Krajobraz po sezonie: Znicz Jarosław
Jarosławski Znicz już prawie od dwóch miesięcy ma przerwę. Zawodnicy i trener rozjechali się do domów, a działacze myślą o kolejnym sezonie.
Znicz zakończył ligę na 10. miejscu – najlepszym w historii klubu. Gdyby nie perturbacje związane z finansami, zapewne powalczyłby o coś więcej, w końcu podczas sezonu zajmował przejściowo nawet trzecie miejsce. – Dla mnie Znicz był „czarnym koniem” tych rozgrywek – mówił Wojciech Kamiński, trener Polonii Warszawa, z którą jarosławianie stoczyli zaciętą walkę o play-off. W podobnym tonie wypowiadali się też szkoleniowcy innych drużyn.
Faktycznie, budowany naprędce; za niewielkie jak na ekstraklasę pieniądze, zespół spisywał się świetnie. – Pokazaliśmy, że warto w nas inwestować. Niestety nie omijały nas problemy, z którymi zresztą borykamy się do tej pory – mówi Tadeusz Matysiak, prezes SSA Znicz.
Motorem napędowym jarosławskiego zespołu byli Amerykanie – najpierw trzech, a później z powodu oszczędności dwóch. John Williamson, Jeremy Chappell i Keddric Mays, należeli do najlepszych graczy ligi. – Okres spędzony w Zniczu wspominam bardzo mile. Myślę, że przy odrobinie szczęścia mogliśmy powalczyć o coś więcej i właśnie trochę tego szkoda. Czy wróciłbym do Jarosławia na kolejny sezon? Jeśli w klubie zostanie trener Dariusz Szczubiał, to jestem za – mówi ten ostatni.
Szkoleniowiec Znicza potwierdził, że skauting jest jego mocną stroną, a zawodnicy zza Oceanu obdarzyli go sporym zaufaniem. – Mieliśmy taką kadrę na jaką było nas stać. Udało się nam trafić z transferami, co nie zawsze się zdarza. Ponadto udało się poukładać drużynę, tak że każdy wiedział co ma robić na boisku. Mieliśmy coś do udowodnienia, przecież przed sezonem skazywano nas na pewny spadek – podkreśla trener Szczubiał.
Znicz sprawił kilka niespodzianek, a kibicom w pamięci na długo zostaną niesamowite wygrane nad Polpharmą Starogard Gdański, Basketem Poznań, czy też Czarnymi Słupsk. – Udowodniliśmy, że nie można nas przekreślać. W każdym meczu, nawet z teoretycznie silniejszym rywalem walczyliśmy. Mimo zrealizowania celu jakim było utrzymanie nie szliśmy na minimalizm i staraliśmy się walczyć o wyższe lokaty. Przy odrobinie szczęścia gralibyśmy w play-offach – dodaje skrzydłowy Tomasz Zabłocki.
Jednocześnie włodarze klubu myślą o przyszłości i szukają wsparcia. – Bez sponsora strategicznego sobie nie poradzimy. Uważam, że dla firmy która chciałaby się reklamować za naszym pośrednictwem możemy być niczym kura znosząca złote jajka, bo gramy w najwyższej klasie rozgrywkowej za nieporównywalnie mniejsze pieniądze niż inwestuje się w inne zespoły. Chociaż kontrakty zawodników i trenera się skończyły, to jesteśmy z nimi w kontakcie – mówi prezes Matysiak.
Jarosławianie nie mają dużo czasu, bo pierwsze weryfikacje kluby Tauron Basket Ligi przejdą już na koniec czerwca. – W pierwszej kolejności chcemy rozliczyć się ze wszelkich zobowiązań. To jest najważniejsze. Cały czas zachęcamy lokalnych przedsiębiorców do pomocy i reklamy za naszym pośrednictwem – podsumowuje Roman Śliwiński, szef rady nadzorczej Znicza.