Polpak - Prokom Trefl: Dylewicz dał finał!
Filip Dylewicz trafił spod kosza na dwie sekundy przed końcem dogrywki, a Prokom Trefl pokonał Polpak 96:94.
Stan rywalizacji: Prokom Trefl - Polpak 4:2
Od mocnego uderzenia rozpoczęli szósty mecz półfinału koszykarze Prokomu. Po niespełna trzech minutach goście prowadzili już 8:0, a sześć punktów zdobył Mustafa Shakur. Po czasie wziętym przez trenera Mihailo Uvalina wreszcie pierwsze punkty dla gospodarzy zdobył Paweł Kikowski. Przewaga przyjezdnych jednak rosła i wkrótce prowadzili już 13:2. Taka różnica długo się utrzymywała, ale chwila przestoju zawodników trenera Tomasa Pacesasa spowodowała, że po dwóch trójkach gospodarzy (Dixon i Kikowski), szybko stopniała tylko do jednego punktu (16:15).
Sytuacja na parkiecie zmieniała się jednak błyskawicznie. Kilka niepotrzebnych strat Polpaku i po chwili 26:18 prowadziła ekipa z Sopotu by pierwsze dziesięć minuty gry wygrać ostatecznie 28:24. Udany dla gości początek drugiej części spotkania spowodował, że na tablicy świetlnej po chwili widniał wynik 34:24.
Prokom praktycznie całkowicie kontrolował grę w drugiej kwarcie. Gospodarze byli bezradni, szczególnie w grze ofensywnej i walce na tablicach. Koszykarze z Sopotu w pierwszej połowie byli aż trzykrotnie skuteczniejsi w tym elemencie gry (16:5!), a najlepiej tę nieporadność zawodników Mihajlo Uvalina mogłaby zilustrować akcja z 19 minuty, kiedy to Milan Gurović po własnym niecelnym rzucie dwukrotnie zbierał piłkę by w końcu umieścić ją w koszu. Co ciekawe Prokom miał tyle samo zebranych piłek w ataku co Polpak na własnej tablicy. Dlatego prowadzenie mistrzów Polski 49:37 po pierwszej połowie było całkowicie uzasadnione.
Po przerwie, nie tyle Polpak zaskoczył, ale coś się zacięło w ekipie Sopotu i krok po kroku gospodarze zmniejszali straty do Prokomu. Po dwóch trójkach Dixona i celnych wolnych Brkica Polpak przegrywał jedynie 58:57 i mecz praktycznie rozpoczął się od nowa. Chwilę później po celnym rzucie Vladimira Ticy to świecki zespół prowadził już 59:58. Szkoleniowiec gości eksperymentował ze składem - w tym czasie szansę na prowadzenie gry swojego zespołu dostali trzej rozgrywający. Ale i świetny do przerwy Shakur, Tim Kisner czy Igor Milicić tym razem się nie sprawdzili. Goście nadal dominowali na tablicach, ale dziwić mogła bardzo duża ilość strat, tym bardziej że część z nich była niewymuszona.
To była woda na młyn gospodarzy, którzy poczuli szansę i złapali wiatr w żagle. Przed końcem trzeciej kwarty kolejną trójkę trafił Dixon i Polpak prowadził 64:63. Filigranowy rozgrywający był też głównym aktorem ostatniej, niezwykle emocjonującej, części meczu. To jego punkty i podania do kolegów w głównej mierze sprawiały, że miejscowi utrzymywali kilkupunktowe prowadzenie. Ale w końcówce kapitalną zmianę dał Filip Dylewicz, który bardzo mocno zaangażował się zarówno w grę obronną jak i atak. Właśnie jego rzut z dystansu, równo na minutę przed końcem meczu, doprowadził do remisu po 80. Ostatnie sześćdziesiąt sekund to gra nerwów. Najpierw wolne trafił Shakur, trójką odpowiedział Kikowski (asysta Dixona), a faulowany Slanina wykorzystał tylko jeden z przysługujących rzutów i na dziewięć sekund do końca był remis 83:83. Piłkę mieli gospodarze, a na solowe popisy zdecydował się Chris Garner. Jego rzut okazał się niecelny i do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka.
W niej prym wiedli Filip Dylewicz i Nikola Lepojević. Nieskuteczny w regularnym czasie Serb (1/7) zmienił Garnera, który popełnił piąte przewinienie, ale tym razem popisywał się celnymi rzutami. Dogrywka była tak wyrównana jak druga połowa i na 29 sekund przed jej zakończeniem znów był remis po 94. Po czasie wziętym przez trenera Tomasa Pacesasa piłkę miał Prokom, a na rzut zdecydował się Pape Sow, ale nie trafił. Piłkę wywalczył Mustafa Shakur, podał do Dylewicza, a ten zdobył punkty spod kosza i na 2,5 sekundy przed końcową syreną Prokom prowadził 96:94.
Odpowiedzialność za końcowy wynik wziął Dixon, ale nie zdążył nawet rzucić do kosza i tym samym mistrzowie Polski znów zagrają w finale DBE. Polpakowi pozostaje walka o brązowy medal z Asco Śląskiem.