6. kolejka: PGE Turów nadal niepokonany
Zgorzelczanie wygrali szósty z rzędu mecz w Tauron Basket Lidze. PGE Turów w ostatnim spotkaniu kolejki pokonał Polpharmę Starogard Gdański 88:67. Stelmet w niedzielę wygrał przed własną publicznością z King Wilkami Morskimi Szczecin 71:68. Najważniejsza akcja należała do Steve’a Burtta – to jego trójka dała zwycięstwo gospodarzom. W innym niedzielnym spotkaniu Trefl Sopot wygrał we Włocławku z Anwilem aż 87:56. Najlepszym strzelcem meczu był Sarunas Vasiliauskas z 19 punktami.
PGE Turów Zgorzelec – Polpharma Starogard Gdański 88:67
Gospodarze rozpoczęli mecz od mocnego uderzenia. Najpierw zdobyli sześć punktów bez odpowiedzi rywali, a później po akcji Damiana Kuliga prowadzili nawet 15:5. Starogardzianie mieli spore problemy w ataku, za to PGE Turów w tym elemencie czuł się świetnie. Dzięki punktom Chrisa Wrighta ekipa trenera Miodraga Rajkovicia wygrywała po pierwszej kwarcie 25:11. Po kolejnym trafieniu Damiana Kuliga przewaga gospodarzy w drugiej części meczu wzrosła nawet do 20 punktów. W Polpharmie nieźle radził sobie Tony Meier (osiem punktów w pierwszej połowie), ale to było zdecydowanie za mało na rozpędzonych zawodników PGE Turowa.
W trzeciej kwarcie drużyna ze Starogardu Gdańskiego zabrała się za odrabianie strat. Bardzo ważnym graczem w tym momencie był Evan Ravenel. To właśnie dzięki jego trójce goście potrafili zbliżyć się na siedem punktów. Zgorzelczanie nie pozwolili już jednak na nic więcej. Seria 11:0 na początku czwartej kwarty dała gospodarzom ponownie 20 punktów przewagi. Do końca spotkania prowadzenie PGE Turowa nie było już zagrożone. To szóste z rzędu zwycięstwo drużyny trenera Rajkovicia w tym sezonie Tauron Basket Ligi.
Najlepszym zawodnikiem gospodarzy był Damian Kulig, który zdobył 19 punktów i 10 zbiórek. Vlad Moldoveanu dodał do tego 15 punktów i pięć zbiórek. W ekipie ze Starogardu Gdańskiego wyróżniał się Evan Ravenel z 18 punktami i ośmioma zbiórkami.
Stelmet Zielona Góra – King Wilki Morskie Szczecin 71:68
Zielonogórzanie na początku spotkania byli bardziej skoncentrowani i dzięki temu rozpoczęli lepiej. Po sześciu punktach Przemysława Zamojskiego i trafieniu Daniela Johnsona Stelmet prowadził 8:2. Co ciekawe – King Wilki Morskie odwdzięczyły się identyczną serią i doprowadziły do wyrównania. W samej końcówce tej części meczu trafienie Steve’a Burtta dało minimalną przewagę gospodarzom. Druga kwarta przyniosła zmiany - to szczecinianie byli stroną przeważającą. Dzięki akcjom Darrella Harrisa i Pawła Kikowskiego goście wygrywali nawet 35:29.
W trzeciej kwarcie Stelmet bardzo szybko wrócił na prowadzenie. Po kolejnych trafieniach Burtta, Cela i Hosleya wygrywał już 48:39. Ta część meczu zakończyła się dziewięciopunktową przewagą gospodarzy i wydawało się, że w kolejnej kwarcie będzie się ona powiększać. Działo się jednak zupełnie odwrotnie. To King Wilki Morskie doprowadziły w czwartej kwarcie do remisu po trafieniu Trevora Releforda. Co więcej – na około dwie minuty przed końcem szczecinianie prowadzili dwoma punktami dzięki rzutom wolnym Pawła Kikowskiego. Najważniejsze akcje w ekipie gospodarzy kończył jednak Burtt i to jego trójka dała wygraną Stelmetowi.
Najlepszym zawodnikiem wicemistrzów Polski był Quinton Hosley, który zakończył mecz z 19 punktami i ośmioma zbiórkami. Steve Burtt dołożył do tego 13 punktów i trzy asysty. W ekipie ze Szczecina wyróżniał się Darrell Harris z 17 punktami i 19 zbiórkami.
Energa Czarni Słupsk – Asseco Gdynia 90:83 (po dogrywce)
Słupszczanie po pierwszych akcjach wypracowali sobie czteropunktową przewagę dzięki trafieniu Kyle’a Shiloha. Później inicjatywę przejęło Asseco, a właściwie A.J. Walton. Dzięki jego punktom gdynianie wygrywali 13:10. Prowadzenie w tej kwarcie co chwilę się zmieniało, ale to gospodarze ostatecznie zwyciężyli w niej 26:24 po trójce Kacpra Borowskiego. Energa Czarni w drugiej części gry mieli przewagę nawet dziewięciu punktów dzięki akcji Callistusa Eziukwu. Zespół trenera Davida Dedka potrafił jeszcze zbliżyć się na dwa punkty, ale to gospodarze ostatecznie prowadzili 42:38.
W trzeciej kwarcie Asseco najpierw doprowadziło do remisu, a po trafieniu Lazara Radosavljevicia prowadziło jednym punktem. Od tego momentu spotkanie było niezwykle wyrównane. To zmieniło się w połowie czwartej części meczu. Wtedy po trafieniach Jarosława Mokrosa Energa Czarni wygrywali 71:63. Gdynianie głównie dzięki dobrej grze Waltona doprowadzili jednak do remisu, a w samej końcówce do dogrywki. W dodatkowych pięciu minutach spotkania kontrolę mieli jednak słupszczanie, którzy mogli liczyć na Williama Franklina i ponownie na Mokrosa. Po rzutach wolnych Amerykanina gospodarze wygrywali ostatecznie 90:83.
Najlepszym strzelcem Energi Czarnych był Kyle Shiloh, który rzucił 20 punktów. Po 14 punktów dodali William Franklin i Jarosław Mokros. Świetne spotkanie rozegrał A.J. Walton – zdobył 30 punktów, sześć zbiórek i trzy asysty.
Anwil Włocławek – Trefl Sopot 56:87
Spotkanie doskonale rozpoczęli goście. Głównie dzięki dobrej dyspozycji Pawła Leończyka i Tautvydasa Lydeki Trefl prowadził 12:2. Anwil jeszcze w tej części gry rozpoczął odrabianie strat. Zaliczając serię 10:2 po rzutach wolnych Andrei Crosariola włocławianie zbliżyli się na zaledwie dwa punkty. W drugiej kwarcie nieźle spisywał się Michał Michalak, a dzięki rzutowi Eimantasa Bendziusa sopocianie wygrywali aż 36:24. Pierwsza połowa zakończyła się ostatecznie ośmiopunktową przewagą zespołu trenera Dariusa Maskoliunasa.
W trzeciej kwarcie sopocianie zaliczyli serię 10:0 i po kolejnych punktach Michała Michalaka prowadzili już 51:34. Straty w Anwilu starał się odrabiać Deonta Vaughn, ale to było za mało na rywali. Po trójce Michalaka Trefl zakończył tę część meczu wynikiem 61:43. Ostatnia kwarta nie przyniosła większych zmian. Anwil nie odrabiał strat, a goście powiększali przewagę. Ekipa trenera Maskolinasa zakończyła mecz ośmioma punktami z rzędu Williego Kempa i wygrała aż 87:56.
Najlepszym strzelcem Trefla był Sarunas Vasiliauskas, który zdobył 19 punktów i siedem asyst. Punkt mniej dołożył Michał Michalak. W ekipie Anwilu wyróżniał się Deonta Vaughn z 14 punktami.
Polfarmex Kutno – Śląsk Wrocław 71:76
Spotkanie świetnie rozpoczęli gospodarze. Nie do zatrzymania był Kevin Johnson – po jego kolejnych punktach Polfarmex prowadził już 10:2. Później sporo do powiedzenia w ataku miał Michal Batka – dzięki jego trójce przewaga zespołu z Kutna wzrosła nawet do 10 punktów. Ostatecznie zespół trenera Jarosława Krysiewicza po pierwszej kwarcie wygrywał 27:18. W kolejnej części meczu Śląsk zdecydowanie poprawił defensywę, co bardzo szybko przyniosło spodziewane efekty. W ataku dobrze radził sobie przede wszystkim Roderick Trice, a dwie kolejne akcje Aleksandara Mladenovicia dały wrocławianom prowadzenie 32:21. Po pierwszej połowie jednak to kutnianie cieszyli się z jednopunktowej przewagi.
Trzecią kwartę Polfarmex rozpoczął od serii 8:0 i ponownie uciekł ekipie trenera Emila Rajkovicia. Jeszcze w tej samej części meczu Śląsk potrafił zbliżyć się na jeden punkt po akcjach Skibniewskiego, Mladenovicia i Dłoniaka. Gospodarzom udało się jednak utrzymać minimalne prowadzenie. To zmieniło się w ostatniej części meczu. Najpierw do remisu doprowadził Lawrence Kinnard, a później kluczowe akcje wykonywał Trice. To po jego trafieniach wrocławianie wygrywali czterema punktami. W samej końcówce skuteczny na linii rzutów wolnych był Denis Ikovlev i to Śląsk wygrał cały mecz 76:71.
Najlepszym strzelcem gości był Aleksandar Mladenović, który rzucił 14 punktów. Roderick Trice dołożył do tego 13 punktów, sześć zbiórek i cztery asysty. W ekipie gospodarzy wyróżniał się Kevin Johnson z 20 punktami i 12 zbiórkami.
Jezioro Tarnobrzeg – AZS Koszalin 83:118
Tylko do połowy pierwszej kwarty tarnobrzeżanie potrafili poradzić sobie z rytmem gry AZS. Świetnie w ataku prezentował się Goran Vrbanc, który tylko w tej części meczu rzucił 10 punktów. Koszalinianie najpierw prowadzili dziesięcioma punktami, żeby ostatecznie po 10 minutach wygrywać aż 37:16. W drugiej kwarcie przewaga zespołu trenera Igora Milicicia wzrosła nawet do 24 punktów po kolejnej akcji Szymona Szewczyka. Jezioro potrafiło zmniejszyć straty, ale nie na tyle, aby nawiązać walkę z drużyną gości. Dobrze radzili sobie Josh Miller i Daniło Kozłow, ale to było ciągle za mało.
Druga połowa nie przyniosła już większych zmian, a AZS powiększał tylko swoje prowadzenie. Po trzeciej kwarcie zespół z Koszalina prowadził już blisko 30 punktami, a tarnobrzeżanie nie zbliżali się do rywali. Ostatnia część meczu była już tylko formalnością. AZS w całym meczu rzucił aż 12 trójek i zdobył łącznie 118 punktów.
Najlepszym strzelcem koszalinian był Łukasz Pacocha z 24 punktami. 22 punkty dołożył do tego Szymon Szewczyk (również 13 zbiórek), a kolejnych 20 Qyntel Woods (10 zbiórek). W ekipie gospodarzy na wyróżnienie zasługuje Josh Miller, który zakończył mecz z 21 punktami i dziewięcioma asystami.
Polski Cukier Toruń – MKS Dąbrowa Górnicza 86:71
Spotkanie od samego początku było bardzo wyrównane. W połowie inaugurującej kwarty MKS potrafił zdobyć czteropunktowe prowadzenie po trafieniu Davida Weavera, ale nie trwało to długo. Inicjatywę jeszcze w tej części spotkania przejęli gospodarze. Polski Cukier zanotował serię 9:0 i dzięki akcji Marcina Nowakowskiego wygrywał 26:21. W drugiej kwarcie torunianie kontrolowali wydarzenia na parkiecie. Po trójce Michała Jankowskiego zawodnicy trenera Miliji Bogicevicia mieli 10 punktów przewagi. Mimo że w ekipie z Dąbrowy Górniczej dobrze spisywał się Marcin Piechowicz, to Polski Cukier po pierwszej połowie prowadził 49:38.
W trzeciej kwarcie Polski Cukier miał przewagę nawet 14 punktów po akcjach LaMarshalla Corbetta, ale do końca tej części meczu bardzo dobrze prezentował się Adam Metelski. To właśnie dzięki jego rzutom MKS zmniejszył straty do siedmiu punktów. W ostatniej części meczu drużyna z Dąbrowy Górniczej zbliżyła się nawet na cztery punkty po rzucie wolnym Daltona Peppera. Później świetnie radzili sobie jednak Denison oraz Corbett i to dzięki akcjom tych zawodników torunianie doprowadzili do pewnego zwycięstwa.
LaMarshall Corbett był najlepszym strzelcem tego spotkania – rzucił 21 punktów. Dobrze spisywał się także Sean Denison, który zakończył mecz z 17 punktami i 12 zbiórkami. W ekipie gości wyróżniał się David Weaver z 18 punktami i 10 zbiórkami.
Rosa Radom – Wikana Start Lublin 75:50
Po pierwszych zaciętych minutach spotkania inicjatywę przejęła drużyna prowadzona przez trenera Wojciecha Kamińskiego. Dzięki trafieniom Johna Turka i Michała Sokołowskiego radomianie prowadzili już 14:8. Ostatecznie po rzucie wolnym Kima Adamsa Rosa wygrała pierwszą kwartę 19:12, a połowę punktów dla gości rzucił Tomasz Wojdyła. Gospodarze po trafieniu Daniela Szymkiewicza w drugiej części meczu prowadzili już 11 punktami. W zespole z Lublina straty starał się odrabiać rzutami wolnymi Bartosz Diduszko, ale to ekipa z Radomia kontrolowała sytuację na parkiecie. Po pierwszej połowie i akcji Urosa Mirkovicia było 38:28 dla gospodarzy.
Radomianie dominowali w trzeciej kwarcie. Co prawda w pewnym momencie goście zbliżyli się na cztery punkty po akcji Jarosława Trojana, ale od tego momentu na przełomie kwart Rosa zanotowała niesamowitą serię 26:0! Szczególnie dobrze w tym fragmencie radził sobie Michał Sokołowski. Tę passę przerwał dopiero w połowie ostatniej części meczu Tomasz Wojdyła. Wikana Start nie potrafiła już jednak wrócić do meczu i zakończył się on pewnym zwycięstwem gospodarzy.
Najlepszym strzelcem Rosy był Michał Sokołowski z 18 punktami i pięcioma zbiórkami. John Turek dołożył 13 punktów i 11 zbiórek. W ekipie Wikany Startu wyróżniał się Tomasz Wojdyła z 12 punktami i 10 zbiórkami.