Polpak – Prokom: Sensacja wisiała na włosku
Wspaniałe widowisko w Grudziądzu. Mecz pełen walki i emocji do samego końca wygrał Prokom 67:65.
- Musimy lepiej zaczynać mecze – mówił po spotkaniu rozgrywający zespołu mistrza Polski Rashid Atkins. Brak koncentracji, lekceważenie przeciwnika? Czy to będą główne słabości w tym sezonie? Wszystko wskazuje na to, że tak, mimo tego, że zarówno gracze jak i trener Kijewski starają się protestować przeciwko takiemu stawieniu sprawy. Nic dziwnego więc, że pierwsze minuty niedzielnego spotkania upłynęły pod znakiem dominacji gospodarzy. Zespół trenera Krutikowa zdecydowanie dyktował warunki na parkiecie. Pierwsze punkty zdobył Paweł Kowalczuk, który miał istne „wejście smoka” w tym meczu. Zbierał bowiem piłki z tablic i zdawał się nic nie robić sobie z podkoszowej potęgi gości.
Przewaga Poplaku rosła z każdą chwilą, a każda sekunda miała swojego bohatera. Hamilton po sześciu minutach miał już 4 asysty, Mossa można było kreować na następcę Ricka Apodacki, a Rahimic walcząc o kontrakt zaskoczył nawet rywala rzutem za trzy. Przede wszystkim rzucała się jednak w oczy radość z gry, jaką prezentował zespół ze Świecia. Kontrastował on z widokiem smutnych, zdezorientowanych nieco zawodników z Sopotu, którzy najwyraźniej mają kłopoty z tym, żeby dobrze wejść w mecz.
Paradoksalnie, ożywienie w poczynania podopiecznych trenera Kijewskiego wniósł Huseyin Besok, zawodnik który ma za sobą taką karierę, że jego ewentualne problemy z mobilizacją w meczu z rywalem pokroju Polpaku, rzeczywiście mogłoby być usprawiedliwione. Tymczasem to właśnie były gracz Maccabi Tel Awiw czy ASVEL Villeurbane w krótkim czasie zdominował tablice zarówno w obronie jak i ataku co nawet przy ciągle nienajlepszej skuteczności pozwoliło zniwelować przewagę Polpaku do trzech punktów 29:26. Besok trafiał, a Poplak nie mógł znaleźć na niego recepty. Sytuację poprawiło dopiero wejście na parkiet Roberta Skibniewskiego, który uporządkował grę gospodarzy.
Mecz był wyrównany do samego końca. O wyniku decydowały ostatnie akcje, Polpak miał dwie szanse by doprowadzić przynajmniej do dogrywki jednak sensacji w Grudziądzu nie było. Zwyciężył zespół bardziej doświadczony i główny faworyt do mistrzowskiego tytułu. Co ciekawe jednak więcej powodów do zadowolenia ma po zawodach ekipa ze Świecia. Teraz już chyba nikt nie wątpi, że nie tylko Turów, Anwil czy Czarni będą aspirowały do gry w finale mistrzostw Polski. Choć do play-off droga długa, to już wiadomo, że Polpak w tej rozgrywce będzie się liczyć.
Czy zagrają dłużej w tym zespole Rahimic i Parham? Co do Amerykanina trener Krutikow mówi, że ma czas do środy, a z Prokomem nie zagrał z powodu kontuzji. Po tym co zawodnik zaprezentował jednak podczas okresu testowego trudno przypuścić, żeby dostał pracę w Świeciu. Trudny orzech do zgryzienia ma natomiast trener Krutkow jeśli chodzi o pierwszego z wymienionych graczy.
Rahimić wcześniej rozczarowywał, w niedzielę zaczął dobrze i spędził na parkiecie sporo czasu, głównie z powodu problemów z faulami jakie miał Paweł Kowalczuk. Później raził jednak przede wszystkim nieskutecznością. Czy miał aż tak często rzucać? To doświadczony zawodnik i jeśli ma otwartą pozycję do kosza powinien decydować się na rzut – odpowiada jego kolega z drużyny i bezpośredni rywal do miejsca w pierwszej piątce, Paweł Kowalczuk.
Prokom natomiast musi się odnaleźć jako drużyna. - Są wśród nas nowi gracze i często jeszcze gubią się na parkiecie – tłumaczy kłopoty na parkiecie kapitan Prokomu Adam Wójcik. Oby nastąpiło to szybko bowiem w konfrontacjach z zespołami z Euroligii potencjał indywidualny poszczególnych graczy nie wystarczy do końcowego sukcesu, tak jak to miało miejsce w meczu z Polpakiem.