przed końcem pierwszej kwarty Pietro Aradori (23 punkty, 7 zbiórek) znów wyprowadził swój zespół na prowadzenie, to Asseco Prokom wciąż walczył. Kolejną trójkę trafił Zamojski, także Motiejunas (4 punkty) przełamał niemoc strzelecką. Włosi jednak przeważali i utrzymywali kilkupunktowe prowadzenie. Nie do powstrzymania był zwłaszcza Igor Rakocević (9 punktów), za którym nie nadążali gdyńscy obrońcy. Z upływem minut mistrz Polski grał coraz gorzej, a spotkanie zaczęło przypominać zeszłotygodniowe starcie z Uniksem Kazań. Drugą kwartę Asseco Prokom przegrał 7:19, a trener Pacesas miał o czym rozmawiać ze swoimi zawodnikami.
Hrycaniuk, choć w tym sezonie rzadko grał na miarę swoich możliwości, w meczu z Montepaschi prezentował się bardzo dobrze. Celnie rzucał do kosza, zbierał i o wiele lepiej radził sobie z szybkimi podkoszowymi ze Sieny od Adama Łapety (2 punkty). Dzięki niemu Asseco Prokom lepiej rozpoczął trzecią kwartę, powoli odrabiając straty. Gdynianie wciąż mieli jednak problemy z Rakoceviciem, a Shaun Stonerook (4 punkty) popisał się widowiskowymi akcjami. W końcówce kwarty mistrz Polski zdobył kolejne punkty, a po czwartej już trójce Zamojskiego przegrywał zaledwie 44:50.
Kiedy wydawało się, że Asseco Prokom jest na najlepszej drodze do odrobienia strat, ciężar zdobywania punktów wziął na siebie Aradori. Obrońca Montepaschi trafiał zarówno z dystansu, jak i spod kosza, a przewaga gości zaczęła szybko rosnąć. Na dodatek za pięć fauli parkiet opuścić musiał Motiejunas i mistrz Polski stracił resztkę szans na wygranie spotkania. Na nic się zdała świetna gra Hrycaniuka, który walczył za całą drużynę. Ostatnia kwarta pokazała dominację Włochów, którzy wygrali mecz 79:53.
- Ostatnie pięć minut zagraliśmy bardzo źle. Przez cały mecz, przez 35 minut, Montepaschi miało trzy zbiórki w ataku, w ostatnich pięciu minutach sześć i to zadecydowało w dużej mierze o takiej różnicy - tłumaczył na pomeczowej konferencji trener Tomas Pacesas.
Asseco Prokom Gdynia - Montepaschi Siena 53:79 (16:18, 7:19, 21:13, 9:29)
Asseco Prokom: Hrycaniuk 16, Zamojski 12, Lafayette 6, Szczotka 5, Motiejunas 4, Dmitriew 4, Seweryn 2, Blassingame 2, Łapeta 2, Sikora 0, Frasunkiewicz 0, Kuebler 0.
Montepaschi: Aradori 23, Rakocević 9, Ress 8, Andersen 6, Thornton 6, Michelori 6, Moss 6, Carraretto 4, Lechthaler 4, Stonerook 4, Zisis 3.