Kotwica – Anwil: Bez kłopotów
Anwil potwierdził wysoką dyspozycję ze sparingów i Superpucharu, wygrywając w Kołobrzegu z Kotwicą 80:68.
Przez pierwsze trzy minuty sobotniego meczu kibice przecierali ze zdumienia oczy. Ich ulubieńcy rozpoczęli wręcz koncertowo. Raz po raz wybierali piłkę gościom (5 przechwytów na początku meczu), a pod koszem nie do zatrzymania był Daniels. Amerykanin otworzył wynik wsadem po własnym przechwycie i kontrze, a w 3. min miał na koncie już 9 punktów i było 9:1 dla gospodarzy.
Dopiero w czwartej minuecie meczu goście trafili po raz pierwszy z gry (Dunn) i spotkanie zaczęło się wyrównywać. Po dwóch trójkach Hendersona Kotwicy został tylko punkt przewagi (12:11), a minutę później Dunn zapewnił Anwilowi pierwsze prowadzenie (15:14). Na początku drugiej kwarty Anwil odskoczył na 6 punktów (24:18), ale gospodarze odrobili straty, a po rzucie Danielsa odzyskali na moment prowadzenie 32:31. Końcówka kwarty to popis Wołoszyna. Nieco lekceważony przez obronę Kotwicy reprezentant Polski, który już na początku tej części gry trafił za 3, w końcówce jeszcze dwa razy przymierzył zza linii 6,25 m i Anwil schodził na przerwę przy prowadzeniu 40:32. - Rozpoczęliśmy mecz bardzo źle, z dużą ilością strat. Ale od drugiej kwarty poprawiliśmy obronę i zaczęliśmy grać bardziej zespołowo – mówił po meczu trener Pipan.
Losy meczu rozstrzygnęły się w trzeciej kwarcie. Wprawdzie Kotwica rozpoczęła ją bojowo i po kilku udanych akcjach słabo spisującego się dotąd Armstronga zniwelowała straty, ale od 24 minuty na parkiecie istniał tylko jeden zespół – Anwil. Koncertowo grał Henderson, nie tylko celnie rzucał, ale i dobrze dyrygował partnerami. Nie do zatrzymania był Białek (11 punktów w kwarcie), a swoją czwartą trójkę trafił Wołoszyn. Pod koniec kwarty goście prowadzili już 61:44 i widać było, że Kotwica nie jest w stanie przeszkodzić im w odniesieniu zwycięstwa. Gospodarze byli gorsi we wszystkich elementach. Najbardziej chyba irytowała postawa na linii rzutów wolnych (11/24). W obronie rozczarowywał doświadczony Bigus, a zmieniający go Merritt nic nie wnosił do gry.
Ostatnie dziesięć minut spotkania to spokojne kontrolowanie wyniku przez gości, którzy w pewnym momencie prowadzili już 22 punktami. W końcówce trener Pipan mógł pozwolić sobie na wprowadzenie młodych rezerwowych, dzięki czemu Kotwica odrobiła dziesięć punktów. Także trener Koniecki posłał na parkiet debiutanta Fabiańczyka, a ten dość efektowną akcją zdobył swoje pierwsze punkty w ekstraklasie. - Bardzo chcieliśmy wygrać. Niestety, mecz nie wyszedł tak jak byśmy tego chcieli. W drugiej połowie za szybko oddaliśmy pole zespołowi z Włocławka. Zabrakło organizacji w ataku i zaangażowania w obronie – podsumował kapitan Kotwicy Mrożek. - Mój zespół nie zagrał dziś na miarę swoich możliwości. Drużyna Anwilu na każdej pozycji miała zdecydowanie silniejszych zawodników – stwierdził trener Koniecki.