Stal - Anwil: Tylko pierwsza kwarta
Koszykarze Stali Stalowa Wola nie byli w stanie nadążyć za Anwilem Włocławek i przegrali 78:107.
To była szósta z rzędu porażka Stali. - Do momentu kiedy mieliśmy jeszcze siły, to w pierwszej połowie nawiązywaliśmy równorzędną walkę. Niestety w drugiej części gry trochę opadliśmy z sił i dlatego moim zdaniem przegraliśmy ponad 20 punktami – powiedział po spotkaniu skrzydłowy Stali Michał Wołoszyn, który z 16 punktami był drugim najlepszym strzelcem gospodarzy w tym spotkania.
Ze słowami wychowanka Stali trudno się nie zgodzić. W pierwszej połowie Stal radziła sobie z wyżej notowanym rywalem z Włocławka całkiem dobrze. Szczególnie na początku pojedynku, gdzie po blisko pięciu minutach meczu podopieczni Bogdana Pamuły prowadzili 13:6. Wówczas dobrze w ekipie miejscowych skutecznie spisywali się zarówno Marek Miszczuk jak i David Godbold. Z czasem jednak inicjatywę powoli zaczęli przejmować goście, którzy po pierwszej kwarcie przegrywali nieznacznie 23:22.
- Zagraliśmy bardzo słabo w pierwszej kwarcie, w której mieliśmy problemy z wyprowadzeniem piłki. Zabrakło akurat Krzysztofa Szubargi, który nie trenował z nami przez trzy ostatnie tygodnie – mówił po spotkaniu trener Anwilu Igor Griszczuk.
Prowadzenie po pierwszej kwarcie to wszystko na co stać było zespół Pamuły w tym spotkaniu. Po 13 minutach na prowadzenie wyszli już goście i do końca spotkania zaczęli stopniowo powiększać przewagę. W tej części gry w szeregach drużyny z Włocławka dobrze spisywali się rezerwowi Rashard Sullivan, Brett Winkelman oraz wychowanek Stali Bartłomiej Wołoszyn, brat występującego w zespole Stali Michała. Głównie to dzięki nim goście na przerwę schodzili z sześciopunktową przewagą. - Cieszę się, że potrafiliśmy nawiązać grę z tak mocnym przeciwnikiem, zwłaszcza w pierwszej połowie. Do przerwy udało nam się wykorzystać braki playmakera i potrafiliśmy z góry doprowadzić do sytuacji, gdzie w pewnych sytuacjach byliśmy równorzędnym partnerem – ocenił trener Bogdan Pamuła.
Po zmianie stron gra toczyła się już tylko w jedną stronę. Stalowowolanie nie dość, że razili dużą nieskutecznością i nie potrafili wygrać walki na tablicach, to jeszcze w końcówce trzeciej odsłony całkowicie opadli z sił. To przełożyło się na wynik nie tylko zbiórek ale także punktów zdobytych w tej części spotkania, którą gospodarze przegrali aż 22:35. - Trener Griszczuk miał w tym meczu dłuższą ławkę rezerwowych i bardziej rotował składem. Nie mógł tego robić trener Pamuła i to wyszło szczególnie pod koniec trzeciej i całej czwartej kwarcie. Brakowało Michała Gabińskiego, który wnosi dużo walki pod koszem. Akurat w tym meczu by się sprawdził – tłumaczył Michał Wołoszyn.