Rekord w Milenium
Blake Hamilton, Cornellius Richardson i Grzegorz Arabas zdobyli łącznie więcej punktów niż dziesięciu zawodników Noteci Inworocław i Kotwica Kołobrzeg odniosła najwyższe w swojej ekstraklasowej historii zwycięstwo 94:56. Trójka kołobrzeżan razem uzyskała 57 punktów.
Prowadzeni przez trenera Siergieja Żołudoka koszykarze z Inowrocławia rozpoczęli pojedynek bardzo obiecująco. Pierwszy punkt w drugiej minucie meczu zdobył z rzutu osobistego Krzysztof Mielczarek. I gdy licznie zgromadzona w hali Milenium publiczność zastanawiała się, czy to jest pierwsze i ostatnie prowadzenie Noteci, zespół ten grając bardzo ambitnie zaczął uzyskiwać przewagę. Pod obiema tablicami rządzili Augustinas Vitas i Mielczarek. Wspomagał ich Kamil Wójciak. Na dodatek kołobrzeżanie popełniali sporo niewymuszonych strat, a i rzut za trzy tego wieczora im wyraźnie nie siedział. Zresztą był to najsłabszy element gry w wykonaniu graczy obu zespołów. Pierwsza trójka padła dopiero na początku trzeciej kwarty. Jej autorem był Grzegorz Arabas. W całym spotkaniu kołobrzeżanie 20 swoich prób zakończyli tylko pięcioma trafieniami zza linii 6,25 m. Dodajmy, że sztuka ta nie udała się ani razu drużynie Noteci... W tej sytuacji kibice zamiast emocjonować się efektownymi rzutami byli świadkami twardej walki pod tablicami. W dwunastej minucie dwaj środkowi Kotwicy - Jeremaine Williams i Marko Djuric - mieli już po trzy faule na koncie. W końcówce drugiej kwarty akcje gospodarzy nabrały tempa, a po rzutach Hamiltona i Richardsona na 45 sekund przed końcem I połowy kołobrzeżanie doprowadzili do remisu – po 32. Kilkanaście sekund później rzut Djurica dał Kotwicy prowadzenie 34:32.
W pierwszej części zaimponowali walecznością inowrocławianie. Aż 9 zbiórek na swoim koncie zapisał skrzydłowy Mielczarek, a czwórka (Djuric, Williams, Pietrzak i Hamilton) wysokich graczy Kotwicy miała ich na koncie tylko siedem.
Po długiej przerwie obraz gry zupełnie odmienił się. Gospodarzy do boju poderwało trafienie za trzy Arabasa. W chwilę później Hamilton zakończył efektownym wsadem kontratak. W ciągu zaledwie trzech minut kołobrzeżanie uzyskali dziewięciopunktową przewagę. Następnie z każdą minutą ta przewaga rosła. Gdy doszła do 25 punktów obaj trenerzy sięgnęli po… juniorów. – Musiałem posłać do gry juniorów, bo doświadczeni zawodnicy nie mieli serca do walki – tłumaczył po meczu nieco zrezygnowany Żełudok. – Zupełnie nie wiem co się stało z Vitasem po przerwie. Nagle przestał grać – dodał szkoleniowiec Noteci. – Gdy zacieśniliśmy obronę rywale nie mogli oddać rzutu, a dzięki przechwytom przeprowadziliśmy kilka bardzo, mam nadzieję, widowiskowych akcji. Staraliśmy się w tej części meczu zwrócić szczególną uwagę na grę w obronie i chyba to nam się udało –powiedział najskuteczniejszym zawodnik meczu, Blake Hamilton (27 pkt). Widząc przewagę swojego zespołu trener Mariusz Karol zezwolił na grę wychowankom Kotwicy. Na parkiecie widzieliśmy reprezentanta młodzieżowej kadry kraju, Pawła Kikowskiego oraz Marcina Juszczaka i debiutującego w DBL Łukasza Nieszwieca. Ten ostatni na parkiecie spędził 117 sekund zapisując na swoim koncie jedną zbiórkę w obronie. Ostatecznie kołobrzeżanie w hali Milenium pokonali Noteć 94:56 odnosząc najwyższe w tym sezonie zwycięstwo.
Po meczu powiedzieli:
Siergiej Żełudok, trener Noteci Inowrocław: Zabrakło nam sił i ambicji. Nie mamy także rozgrywającego, który poukładałby naszą grę. Dlatego wynik był taki, a nie inny.
Mariusz Karol, trener Kotwicy Kołobrzeg: Mecz ten był etapem przygotowań naszej drużyny do kolejnych pojedynków ze Śląskiem, Turowem i Anwilem. Czeka nas dwutygodniowa przerwa w rozgrywkach, a już przed tygodniem mając świadomość, że kolejnym rywalem będzie Noteć rozpoczęliśmy mikrocykl. Obecnie moi zawodnicy są w fazie ciężkiego treningu. Biegamy po śniegu i dużo czasu spędzamy w siłowni. Stąd dziś byli nieco wolniejsi i mniej dokładni. Po przerwie wszystko wróciło już do normy i efekt był widoczny.
Daniel Korólczyk, rzucający Noteci Inowrocław: Najpierw gdy na parkiecie występowali doświadczeni zawodnicy jakoś nam szło. Później szansę gry dostali młodzi i… nie zawsze udawało nam się trafić do kosza.