AZS - PGE Turów: Pierwsi w półfinale
PGE Turów wygrał w Koszalinie z AZS 83:77 i jako pierwszy zespół awansował do półfinału play-off.
- Damy z siebie wszystko – zapowiadali zgodnie przed dzisiejszym meczem koszykarze AZS. Wielu koszalińskich kibiców przed rozpoczęciem spotkania wspominało z sentymentem sezon 2002/2003 kiedy to AZS wywalczył awans do koszykarskiej ekstraklasy. Wówczas w walce o pierwsze miejsce w I lidze drużyna z Koszalina spotkała się właśnie z Turowem Zgorzelec. W pierwszych dwóch spotkaniach tamtej rywalizacji górą byli zawodnicy ze Zgorzelca, w trzech kolejnych meczach lepsi okazali się koszykarze AZS wygrywając rywalizację 3:2. Jedno z przysłów mówi, że historia lubi się powtarzać. Być może, ale nie tym razem.
Do ostatniej chwili nie było wiadomo, czy w meczu wystąpi dwóch czołowych zawodników AZS. George Reese bowiem borykał się od kilku dni z urazem pleców, natomiast Igor Milicić narzekał na ból kolana. Ostatecznie obaj wybiegli na parkiet w pierwszej piątce swojego zespołu i byli wyróżniającymi postaciami w zespole gospodarzy.
- Nie udało nam się wyłączyć z gry czołowych zawodników Turowa – tłumaczył po meczu trener AZS, Jeff Nordgaard. Koszalinianie nie radzili sobie w obronie przeciwko niskim zawodnikom PGE. Na obwodzie natomiast panował Damir Miljkovic, który momentami w dziecinny sposób gubił obrońców AZS. – Przegraliśmy, ponieważ mieliśmy zbyt krótką ławkę rezerwowych – powiedział tuż po końcowej syrenie trener Jeff Nordgaard.
Najwyższe prowadzenie w meczu PGE Turów osiągnął w drugiej kwarcie. Po trójce Bartosza Bochno na tablicy wyników było już 30:44. Fani AZS nie tracili jednak wiary do samego końca i mieli rację, ponieważ po zmianie stron ich ulubieńcy rozpoczęli pościg za drużyną wicemistrzów Polski. Za każdym razem jednak, gdy koszalinianie dochodzili rywala na sześć punktów popełniali proste straty, które na punkty zamieniali zawodnicy Turowa. – Każdy z nas pozostawił serce na parkiecie. Jako kapitan zespołu jestem dumny z postawy moich kolegów, którzy podobnie jak ja bardzo przezywają odpadnięcie z playoff – powiedział załamanym głosem Igor Milicić, rozgrywający AZS.
Najbardziej emocjonująca okazała się ostatnia kwarta. Mało kto przypuszczał, że AZS będzie w stanie nawiązać jeszcze walkę z drużyną PGE. Po raz kolejny jednak Akademicy z Koszalina pokazali ogromne serce do gry i walczyli do samego końca. Pierwsze punkty w kwarcie zdobył Ime Oduok. Chwile później przewinieniem niesportowym ukarany został Alex Harris a z linii rzutów wolnych dwukrotnie trafił Mojica. Po wznowieniu gry z linii środkowej boiska kolejne punkty zdobył Oduok i przewaga Turowa zmalała do trzech punktów. Od tego momentu obie drużyny grały bardzo nerwowo i chaotycznie. Mimo, że podopieczni Pawła Turkiewicza nie mieli w ostatniej kwarcie kompletnie pomysłu na grę, AZS nie był w stanie doprowadzić do remisu. – Kiedy zawodnikom ze Zgorzelca nie szło w ataku, postawili na obronę, z którą mieliśmy spore problemy – mówił po meczu Łukasz Diduszko, skrzydłowy AZS.
PGE Turów Zgorzelec pokonał ostatecznie AZS Koszalin 83:77 i jako pierwsza drużyna w lidze zapewnił sobie awans do półfinału rozgrywek Polskiej Ligi Koszykówki. Zawodnicy AZS zajęli ostatecznie siódme miejsce w lidze. – Rok temu byliśmy na ósmym miejscu, teraz zajęliśmy siódmą pozycję. Nie jest najgorzej, ale mogło być lepiej – powiedział Leszek Doliński, drugi trener AZS.