Courtney Ramey: Wierzę w siebie

- Wiem, że mam dużą rolę w tym zespole, a za tym idą większe oczekiwania. Mam tego świadomość. Staram się zachować pewność siebie i racjonalne podejście. Wierzę w siebie bez względu na wszystko. Nie chcę popadać w samozachwyt po dobrych meczach, a biczować się po słabszych występach - mówi Courtney Ramey, zawodnik AMW Arki Gdynia.
Amerykanin Courtney Ramey był jednym z bohaterów 46. Derbów Trójmiasta rozgrywanych w Ergo Arenie. AMW Arka Gdynia pokonała Energę Trefla Sopot 85:83.
Trener Mantas Cesnauskis w kluczowym momencie meczu zaufał zawodnikowi, który na swoim koncie miał… 0 punktów.
Amerykanin, który po meczu z Dzikami był krytykowany za swoją pasywność w grze, udowodnił, że warto było zachować cierpliwość. Koszykarz odwdzięczył się trenerowi za zaufanie, zdobywając… 12 ostatnich punktów dla gdyńskiego zespołu. To on wymusił przewinienie Jakuba Schenka na 0,8 sekundy przed końcową syreną.
- Wiem, że mecz przez dłuższy czas nie układał się po mojej myśli, ale siedząc na ławce, powtarzałem sobie, że jeśli tylko wrócę do gry, to po prostu spróbuję coś zrobić. Myślałem sobie: “jeśli uda mi się zostawić po sobie ślad pod koniec, to właśnie o tym ludzie będą mówić najbardziej”. Wszystko zaczęło się od obrony. Udało mi się przechwycić piłkę, co dodało mi pewności siebie - wspomina Courtney Ramey.
- Wierzę w siebie bez względu na wszystko. Trener Cesnauskis świetnie wykonał swoją pracę, zachowując wiarę we mnie do samego końca. Jestem mu za to wdzięczny. Chcę pochwalić Mike'a Okauru, który zagrał bardzo dobrze i trzymał drużynę w meczu. Nie ukrywam, że nie chciałem zawieść kolegów z zespołu, dlatego cieszę się, że piłka w końcu wpadła do kosza i finalnie wygraliśmy mecz na bardzo trudnym terenie - przyznaje Amerykanin.
Ramey do Gdyni trafił po sezonie spędzonym w PGE Starcie Lublin. Tam spisywał się bardzo dobrze w roli zadaniowca, który był w cieniu gwiazd: Lecomte’a, Browna czy De Lattibeaudiere’a. Latem podpisał umowę za dużo większe pieniądze, by być jedną z gwiazd gdyńskiego zespołu. W AMW Arce mają względem niego duże oczekiwania, dlatego słowa krytyki po dwóch ostatnich słabych meczach nie mogły dziwić.
- Wiem, że mam dużą rolę w tym zespole, a za tym idą większe oczekiwania. Mam tego świadomość. Staram się zachować pewność siebie i racjonalne podejście: “never too high, never too low”. Od zawsze mam takie podejście do życia i sportu. Nie chcę popadać w samozachwyt po dobrych meczach, a biczować się po słabszych występach. Nie lubię oceniać swoich umiejętności na podstawie jednego dobrego lub złego meczu - zaznacza Courtney Ramey.
Trener AMW Arki nie ukrywa, że po porażce z Dzikami w słabym stylu odbyły się męskie rozmowy w gdyńskiej szatni, a także podczas wideo-meetingów. Mantas Cesnauskis zwracał uwagę na to, że zawodnicy nie mogą tak szybko zwieszać głów, gdy wynik i gra nie idą po myśli zespołu.
- Wszyscy musieliśmy spojrzeć w lustro. Jako drużyna pokazaliśmy, że potrafimy się odbić od dna w starciu z naprawdę dobrą drużyną - podkreśla zawodnik.
AMW z bilansem 4-2 jest w górnej części tabeli ORLEN Basket Ligi. W niedzielę gdynianie zagrają z Górnikiem Zamek Książ Wałbrzych.









































