PGE Turów – Trefl (1:2): Wrócili do gry
Michael Wright i Justin Gray zdobyli dla PGE Turowa Zgorzelec 49 punktów i poprowadzili w sobotę swój zespół do zwycięstwa nad Treflem Sopot 87:71. W rywalizacji do trzech zwycięstw jest 2:1 dla sopocian.
Przed trzecim spotkaniem w bardzo dobrych nastrojach byli gracze z Sopotu. Nic dziwnego, bo Trefl prowadził w rywalizacji z PGE Turowem już 2:0. Gracze trenera Karlisa Muiznieksa mogli zatem zagrać w trzecim meczu bez zbędnej presji. Ta miała towarzyszyć zgorzelczanom od pierwszej syreny. Nic dziwnego, bo w przypadku porażki sezon dla PGE Turowa zakończyłby się.
Pierwsze sekundy potwierdziły przedmeczowe analizy. Gospodarze grali nerwowo i po kilku chwilach przegrywali 3:9. Później jednak do głosu zaczęli dochodzić gracze z nadgranicznego klubu. To głównie zasługa Justina Graya, który miał swój dzień. Amerykanin w pierwszych 10. minutach zdobył aż 17 punktów, trafiając 5 razy z dystansu na 6 oddanych rzutów! – Mecz przegraliśmy w pierwszej połowie. Nie zdołaliśmy zatrzymać Justina Graya i ponieśliśmy za to karę – przyznał po spotkaniu koszykarz Trefla Michał Hlebowicki.
Mimo że PGE Turów wygrał pierwszą kwartę 25:21, to najczęstszym wynikiem w tej części meczu był remis. Na tablicy widniał on siedmiokrotnie. W drugiej kwarcie na prowadzeniu byli już tylko gospodarze. Z minuty na minutę rozkręcał się Michael Wright, po punktach którego do szatni zgorzelczanie schodzili na prowadzeniu 48:38.
Mimo pokaźnego prowadzenia zawodnicy trenera Andreja Urlepa zdawali sobie sprawę, że nie mogą się rozluźniać. Czarno-Zieloni grali konsekwentnie, ale sopocianie nie zamierzali rezygnować i mimo nacisku starali się wrócić do gry. Dopingowany przez pokaźną grupę swoich kibiców Trefl zaczął odrabiać straty i pod koniec trzeciej kwarty po skutecznych akcjach Michała Hlebowickiego i Cliffa Hawkinsa przegrywali tylko 58:61.
Kto wie jak potoczyłyby się dalsze wydarzenia na parkiecie gdyby z boiska z powodu kontuzji nie musiał zejść Saulius Kuzminskas, który pechowo źle stanął na boisko i po chwili z lodem na nodze usiadł na ławce rezerwowych. Trefl nie zraził się stratą kolegi i na 6 minut przed końcem przegrywał tylko 69:72. Na więcej sopocian nie było już jednak stać. Gospodarze z kolei trzymali nerwy na wodzy i powoli odbudowali przewagę.
W tym czasie gry ważne punkty dla swojego zespołu zdobył Krzysztof Roszyk, Michał Chyliński, Nejc Glavas oraz wspomniani wcześniej Michael Wright i Justin Gray. Swoją cegiełkę do sukcesu dołożył też Konrad Wysocki, który zanotował aż 16 zbiórek! Z drugiej strony tylko o trzy mniej zanotował Lawrence Kinnard. Kiedy najpierw Marcin Stefański, a później Iwo Kitzinger zostali ukarani przewinieniami niesportowymi, a rzuty wolne pewnie wykonywał Justin Gray stało się jasne, że rywalizacja nie zakończy się na trzech meczach.
Ostatecznie PGE Turów pokonał Trefl 87:71 i w niedzielę stanie przed szansą wyrównania stanu rywalizacji. Początek meczu w hali w Zgorzelcu o godz. 14. Transmisja w TVP Sport.