Kotwica – Azoty: Czwarty raz
Sidor z Hamiltonem dominowali pod koszami, Wichniarz blokował, a Kikowski uwierzył w siebie i Kotwica pokonała Unię 87:79.
- Zrobiliśmy wszystko, żeby wygrać, ale nam trochę zabrakło. Szczególnie słabo graliśmy w obronie i przegraliśmy – ocenił występ swojego zespołu Wojciech Żurawski, który zdobył w tym meczu najwięcej, bo aż 23 punkty. Na dodatek Azoty przegrały wyraźnie walkę podkoszową (zbiórki 40:28), a ponadto słabiej niż zwykle zagrali Chaz Carr i rewelacja ostatnich pojedynków ligowych – rozgrywający Bojan Malesevic. Co dziwne bohaterem powietrznych pojedynków nie byli z racji wzrostu Marko Djurić z Kotwicy czy Greg Morgan z Unii, a Krzysztof Sidor (na zdjęciu) i Blake Hamilton. Ten pierwszy, który pod nieobecność powracającego do zdrowia Corneillusa Richardsona w ekipie z Kołobrzegu pełnił rolę rozgrywającego, zapisał na swoim koncie aż 12 zbiórek. Jak zwykle dobrze w takich starciach radził sobie Hamilton – 8 zbiórek. Dziwiła słabsza postawa nominalnych środkowych Marko Djurica i Grega Morgana. W trzeciej kwarcie doszło nawet do tego, że oba zespoły grały bez swoich wysokich.
Pierwsza połowa była wyrównana. Kołobrzeżanie tak jak w trzech ostatnich meczach grali bardzo ambitnie. Emocjonujące były pojedynki skrzydłowych Wojciecha Żurawskiego z Tomaszem Mrożkiem. Waleczny był Grzegorz Arabas, a dobrze prowadził grę kołobrzeżan Krzysztof Sidor. Arabas za ambicję zapłacił opuszczeniem boiska - już na półtorej minuty przed końcem trzeciej kwarty musiał za pięć fauli usiąść na ławce rezerwowych. Później taki los spotkał jeszcze Blake’a Hamiltona, Tomasza Mrożka, a z Unii Grega Morgana, Trener Ryszard Żmuda widząc słabszą dyspozycję swoich graczy, zdecydował się na zmiany. Dał szansę gry dziesięciu zawodnikom. Jednak nie byli oni w stanie podjąć skutecznej – może za wyjątkiem Żurawskiego – walki. A kołobrzeżanie grając uważnie w defensywie - trzema widowiskowymi blokami popisał się Łukasz Wichniarz - kontrolowali sytuację.
Przez drugą część spotkania prowadzili niemal cały czas ośmioma punktami. Rozwagą imponował zawsze żywiołowy Paweł Kikowski. Nie mógł się za to odnaleźć Marcin Juszczak, który przed tygodniem w Koszalinie przeciwko AZS rozegrał przecież znakomite spotkanie. Tym razem - choć trener Mariusz Karol dał mu aż niemal dziesięć minut gry - nie zdobył ani jednego punktu. Kołobrzeżanie wygrali także rywalizację rzutów zza linii 6,25 m. Trafili aż siedem trójek, a Unia tylko jedną.
Choć w końcówce spotkania emocji na parkiecie już nie było – Kotwica prowadziła i wiadomo było, że zwycięstwa już nie odda – to kibice zgotowali koszykarzom z Kołobrzegu zakończenie, które długo będziemy pamiętać. „Kotwica!, Kotwica!, Mariusz Karol, Mariusz!” – trwały długo po końcowej syrenie na trybunach chóralne śpiewy. To czwarte zwycięstwo kołobrzeżan przed własną widownią.