PGE Turów - Energa Czarni: Niesamowity zwrot akcji
Energa Czarni w trzeciej kwarcie przegrywali już 21 punktami, ale wygrali po dogrywce z PGE Turowem 99:98!
Od pierwszych minut w obu zespołach widać było sporo nerwowości i odrobinę chaosu, co przejawiało się w nieskutecznych akcjach. Po wyrównanym początku i remisie 12:12 w połowie pierwszej kwarty wszystko wskazywało na to, że będzie to mecz walki i przede wszystkim obrony.
Koszykarze PGE Turowa wypracowali sobie jednak kilkupunktowe prowadzenie. Nie do zatrzymania pod koszem był Chris Daniels, który w kilka minut gry zapisał na swoim koncie aż siedem zbiórek. Amerykanin pod koszem dostał świetne wsparcie od Dragisy Drobnjaka i zgorzelczanie mieli wiele okazji do ponawiania akcji w ataku. Skutecznością zachwycał Krzysztof Roszyk i PGE Turów tuż przed przerwą prowadził już 45:35.
Na początku trzeciej kwarty zgorzelczanie zdecydowanie przyspieszyli, a ich skuteczna i zespołowa gra sprawiła, że prowadzili nawet różnicą 21 punktów. Słupszczanie momentami byli bezradni i nie potrafili zatrzymać niezwykle szybkich kontrataków gospodarzy. Gasper Okorn, szkoleniowiec gości, szybko skorzystał z dwóch przerw na żądanie, a na domiar złego swój czwarty faul popełnił Antonio Burks.
Kiedy wydawało się, że mecz jest już rozstrzygnięty, goście zaatakowali raz jeszcze i tym razem udanie. Po trójce Demetrica Bennetta, któremu ani centymetra wolnej przestrzeni nie pozostawiał Roszyk, Energa Czarni przegrywali jedynie 66:73. To był jednak początek popisów Amerykanina. Kilka minut później po kilku akcjach Bennetta goście tracili do rywali dwa punkty (76:78).
- W tym spotkaniu zagraliśmy jak dwie zupełnie różne drużyny. W pierwszej połowie byliśmy bardzo skoncentrowani, ale po zmianie stron straciliśmy koncentrację i popełniliśmy zbyt wiele błędów, których powinniśmy uniknąć - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej Alex Harris, rzucający PGE Turowa.
- To jest faza play-off i tutaj nie można nikogo lekceważyć. Można odrobić nawet 21 punktów straty. Nie można być zdekoncentrowanym - mówił po meczu Paweł Turkiewicz. - Być może moi zawodnicy zbyt wcześnie uwierzyli, że jest już po meczu i - jak pokazała to końcówka meczu - wszystko jest możliwe - dodał szkoleniowiec gospodarzy.
Obie drużyny wdały się w koszykarską bitwę, ale zakończyła się ona zwycięsko dla Energi Czarnych. Pry stanie 79:84 najpierw za trzy trafił Antonio Burks, a później świetnie wypatrzył wolnego pod koszem Chrisa Bookera, a ten trafiając spod kosza doprowadził do remisu po 84. Zgorzelczanie mieli jeszcze osiemnaście sekund, by przesądzić o wygranej, ale nie potrafili umieścić piłki w koszu i do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka.
- Odrabiając straty pokazaliśmy charakter, że nawet taką stratę można zniwelować i odnieść zwycięstwo. Mieliśmy jednak trochę szczęścia, bo mogliśmy wygrać jakością pojedynczych graczy, bo niektóre rzuty, które nam wpadały były niesamowite – uczciwie przyznał tuż po spotkaniu Gasper Okorn, szkoleniowiec Czarnych.
Na początku dodatkowego czasu gry słupszczanie osiągnęli pięć punktów przewagi, a o czas poprosił Paweł Turkiewicz. Zgorzelczanie błyskawicznie obrobili stratę, jednak do akcji wkroczył Antonio Burks, który zdobył pięć punktów z rzędu. W ostatnich sekundach meczu wicemistrzowie Polski mieli dwukrotnie szansę na wygranie spotkaniu, lub chociażby doprowadzenie do remisu. Ale najpierw dwóch rzutów wolnych, po faulu niesportowym Burksa, nie trafił Chris Daniels, a później jednego Bryan Bailey. Tym samym słupszczanie wygrali 99:98 i w serii do czterech zwycięstw prowadzą 1:0, a kolejny mecz odbędzie się we wtorek, także w Zgorzelcu. - Popełniliśmy zbyt dużo błędów wynikających z braku koncentracji i pozostawiliśmy rywalom zbyt dużo otwartych pozycji - zakończył trener Turkiewicz.