Kotwica - Śląsk: Trzeci raz
Koszykarze Kotwicy Kołobrzeg ulegli w Hali Milenium Śląskowi Wrocław 67:84. Jest to już trzecia porażka kołobrzeżan z wrocławianami, aczkolwiek pierwsza w II etapie rozgrywek Tauron Basket Ligi.
Zespół z Dolnego Śląska przystąpił do spotkania bez kontuzjowanego Akselisa Vaigrosa, a także bez Piotra Niedźwiedzkiego. Z kolei w szeregach Czarodziejów z Wydm zabrakło Michała Kwiatkowskiego, Tomasza Kęsickiego oraz Jessiego Sappa.
- Gratuluję moim zawodnikom zwycięstwa. Graliśmy osłabieni, nie było to łatwe, zresztą trener Mrożek również coś o tym wie, ponieważ Kotwica miała podobny problem. Wygraliśmy w bardzo ważnym spotkaniu, byliśmy zmotywowani. Mierzyliśmy się z zespołem, który prezentował się bardzo dobrze na przestrzeni całego sezonu. Jest to mój pierwszy rok w Polsce, słyszałem różne rzeczy o tym zespole, jego charakterystyce, ale uwierzcie mi, to bardzo dobra ekipa. Mają bardzo interesujący system gry, dobrego trenera, ciekawych graczy, ale dzisiaj byliśmy odrobinę lepsi. Życzę wszystkiego najlepszego Kotwicy, a także jeszcze raz gratuluję moim zawodnikom wygranej - mówił na konferencji prasowej trener Śląska, Miodrag Rajković.
Początek spotkania to pewny start Śląska, który uzyskał wyraźną przewagę nad Kotwicą. Bardzo dobrze w tym okresie prezentowali się Robert Skibniewski, Paul Graham oraz Adam Wójcik. Jeśli chodzi o Kotwicę to środkowy Darrell Harris utrzymywał Czarodziejów z Wydm w kontakcie z przeciwnikami. Co więcej, kołobrzeżanie mieli problem z trzema przewinieniami Odeda Brandweina. W obliczu wąskiej rotacji na pozycji rozgrywającego swoją szansę otrzymał 19-letni Gracjan Dobriański, który godnie zastępował Brandweina.
- Przespaliśmy pierwszą kwartę, zadecydowało to o tym, że mecz nie układał się najlepiej. Śląskowi wpadało dużo piłek, nam trochę mniej. Zaczęliśmy walczyć, odrobiliśmy część strat, ale zakończyliśmy mecz z porażką - mówi Dobriański.
W drugiej kwarcie Czarodzieje z Wydm prezentowali się lepiej, nie odstawając od gości z Dolnego Śląska. Wszystko to za sprawą świetnego na tablicach Harrisa, ale także dzięki Łukaszowi Wichniarzowi, który trafił trzy trójki. Goście schodzili na 15-minutową przerwę z zapasem 11 punktów. - Ten mecz nam się źle ułożył. Weszliśmy źle w to spotkanie, może zbyt pewni po tych trzech zwycięstwach, że można pokonać Śląsk i to nas może gdzieś uśpiło. Twarze zawodników w pierwszej kwarcie wyglądały jakby przyszli tutaj pospacerować, a nie powalczyć - oceniał trener Tomasz Mrożek.
Po przerwie kołobrzeżanie zbliżyli się nawet na siedem punktów, ale niezawodny Adam Wójcik przekreślił marzenia Kotwicy o udanej pogoni, trafiając dwukrotnie za trzy punkty w krótkim odstępie czasu. - Zespół Śląska wyrobił sobie wielką przewagę na początku, zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, aby ich dogonić, ale pod koniec trzeciej kwarty, kiedy Wójcik trafiał trójki z Grahamem, to nas wtedy dobiło - dodaje kapitan Kotwicy Marko Djurić.
Czwarta kwarta to kontrola spotkania przez Śląsk. Kołobrzeżanie mimo chęci, nie potrafili dogonić dobrze dysponowanego rywala. Zaistniała sytuacja doprowadziła do tego, że szansę debiutu otrzymali Piotr Żołnierczuk oraz Jakub Raczyński ze strony Kotwicy, a także Tomasz Makowski ze Śląska. - W naszej grze zabrakło komunikacji w obronie, źle prezentowaliśmy się jako drużyna. Wszyscy robili co mogli, ale dzisiaj byliśmy bezsilni. Ten mecz się zakończył, nie wracamy do tego, naszym następnym celem jest wygrana w Warszawie - mówi Darrell Harris.
Patrząc na przebieg całego spotkania, Kotwica przegrała mecz przez słabą pierwszą kwartę. Śląsk okazał się na tyle doświadczoną ekipą, że nie dał sobie wyrwać zwycięstwa, jak to wcześniej robiły w Kołobrzegu Polpharma czy Zastal. Świetna postawa Roberta Skibniewskiego, wspartego przez Adama Wójcika, Paula Grahama, Slavisę Bogavaca, a także Aleksandara Mladenovicia spotkała się ze słabszym dniem Odeda Brandweina, a także problemami Kotwicy na tablicy oraz ze skutecznością.
- Pierwsza połowa nas zniszczyła. Nie podejmowaliśmy dobrych decyzji w ataku i w obronie, nie był to mój dzień, ale także nie był to dobry dzień dla zespołu. Czuję rozczarowanie, ale nie możemy spuszczać głów, nasz następny mecz jest w środę. Musimy zapomnieć o tym meczu i iść dalej przed siebie - kończy Oded Brandwein.