Prokom Trefl - Olimpija: Wygrana na pożegnanie
Prokom Trefl wygrał z Olimiją Ljubljana 79:68 w ostatnim meczu rundy grupowej Euroligi.
To był miły akcent na zakończenie rywalizacji w Eurolidze. Cel był znacznie wyższy i nie udało się go osiągnąć, a kibice muszą się zadowolić dobrą grą zespołu dopiero w końcowej fazie rozgrywek. Z ostatnich czterech spotkań, sopocianie wygrali trzy. - Ja nie mogę oceniać tego sezonu w Eurolidze. Od oceniania jesteście wy, dziennikarze. Ja mogę jedynie powiedzieć, że po tych wszystkich zmianach, które były w drużynie w tym sezonie, wreszcie udało nam się stworzyć zespół. Wreszcie idziemy w dobrym kierunku – mówił po ostatnim meczu w Eurolidze Tomas Pacesas.
Mistrzowie Polski zagrali tak, jak powinni grać od początku sezonu. Od pierwszych minut narzucili swój styl gry i starali się do maksimum wykorzystać swoje przewagi. Pod koszem nie do zatrzymania byli Jovo Stanojević, a w późniejszej części meczu Pape Sow. Spotkanie było wyrównane do połowy drugiej kwarty, kiedy to Milan Gurović wyprowadził sopocian na kilkupunktowe prowadzenie dwoma celnymi rzutami z dystansu z rzędu. Serb był bardzo aktywny w tym spotkaniu i prowadził strzelecki pojedynek z byłym graczem Prokomu Trefl, Jasminem Hukicem. Zwycięsko wyszedł z niego Gurović, który zanotował 22 punkty, o sześć więcej niż jego rywal. W drugiej połowie w dużym stopniu do zwycięstwa przyczynił się Donatas Slanina. Litwin zanotował 18 punktów i jak na zawołanie trafiał z dystansu.
Prokom sporo grał kontrą, dzięki czemu wiele akcji kończyło się efektywnymi zagraniami. Brylował w nich głównie Sow, który z meczu na mecz gra coraz lepiej, zmniejszając z każdą chwilą żal po odejściu Tomasa van den Spiegla. Senegalczyk brał jednak udział w najmniej przyjemnym incydencie meczu. Trzymając piłkę, zrobił zbyt duży zamach łokciem, trafiając nim w twarz Marko Milicia. Zawodnik Olimpiji natychmiast odpowiedział ciosem w twarz, za co otrzymał przewinienie dyskwalifikujące. Na szczęście nowemu środkowemu Prokomu nic się nie stało i bez problemów mógł dograć spotkanie do końca.
- Mieliśmy zbyt dużo zastojów w grze, a gdy już tylko łapaliśmy rytm, Milan albo Donatas sprowadzali nas na ziemię – tłumaczył na konferencji trener Olimpiji. Faktycznie, przyjezdni tylko momentami grali dobrze. Poza Jasminem Hukiciem i Borisem Gorencem, mało który gracz się wyróżnił. Dobre momenty mieli Dragić i Begić, ale nie wystarczająco dobre by pomóc swojej drużynie wygrać w Sopocie.
Dla Prokomu przygoda z europejskimi pucharami właśnie się w tym sezonie przedwcześnie skończyła. Sopocianie zajęli siódme miejsce w swojej grupie z 4 zwycięstwami. Najbardziej szokuje jednak bilans rzuconych i straconych punktów. Sopocianie z wynikiem -170 znaleźli się na przedostatnim miejscu w całej Eurolidze. Kibicom na pocieszenie zostaje więc tylko pamiętne zwycięstwo nad Olimpiakosem Pireus, które z pewnością na długi czas zapisze się w pamięci.
Prokom Trefl Sopot - Olimpija Ljubljana 79:68 (15:17, 23:15, 21:18, 20:18)
Prokom Trefl: Gurović 22, Slanina 18, Sow 16, Stanojević 12, Roszyk 4, Harissis 3, Dylewicz 2, Masiulis 2, Milicić 0.
Olimpija: Hukić 16, Gorenc 10, Begić 8, Milić 8, Dragić 7, Bailey 6, Żupan 6, Doncić 5, Rizvić 2, Booker 0, Taylor 0.