Energa Czarni - AZS: Pewna ręka Bennetta
Celne rzuty wolne Demetrica Bennetta zapewniły Enerdze Czarnym zwycięstwo z AZS 84:81.
Jeszcze nigdy stawka derbów Pomorza Środkowego nie była tak wysoka, jak w ostatniej kolejce sezonu zasadniczego. Zarówno Energa Czarni, jak i AZS Koszalin, walczyli o jak najwyższe miejsce przed fazą pre-play-off. Słupszczanie mieli w pamięci dotkliwą porażkę z pierwszej rundy w Koszalinie i niesieni dopingiem kibiców odnieśli już siódme zwycięstwo z rzędu, gwarantujące szóstą pozycję po sezonie – przyjezdni z kolei zakończyli go na miejscu niżej.
Spotkanie rozpoczęli lepiej Energa Czarni, wśród których brylował Chris Booker. Środkowy gospodarzy wykorzystywał swoją przewagę szybkości i skoczności nad Ime Oduokiem i zdobył dla swojego zespołu sześć pierwszych punktów – w całej kwarcie miał ich 12. Koszalinianie odpowiadali skutecznymi rzutami z dystansu oraz starali się wykorzystać przewagę Georga Reese`a nad pilnującym go Marcinem Sroką. Gościom szybko udało się wykluczyć przynajmniej na pewien czas z gry kapitana Czarnych, który po sześciu minutach meczu miał na swoim koncie już trzy faule.
Srokę zastąpił Paweł Leończyk, który w pamięć obserwatorów zapadł przede wszystkim dzięki niesamowitemu blokowi na usiłującym włożyć piłkę do kosza Oduoku. Młody skrzydłowy po tej akcji potrzebował chwili oddechu, ponieważ siła Nigeryjczyka podczas wyjścia w powietrze była ogromna. Czarni z minuty na minutę grali coraz lepiej i wydawało się, że przejmą pełną kontrolę nad spotkaniem. W połowie drugiej kwarty prowadzili już 37:31, a ich zespołowa i przemyślana gra w ataku skutkowała kolejnymi efektownymi asystami.
Zawodnicy z Koszalina nie zamierzali się jednak poddawać, ponieważ do Słupska przyjechali z myślą o zwycięstwie. Mimo że słupszczanie nadal grali dobrze, goście zaczęli odrabiać straty, a w koszu lądowały niemal wszystkie ich rzuty. Koszykarze AZS na przełomie drugiej i trzeciej kwarty zdobyli dziesięć punktów z rzędu, nie tracąc przy tym żadnego i to właśnie oni przejęli inicjatywę w chwili, gdy koniec spotkania nieubłaganie się zbliżał.
W szeregi zawodników Energi Czarnych wkradły się nerwy i zaczęli popełniać proste błędy. Tymczasem koszalinianie kontrolowali tempo spotkania i powiększali przewagę. Gdy prowadzili już 67:61 na początku ostatniej kwarty, będący niemal nie do zatrzymania Oduok popełnił swoje czwarte przewinienie. Zastąpił go Adam Metelski, który szybko faulował po raz piąty i do końca meczu na parkiecie musiał przebywać zmęczony już Nigeryjczyk. Goście nie potrafili wykorzystać prezentu od słupszczan, jakim było przewinienie techniczne Bojana Bakicia, chcącego wymusić faul w ataku. Javier Mojica trafił tylko jednego osobistego, a akcja koszalinian była nieudana, mimo ponowienia.
Taka postawa szybko zemściła się na gościach. Na cztery minuty przed końcem meczu Mantas Cesnauskis wyprowadził swój zespół na długo oczekiwane prowadzenie i od tej chwili trwała zacięta walka kosz za kosz. W decydujących momentach sprawy w swoje ręce wziął Demetric Bennett, który 90 sekund przed końcem trafił z dystansu i Czarni wygrywali 78:77. Nerwy zaczęły puszczać graczom obu zespołów, a Sroka starł się z Oduokiem. Zamieszanie starał się wykorzystać Dante Swanson, ale jego samotny rajd zakończył się faulem obrońcy i, ku zaskoczeniu, dwoma niecelnymi rzutami wolnymi. Faulowany Bennett świetnie radził sobie na linii osobistych, a koszalinianie potrafili odpowiadać już tylko rzutami dwupunktowymi. Gdy do końca spotkania pozostało pięć sekund, a koszalinianie mieli przeprowadzić ostatnią akcję, Igor Milicić popełnił błąd przy wprowadzaniu piłki do gry i słupszczanie nie oddali już zwycięstwa.