Kotwica - Sokołów Znicz: Znicz bez ognia
Kotwica wciąż niepokonana! Kołobrzeżanie wygrali z Sokołowem Zniczem 92:71 i odniosła szóste zwycięstwo z rzędu.
Szósta wygrana z rzędu, ale zapewne nie ostatnia, bo w środę oczekuje ją mecz ze słabiutką Unią Tarnów. Na tym nie koniec dobrych wiadomości dla kibiców z Kołobrzegu. Zarząd Kotwicy postanowił, że na środowy mecz nie będzie sprzedawał wejściówek. Wstęp będzie wolny!
Początek spotkania w ogóle nie zapowiadał łatwego zwycięstwa. Koszykarze z Jarosławia prowadzili 2:0 i 4:2. Później jednak kołobrzeżanie dzięki serii 7:0 objęli prowadzenie 9:4 i początkowy zamysł taktyczny trenera Miodraga Gajica – trafianie z linii 6,25 m - okazał się nieskuteczny. Koszykarze Znicza choć wypracowywali sobie dogodne do rzutów trzypunktowych sytuacje, to fatalnie z nich pudłowali. Gajić to jednak doświadczony szkoleniowiec i przygotował się na taką ewentualność. Szybko przeorganizował zespół i Znicz zaczął w akacjach podkoszowych wykorzystywać swoich wysokich graczy. W dużej mierze dzięki współpracy Ricky Clemonsa oraz Alvina Cruza z Sanim Ibrahimem i Dejanem Becinem Znicz dotrzymywał kroku gospodarzom. Na dodatek niemal równo z syreną kończącą pierwszą kwartę za trzy trafił Becin i Znicz po 10 minutach przegrywał nieznacznie 18:19. W drugiej kwarcie jarosławianie zdołali utrzymać swój schemat gry po szesnastu minutach remisowali 29:29. Gdy jednak chwilę później Jovanović zdobył dwa punkty Gajiciowi po raz pierwszy puściły nerwy i roztrzaskał o parkiet swój playbook (plastikowa podkładka, której używają trenerzy do rysownia zagrywek).
Na nic się to zdało, bo Kotwica notując serię 9:0 wygrywała już 38:29. Bardzo dramatyczny była sama końcówka pierwszej połowy, kiedy to po raz drugi atmosfery meczu nie wytrzymał trener Gajić, który tym razem w niewybrednych słowach najpierw zwrócił się do swojego zawodnika, a następnie i sędziów. Co ostatni zareagowali natychmiast i Gajić otrzymał upomnienie techniczne. – Nie wiem za co zostałem ukarany – powiedział Gajić. – Przecież w męskich słowach zwróciłem się do swojego zawodnika po kończącej drugą kwartę syrenie – dodał szkoleniowiec Znicza.
Kołobrzeżanie trzecią kwartę rozpoczęli od dwóch celnych rzutów osobistych (Machowski) i zwiększyli swoje prowadzenie. Trzecia, będąca w sezonie zasadniczym utrapieniem Kotwicy kwarta tym razem okazała się ich najlepszą. Prowadzeni przez swojego lidera Jasona McLeisha szybko powiększali dystans dzielący ich od Znicza. Gdy na 55 sekund przed końcem tej części meczu Daniels zdobył punkty efektownym wsadem Kotwica uzyskała najwyższe, wynoszące 28 punktów prowadzenie (71:43). W tej sytuacji Gajić musiał zareagować. I zareagował. Poprosił o czas i znów zmienił taktykę. Tym razem nakazał odciąć od piłki McLeisha. Pomysł był dobry i Kotwica na początku ostatniej kwarty męcząc się z rozegraniem ataku zaczęła tracić dystans.
Na niespełna 4 minuty przed końcem meczu Znicz przegrywał 61:79. Wówczas McLeish pokazując klasę zakończył skutecznie indywidualną akcję 2+1. Jerzy Chudeusz, szkoleniowiec Kotwicy widząc dominację swojego zespołu desygnował do gry najpierw Macieja Raczyńskiego, a później, gdy za piąty faul plac gry opuścić musiał Daniel i Przemysława Rducha. Ten ostatni zdobył wraz z kończącą mecz syreną swoje pierwsze i zarazem ostatnie punkty tego pojedynku. Na pomeczowej konferencji obok trenera Chudeusza pojawił się Paweł Kikowski, który dzień wcześniej skończył 21 lat. – Teraz Paweł przestał być młodym zawodnikiem – powiedział całkiem poważnie szkoleniowiec Kotwicy.
Jerzy Chudeusz po meczu z Sokołowem Zniczem (1)
Jerzy Chudeusz po meczu z Sokołowem Zniczem (2)
Łukasz Majewski po meczu z Kotwicą