Polpak - Atlas Stal: Wybronili się
Po niesamowitym meczu Polpak wygrał z Atlasem Stalą jedynie 77:71, mimo że w trzeciej kwarcie prowadził 20 punktami.
Freeman i Fey w pierwszej piątce Stali, Fey razem z Przybyszewski – od początku spotkania swoich przeciwników chciał zaskoczyć trener Kowalczyk. Ale to niezawodny Bobby Dixon otworzył wynik meczu rzutem za 3. Później jednak niespecjalnie mu szło. Brakowało asyst, punktów, popełnił szybko dwa przewinienia i zastąpić go musiał Chris Garner. Ten z kolei, obchodząc 33 urodziny, w pierwszych minutach po wejściu na parkiet imponował przede wszystkim doświadczeniem. Widać, że jest to gracz, który świetnie potrafi się ustawić czy zrobić sobie miejsce do rzutu, wykorzystując przy tym niezdecydowanie bądź złe ustawienie obrońcy.
Obie drużyny jednak w pierwszej kwarcie bardziej rozczarowały niźli zachwyciły, a Stal lepsza była ledwie o punkt od gospodarzy (17:16). Tak jak Polpakowi brakowało na początku Dixona, tak można było odnieść wrażenie, że za dużo dobrego w swojej drużynie ma Andrzej Kowalczyk. Świetne zagrania indywidualne w końcowej fazie poszczególnych akcji wydawały się w efekcie nieprzemyślanymi. Rotacja w składzie była imponująca ale bardziej jeśli chodzi o ilość niż o jakość. Dziesięciu graczy pojawiło się w 10 minut na parkiecie, a szansy na grę nie dostali tylko Kruk i...Boykin, bez którego jeszcze niedawno trudno byłoby sobie wyobrazić grę Stali.
Dobrą zmianę w Stali dał Marcin Sroka, na którego szczególnie na początku drugiej kwarty, recepty nie mogli znaleźć zawodnicy Mihailo Uvalina. Cztery celne rzuty za 2, do których skrzydłowy Atlasa pod koniec pierwszej połowy dołożył akcję 2+1, to punkty które potrzebne były gościom szczególnie, że dzisiejszego wieczoru nie trafiał Wojciech Szawarski, który w pierwszej połowie zagrał jedynie przez pięć minut.
Obraz meczu przez 20 minut nie zmieniał się generalnie od początku, trenerzy obu drużyn preferowali grę pod kosz, gdzie na swoje szanse liczyli Hicks, Brkic i Tica z jednej strony oraz Przybyszewski, Fey, Oden, Sroka z drugiej. Goście byli skuteczniejsi ale za to mieli więcej strat i częściej faulowali, dając tym samym gospodarzom szansę na utrzymanie się w grze rzutami wolnymi.
Po przerwie w piątce Polpaku Nikola Lepojević zastąpił słabo dysponowanego Harrisa. Z kolei w Stali Cota zastąpił Hughesa, a Szawarskiego Freemana. Lepiej na zmianach wyszedł Uvalin bowiem jego drużyna już po niespełna 2 minutach zbudowała 6 punktową przewagę (43:37). Wzięty przez trenera Kowalczyka czas i zamiana Szawarskiego na skutecznego w pierwszej połowie Srokę nie dość, że nie przyniosła efektów to jeszcze pogorszyła sprawę. Gospodarze złapali wiatr w żagle, a ich przewaga urosła do 14 punktów (53:39). Myśli żadnej w ataku gości wydać nie było, a jednak Kowalczyk konsekwentnie stawiał na Eda Cotę, który nie miał najlepszego dnia. Na domiar złego przyjezdni pozwolili na to by Dixon zaczął trafiać i Polpak na 12 minut do końca spotkania prowadził już różnicą 21 punktów (63:42). Dopiero wówczas trener Kowalczyk zmienił Cotę na Hughesa.
Przed rozpoczęciem ostatniej kwarty gospodarze chyba przekonani byli już o zwycięstwie. Przestali grać w ataku, a w obronie nie radzili sobie z dynamicznym stylem narzuconym przez Hughesa. 0:16 przegrane pierwsze 5 minut tej części meczu wprawiło w zdumienie kibiców, trenera Uvalina i chyba samych zawodników Polpaku. Na tablicy świetlnej zrobiły się tylko 3 punkty przewagi (65:62) dla Polpaku, ale wtedy za trzy trafił Garner. Jednak na fali był Atlas Stal i zapowiadała się niezwykle emocjonująca końcówka.
I faktycznie serca kibiców wystawione były na ciężką próbę. Gospodarze sporo zawdzięczają Ericowi Hicksowi. Gwiazdor Polpaku imponował kapitalną grą w obronie, obok 3 (!) bloków w tym fragmencie (w tym kluczowego przy rzucie za 3 na Kadziulisie) kibice mogli podziwiać fantastyczną pracę niewidoczną w statystykach. Goście walczyli o końcowy triumf jak tylko mogli, czasami nawet bezmyślnie (faul techniczny Odena), ale koniec końców szaleńcza pogoń przez całą czwartą kwartę nie przyniosła efektu. Na nic zdały się profesorskie wręcz wyczyny Hughesa i dwa punkty trafiły na konto Polpaku.
Kibiców z Ostrowa szokować może sposób wykorzystania, a w zasadzie jego brak, Wojciecha Szawarskiego. Po fenomenalnym występie w meczu z Asco Śląskiem w spotkaniu z Polpakiem był cieniem samego siebie.
Zwycięstwo Polpaku będzie z pewnością gorzko smakowało Lepojeviciowi, który odniósł kontuzję jednego z palców prawej ręki. To co się stało było szokiem dla drużyny – mówił po spotkaniu trener Uvalin – nieczęsto w życiu ogląda się coś takiego. Kontuzja wyglądała rzeczywiście paskudnie, a Eric Hicks słuchając słów trenera, skrzywił się mocno na wspomnienie tego zdarzenia. Na gorąco mówiło się o złamaniu palca wskazującego prawej ręki, ale na chwilę obecną diagnoza lekarska wyklucza to najgorsze z możliwych rozwiązań. Na ostateczne orzeczenie trzeba jeszcze poczekać, ale raczej zawodnika w kolejnym meczu ligowym, do którego zostało 10 dni, nie zobaczymy. To duża strata dla świeckiej ekipy bo gracz ten naprawdę dobrze zaczął się prezentować będąc skuteczną alternatywą dla podstawowych obwodowych koszykarzy Polpaku.