Energa Czarni - PBG Basket (1:0): Emocje do końca
Energa Czarni Słupsk pokonali na własnym parkiecie PBG Basket Poznań 82:81, lecz w końcówce meczu stracili Tyrone’a Brazeltona.\r
Amerykanin podczas odważnego wejścia pod kosz 40 sekund przed końcem zderzył się z Robertem Tomaszkiem i doznał kontuzji kolana. – Nie jest to zwykłe stłuczenie, lecz niestety coś poważniejszego. Nasz rozgrywający prawdopodobnie nie zagra już do końca sezonu – mówił zaraz po zakończeniu spotkania trener Czarnych Dainius Adomaitis.
W kolejnym meczu tej serii sytuacja personalna w obu drużynach zmieni się więc diametralnie. W pierwszym spotkaniu w Słupsku goście zagrali bowiem bez swojego podstawowego kreatora gry, Sasy Ocokoljicia, który z powodu spraw związanych ze swoją wizą nie zdołał dojechać na mecz. W kolejnym – jak zapowiedział Dejan Mijatović, szkoleniowiec PBG Basketu – ma być już w pełni gotowy do gry.
Spotkanie otwierające walkę w eliminacjach play-off dla Energi Czarnych i PBG Basketu miało różne oblicza. Zarówno jedna, jak i druga drużyna, potrafiły zdobywać i tracić punkty imponującymi seriami. Sytuacja na parkiecie zmieniała się diametralnie, a niezwykle wyrównana końcówka udowodniła wszystkim, że play-off czas zacząć.
Gdy pod koniec pierwszej kwarty Czarni prowadzili 20:18, sprawy w swoje ręce wzięli Adam Waczyński i Uros Duvnjak, by w trzy minuty wyprowadzić swój zespół na dziesięciopunktowe prowadzenie. Niezwykle skuteczna okazała się jednak odpowiedź trenera Adomaitisa, który postawił na podkoszowy duet Chrisów – Bookera i Danielsa. Imiennicy całkowicie zdominowali grę w polu trzech sekund, wymieniali między sobą niesamowite podania i to Czarni po chwili wygrywali już wyraźnie.
Przy prowadzeniu gospodarzy już czternastoma punktami (57:43) przyszedł czas na kolejny popis poznanian. Dzięki dobrej postawie Andrii Ciricia, a także Zbigniewa Białka i Duvnjaka goście odrobili wszystkie straty, a po pierwszej akcji czwartej kwarty ponownie wyszli na prowadzenie. – Moi zawodnicy pokazali prawdziwy charakter, gdy udało im się zniwelować te czternaście punktów w kilka minut i wrócić do meczu – komentował trener Mijatović.
– Straciliśmy koncentrację. Zawodnicy myśleli, że już wykonali swoją pracę i spotkanie jest wygrane. Jednak nie można tak grać przeciwko takim drużynom jak PBG Basket. Nasi rywale są bardzo solidnym zespołem, bardzo niebezpiecznym, walczą do samego końca – wyjaśniał Adomaitis.
Już do ostatnich sekund gra toczyła się niemal kosz za kosz i obie drużyny robiły wszystko, by ostatecznie szala wygranej została przechylona na ich stronę. Najważniejsza akcja dla końcowego wyniku, według trenera gości, została rozegrana 75 sekund przed końcem, gdy Mantas Cesnauskis podał do ustawionego w rogu boiska Alexa Harrisa, a ten pewnie trafił za trzy, wyprowadzając Czarnych na prowadzenie 80:79. Następnie poznanianie nie wykorzystali swojej szansy i na kosz przeciwników popędził Brazelton, by rozegrać wspomnianą na początku feralną akcję.
W jego miejsce na parkiecie pojawił się Cenauskis i to właśnie on skutecznie wykonał za swojego kolegę dwa rzuty wolne. Szybko i skutecznie odpowiedział Thomas Mobley, a następnie faulowany Marcin Sroka wprowadził jeszcze więcej dramaturgii, marnując dwa wolne. Goście mieli więc 16 sekund na oddanie rzutu, choćby za dwa punkty, który zagwarantował by im zwycięstwo.
Gdy przyjezdni rozgrywali przygotowaną akcję, pięć sekund przed końcem meczu przerwał ją przewinieniem Paweł Leończyk, a poznaniacy wznawiali grę zza linii bocznej. Piłka trafiła do Adama Waczyńskiego, na którego spadła odpowiedzialność za oddanie decydującego rzutu. Zawodnik PBG Basketu zdołał skrócić dystans, jednak i tak był zmuszony rzucać z trudnej pozycji i nie trafił. – To nie był łatwy rzut. Słupszczanie trochę nas zaskoczyli zmianą krycia, przy mnie znalazł się ich środkowy, zabrakło pomocy. Nie udało się zdobyć punktów, trudno. Nawet najlepszym zdarza się spudłować – komentował Waczyński.
– Jestem bardzo niezadowolony z naszej obrony. Powtarzałem moim zawodnikom, że nie możemy robić głupich błędów w defensywie, a i tak je popełnialiśmy. Goście niektóre punkty zdobywali bez asysty obrońców, a piłki przechodziły za plecami naszych graczy. W play-off nie można na coś takiego sobie pozwolić. Jestem zadowolony z wyniku, jednak z samej gry już nie – dodał Adomaitis.
Energa Czarni prowadzą w serii do dwóch zwycięstw 1:0. Kolejny mecz w środę 21 kwietnia, w Poznaniu.