Kager - Sokołów Znicz: Wreszcie zwycięstwo
Po czterech porażkach koszykarze z Gdyni wreszcie wygrali. Na własnym parkiecie pokonali Sokołów Znicz 89:73.
Koszykarze Znicza rozpoczęli mecz mocno zdeterminowani, bowiem wiedzieli, że porażka w Gdyni może oznaczać koniec szans na utrzymanie w Dominet Bank Ekstarlidze. Bardzo dobrze spisywała się pierwsza piątka gości, a w zasadzie trzech koszykarzy – Ricky Clemons, Przemysław Łuszczewski i kapitan Łukasz Majewski, którzy indywidualnymi akcjami raz po raz ogrywali obronę Kagera. Dość powiedzieć, że tych trzech koszykarzy do przerwy zdobyło 36 z 43 punktów zgromadzonych przez całą drużynę. Ich dobra gra zaowocowała jednopunktowym prowadzeniem po pierwszych dwudziestu minutach gry.
Goście mieli w zasadzie tylko jeden problem. Jeden, ale poważny. Nazywał się on Michael Kuebler. Amerykanin (dla którego był to ostatni występ w barwach Kagera w bieżącym sezonie, bowiem wraca do USA z powodów osobistych) grał jak natchniony. W pierwszej połowie zdobył dziewiętnaście punktów (w tym dwa razy za trzy punkty), nie myląc się ani razu przy próbach rzutu za dwa. Koszykarze Znicza próbowali kryć agresywniej, faulować, ale na nic to się zdało, bowiem Kuebler trafiał dosłownie wszystko.
- My przegraliśmy ten mecz w zasadzie przez jednego zawodnika. Michael Kuebler zdobył 33 punkty i był kluczem do sukcesu Kageru – chwalił Amerykanina po meczu trener Znicza Miodrag Gajic. - Jeśli do tego dodamy słabą organizację naszego zespołu w ataku w drugiej połowie oraz to, że nie zdobywaliśmy punktów spod kosza i przegraliśmy walkę na tablicach, to stąd przyczyny naszej porażki. - podsumował szkoleniowiec gości.
Znicz bardzo źle zagrał w trzeciej kwarcie, decydującej dla losów spotkania. Goście przegrali ten fragment gry piętnastoma punktami, a nie dość, że nadal mieli sporo problemów z Kueblerem, to do tego świetną zmianę dał desygnowany do gry po przerwie przez trenera Adama Prabuckiego (za niemrawych Korytka i Cielebąka) Łukasz Ratajczak. Aktywna gra młodego skrzydłowego, jego ambitna walka pod obiema tablicami oraz mądre decyzje podejmowane w ataku w połączeniu ze skuteczniejszą obroną zespołową gdynian poskutkowały lepszą grą i kilkunastopunktowym prowadzeniem, którego Kager nie oddał już do końca.
- Dzisiejszy mecz tak się ułożył, że od drugiej połowy drugiej kwarty graliśmy z premedytacją tak, aby w obronie jak najbardziej zmęczyć Przemka Łuszczewskiego i Łukasza Majewskiego, którzy nam najwięcej krwi napsuli na początku spotkania – mówił po meczu drugi trener Kagera Tomasz Jankowski. - Ta taktyka przyniosła oczekiwane efekty, bo gracze Sokołowa spadli za pięć fauli, a my jesteśmy bardzo zadowoleni, że tak to się potoczyło.
Dzięki temu zwycięstwu Kager jest już w stu procentach pewny utrzymania w lidze i może rozpocząć przygotowania do występów w przyszłym sezonie, a najwięcej podziękowań i gratulacji po meczu zebrał oczywiście Michael Kuebler. - Podeszliśmy do spotkania jakby to był mecz o wszystko. Po 4 porażkach nie chcieliśmy postawić się w trudnej sytuacji na koniec sezonu. Graliśmy bardzo dobrze jako zespół, a mi udało się trafić kilka rzutów, ale głównym powodem naszego zwycięstwa była dobra obrona, zwłaszcza w trzeciej kwarcie – skomentował po meczu główny bohater meczu.