Anwil – AZS: Koniec serii Koszalina
Po sześciu kolejnych zwycięstwach AZS Koszalin przegrał na wyjeździe ze świetnie dysponowanym w obronie i ataku Anwilem 55:83.
AZS Koszalin przyjeżdżał do Włocławka po to, aby do listy pokonanych zespołów dopisać także Anwil. Rzeczywistość okazała się jednak inna i goście byli tylko tłem dla będącego na fali Anwilu. Gdyby włocławianie z pełnym zaangażowaniem grali do końca spotkania, tak jak choćby w pierwszej połowie, wynik na pewno byłby o wiele wyższy. - W meczu z Anwilem mój zespół nie stwarzał praktycznie zagrożenia na boisku - mówił po meczu trener gości Arkadiusz Koniecki.
Trudno się nie zgodzić z trenerem AZS, gdyż po pierwszej połowie koszalinianie mieli na swoim koncie zaledwie 20 punktów. To zasługa oczywiście obrony Anwilu, która na niewiele pozwoliła drużynie gości. - Zagraliśmy bardzo dobrze w obronie, wygraliśmy trzydziestoma punktami i nic więcej nie trzeba dodawać - komentował Zbigniew Białek. Wszystkie punkty AZS były zdobywane po indywidualnych zagraniach zawodników. W całym meczu goście zanotowali zaledwie dwie asysty, a dodatkowo niemiłosiernie pudłowali nawet z dogodnych pozycji.
Oprócz bardzo dobrej gry włocławian, powodów można szukać także w tym, że już na początku meczu goście stracili swojego rozgrywającego Brandona Spanna. - Dla nas mecz skończył się właściwie już w pierwszej minucie meczu, wtedy nasz podstawowy rozgrywający doznał kontuzji - tłumaczył po meczu trener Koniecki. - Dodatkowo na początku drugiej kwarty z gry został wyeliminowany także Michael Haynes. Są to nasi dwaj kluczowi gracze i w tej chwili bardziej martwię się ich stanem zdrowia niż tą porażką - dodawał Koniecki.
Druga część meczu to już tylko utrzymywanie wyniku przez włocławian. Trener Ales Pipan dał szansę zawodnikom, którzy we wcześniejszym fragmencie gry nie grali. Na parkiecie pojawili się Kamil Michalski i Bartłomiej Wołoszyn. - W drugiej części meczu dałem pograć wszystkim zawodnikom oprócz Bojana Pelkicia, dlatego w drugiej połowie mieliśmy wzloty i upadki - tłumaczył trener Pipan. - Do przerwy mieliśmy dwadzieścia punktów przewagi i w drugiej połowie właściwie tylko utrzymywaliśmy to prowadzenie. Mecz ustawił się po naszej myśli i dlatego wygraliśmy - mówił po meczu Andrzej Pluta.
W ostatniej części meczu AZS zmniejszył straty już do 13 punktów, lecz w porę zareagował trener Pipan. Po czasie wziętym przez tego szkoleniowca, Anwil momentalnie odskoczył koszalinianom i wszystko wróciło do normy. W tej części meczu osiem punktów rzucił Goran Jagodnik w tym dwa razy za trzy i gościom nie pozostało już nic, tylko czekać na końcowy gwizdek. – W drugiej połowie podjęliśmy walkę i zeszliśmy do trzynastu punktów straty, jednak było to wszystko na co było nas stać w meczu z tak klasowym przeciwnikiem jakim jest Anwil – mówił po meczu Sebastian Balcerzak.
Ostatni mecz w barwach Anwilu rozegrał Mark Dickel. Nowozelandczyk co prawda zagrał tylko niespełna cztery minuty, jednak schodząc z parkietu otrzymał owację na stojąco. Ponownie grą kierował Nikola Otasević i z tego zadania wywiązał się bardzo dobrze. Miał dziewięć asyst, do tego dołożył dziewięć punktów i pięć zbiórek. - Otasević z meczu na mecz gra coraz lepiej, jednak mimo wszystko potrzebujemy zawodnika na tą pozycję, gdyż ja wymagam twardej defensywy przez cały mecz, a Nikola nie da rady grać po 35 minut - mówił trener Ales Pipan.