Podsumowanie sezonu: Era Śląsk Wrocław
Śląsk nie miał łatwego sezonu, ale walczył do końca. I choć pozostaje niedosyt, to mimo wszystko sezon należy uznać za udany.
W filmie „Lemony Snicket: Seria niefortunnych zdarzeń” według książki dla dzieci autorstwa Daniela Handlera bohaterowie musieli się zmagać z przeciwnościami losu i przeżyli masę dziwnych, często nieprawdopodobnych przygód. Morał z tej historii jest taki, że z każdego tego typu zdarzenia płynie jakaś lekcja. Lekcja, że trzeba się trzymać razem i nie wolno przejmować się niefortunnymi zdarzeniami. Era Śląsk także nie miała łatwego sezonu- przedłużające się rozmowy ze sponsorami, kilka nietrafionych transferów, wymiana trenera i cała masa kontuzji, które ciągnęły się za wrocławskim klubem niczym fatum. Wydawało się, że wrocławianie znaleźli się na samym dnie i już się od niego nie odbiją. Mimo wszystko pozostali zespołem, walczyli do końca, a czasem mogli liczyć na łut szczęścia. I choć po ostatnich dwóch meczach pozostaje niedosyt, to mimo wszystko sezon należy uznać za udany.
Bezsprzecznie najrówniejszym koszykarzem Śląska był Kevin Fletcher. Amerykanin nie jest pozbawiony wad i można się go za nie czepiać, ale gdyby ich nie miał, to grałby za większe pieniądze w lepszym klubie. W samych superlatywach trzeba się też wypowiadać o Dominiku Tomczyku, któremu niestety przeszkadzały kontuzje. Uraz wyłączył z gry również Kamila Chanasa- największe wrocławskie objawienie w tym sezonie. Chanas zaskoczył wszystkich bezczelną, ale niezwykle skuteczną grą. Jak tak dalej pójdzie, to w przyszłości może stać się wielkim filarem wrocławskiej drużyny i reprezentacji Polski.
Nie zapominajmy, że drugim strzelcem play-off został Darren Kelly, którego nieznacznie wyprzedził Rick Apodaca. Amerykański rzucający obrońca wstrzelił się jednak dopiero pod sam koniec, wcześniej bywało z tym różnie i długo nie mógł się we Wrocławiu odnaleźć. W Śląsku zastąpił Dante Swansona, który z kolei powrócił do Anwilu i razem z włocławskim zespołem dotarł do finałów Dominet Basket Ligi. Na obwodzie Kelly’ego wspomagał Ron Johnson- autor niesamowitego rzutu w ostatnich sekundach spotkania z AZS Koszalin, którym zapewnił Śląskowi piąte miejsce w sezonie zasadniczym. – To był jeden z najważniejszych rzutów w całej mojej karierze- przyznał rozgrywający rodem z USA.
Wiele dobrego dla wrocławskiego klubu zrobili także Robert Skibniewski i Maciej Zieliński. Co prawda zdarzyło im się kilka słabszych spotkań, ale praktycznie w każdym meczu widać było, jak bardzo zależy im na zwycięstwie. No i miewali przebłyski formy. Walki i zadziorności nie można odmówić Korszukowi. Na pewno się starał, podobnie jak Ante Kapov. Zbyt wiele okazji do zaprezentowania swoich możliwości nie miał Aleksandar Dimitrovski. Kiedy jednak w ostatnich meczach pojawiał się na parkiecie, potrafił czasem zaskoczyć rywali celnym rzutem za trzy punkty lub efektownym podaniem do partnera z zespołu. Co ciekawe, Macedończyk jest jedynym obcokrajowcem, który ma podpisany kontrakt na przyszły sezon. Przez Erę przewinęło się jeszcze wielu innych zawodników, którzy nie podlegają naszej ocenie.
Na stanowisku pierwszego trenera Tomasza Jankowskiego zastąpił Jarosław Zyskowski. Początki były trudne, ale Śląskowi udało się wyjść na prostą. – Ta zmiana wyzwoliła w zawodnikach dodatkową, jeszcze większą motywację- podkreślił asystent Zyskowskiego, Grzegorz Krzak.
Wrocławianie wyszli z grupy w rozgrywkach FIBA EuroCup i wywalczyli awans do play-off Dominet Basket Ligi. Przy tak wyrównanej lidze za sukces bez wątpienia trzeba uznać to drugie.- Ludzie nie mogą zapominać o tym, że Śląsk był bliski tego, by po raz pierwszy w historii być poza ósemką- tłumaczy Johnson.- Nikomu nie trzeba chyba tłumaczyć, że dla tak utytułowanego klubu byłoby to wielką tragedią. Dlatego nie ma znaczenia, co się wydarzyło w play-off. Najważniejsze, że w ogóle się w nim znaleźliśmy. W świetle tych wszystkich zdarzeń uważam, że sezon zakończył się dla nas naprawdę wielkim sukcesem. Kto myśli inaczej, jest w dużym błędzie. Zdaję sobie sprawę z faktu, że wszyscy we Wrocławiu przez lata przyzwyczaili się do czegoś więcej, do walki o najwyższe cele, lecz takie są w tej chwili realia i nic na to nie poradzimy- dodał.
Czarni pokazali Śląskowi ich miejsce w szeregu, ale nie zapominajmy, że podopieczni Igora Griszczuka zdobyli brązowy medal i byli jedną z największych rewelacji ligi. Z drugiej strony to przecież mógł być Śląsk...