Marc Garcia: Wzorowałem się na Navarro
- Chciałem zobaczyć, jak wygląda koszykówka i życie w innych krajach. To też możliwość sprawdzenia siebie jako sportowca i człowieka w innej kulturze. Jestem bardzo podekscytowany możliwością gry w Polsce. Słyszałem wiele dobrego na temat waszego kraju i też ligi, która cały czas mocno się rozwija i idzie do góry - mówi Marc Garcia, który prosto z ligi ACB trafił do MKS Dąbrowa Górnicza.
Karol Wasiek: Twój transfer do Polski odbił się szerokim echem, wielu kibiców było zaskoczonych, że MKS Dąbrowa Górnicza pozyskał zawodnika, który w ostatnich latach grał w lidze ACB uznawanej za najlepszą w Europie. Dlaczego opuściłeś Hiszpanię i zdecydowałeś się na grę w ORLEN Basket Lidze?
Marc Garcia, nowy koszykarz MKS Dąbrowa Górnicza: Wiele osób zadaje mi to pytanie i za każdym razem odpowiadam tak samo. Nie ukrywam, że przyszedł taki moment w mojej karierze, że chciałem spróbować gry poza granicami Hiszpanii. Powiedziałem agentowi po zakończeniu ostatniego sezonu: "poszukaj mi pracy w innym kraju. Chcę wyjechać". On zabrał się do pracy i w końcu przyniósł mi satysfakcjonującą ofertę.
Dlaczego tak bardzo zależało ci na wyjeździe z kraju?
- Chciałem zobaczyć, jak wygląda koszykówka i życie w innych krajach. To też możliwość sprawdzenia siebie jako sportowca i człowieka w innej kulturze. Jestem bardzo podekscytowany możliwością gry w Polsce. Słyszałem wiele dobrego na temat waszego kraju i też ligi, która cały czas mocno się rozwija i idzie do góry.
Czy trafiłeś do MKS głównie ze względu na hiszpańskiego trenera? Od tego sezonu zespół prowadzi Boris Balibrea.
- Tak, to jest trafne spostrzeżenie. Co prawda wcześniej nie pracowaliśmy ze sobą, ale wiele o nim słyszałem. Obecność Hiszpana poza granicami kraju ułatwia adaptację do nowego środowiska. Poza tym w wolnych chwilach będę mógł sobie pogadać po hiszpańsku (śmiech). Na dodatek obaj jesteśmy z tego samego regionu w Hiszpanii. To okolice Barcelony. A tam... wszyscy się znają! Nie ukrywam, że bardzo szybko się dogadaliśmy. Podobała mi się jego wizja gry i pomysł na wykorzystanie moich umiejętności. Po kilku tygodniach współpracy mogę przyznać, że jestem bardzo zadowolony z wyboru nowego klubu. Ludzie są pozytywni i pomocni. Nie mogę na nic narzekać.
Czy gdy w 2012 roku podpisałeś umowę z Barceloną, to spełniłeś marzenia z dzieciństwa?
- I tu cię zaskoczę! W dzieciństwie wcale nie marzyłem o grze dla wielkiej Barcelony. Tata regularnie bowiem zabierał mnie na mecze miejscowej Manresy. Stamtąd pochodzę, tam też mieszkam. Nie ukrywam, że moim marzeniem było założenie koszulki tego klubu w przyszłości. I tak też się stało. W wieku 18 lat trafiłem do Manresy. Nie był to łatwy sezon, bo byłem jeszcze młodym graczem. Wiele się jednak wtedy nauczyłem.
Naprawdę nie marzyłeś o grze w Barcelonie?
- W dzieciństwie w ogóle o tym nie myślałem i nie marzyłem. Później jednak życie tak się ułożyło, że klub mnie chciał, a ja uznałem, że to dla mnie najlepsza opcja. Podpisałem długoterminową umowę. To było bardzo cenne doświadczenie. Wiele zobaczyłem, wiele się też nauczyłem.
Od którego zawodnika najwięcej się nauczyłeś?
- Myślę, że nikogo swoją odpowiedzią nie zaskoczę. Juan Carlos Navarro to był ten zawodnik, którego podziwiałem od najmłodszych lat. Uwielbiałem jego grę. To jeden z najlepszych hiszpańskich koszykarzy w historii. Prawdziwa legenda. Jego kariera była wspaniała. Przebywanie z nim w jednej szatni też było cennym doświadczeniem. Starałem się jak najwięcej czerpać od niego podczas wspólnych treningów i rozmów.
Jakie to uczucie być najlepszym graczem mistrzostw Europy do lat 20 i wyprzedzić w tym wyścigu m. in. Lauriego Markkanena, który robi wielką karierę w NBA?
- To było wspaniały turniej. Pamiętam, że nikt na nas nie stawiał. Nie chcę mówić, że jechaliśmy na pożarcie, ale mieliśmy z tyłu głowy myśl, że nikt w nas nie wierzy. Wszyscy mówili: "i tak nic nie przywiozą". To chyba nas motywowało do jeszcze cięższej pracy i większego wysiłku. Wygraliśmy w wielkim stylu. Ja byłem MVP, ale prawdę mówiąc nie miało to dla mnie aż tak wielkiego znaczenia. Najważniejsze, że zdobyliśmy złoty medal. To był fantastyczny turniej i przeżycie.
Czas na polski wątek. Grałeś w Barcelonie z Maciejem Lampe?
- Tak. To jedyny Polak, z którym grałem w swojej karierze. To był zawodnik o ogromnym potencjale sportowym. Miał duże umiejętności. Ale mam jeszcze jeden - powiedzmy - polski wątek.
Niech zgadnę: Żan Tabak.
- Tak. O niego właśnie mi chodziło. Pracowaliśmy razem w San Pablo Burgos. To dobry trener. Wiem, że w Polsce ma bogatą historię i nadal tu pracuje. Będzie miło się z nim spotkać.
Czego możemy się spodziewać po twojej grze? Jakim typem zawodnika jesteś?
- Jestem strzelcem. Zdobywanie punktów to moja domena, ale nie ukrywam, że lubię grać też twardo, walczyć o każdy centymetr boiska. Nie ma dla mnie straconych piłek. Na pewno będę robił wszystko, by spełnić oczekiwania klubu i kibiców. Wierzę, że przed nami ciekawy sezon.