Jared Homan: Normą double-double
- Brakuje mi stabilizacji formy. Normą powinno być double-double w każdym meczu - mówi Jared Homan, środkowy Asco Śląska.
Michał Hernes: Pańska gra mocno przyczyniła się do zwycięstwa w meczu z Polpharmą. Jak pan skomentuje to spotkanie?
Jared Homan: Pierwsza połowa nie była zła w naszym wykonaniu, ale w drugiej na pewno prezentowaliśmy się już lepiej. W pierwszej kwarcie przeciwnicy mnie podwajali, więc grało mi się naprawdę trudno. Z tego powodu dużo piłek odgrywałem na obwód do moich partnerów. I to oni wtedy punktowali. Po przerwie wreszcie się rozegrałem i zacząłem grać skuteczniej. Myślę, że brakuje mi stabilizacji formy. Normą powinno być double-double w każdym meczu. To mój cel, do którego będę dążył.
Polpharma znajduje się w dolnych rejonach tabeli, ale mimo to mieliście sporo problemów na początku. Dlaczego?
Wydaje mi się, że dało o sobie znać zmęczenie spowodowane długą podróżą i powrotem do Polski. Dlatego początkowo brakowało nam szybkości i świeżości. Łatwo nie jest. Na szczęście w drugich dwudziestu minutach graliśmy z większą determinacją. Musieliśmy ciężko zapracować na tą wygraną.
Na razie doskonale spisujecie się w Pucharze ULEB, ale gorzej szło Wam w DBE. Teraz ta gra się wyrówna?
Mam taką nadzieje. Myślę, że z meczu na mecz coraz bardziej widać, że zaczynamy tworzyć zgraną drużynę. Patrząc na nasze wyniki można powiedzieć, że wreszcie jest postęp. Należy też pamiętać, że pojawiło się kilku nowych zawodników, którzy potrzebowali czasu na to, by zgrać się z zespołem i nauczyć naszego stylu gry. Moim zdaniem to właśnie był najważniejszy problem. Teraz wszyscy się zgrali i od razu widać różnicę. Sądzę, że nadejdzie taki moment, że w obu rozgrywkach będziemy prezentować równy i lepszy poziom.
W piątkowym spotkaniu widać było, że bardzo dobrze układa się Panu współpraca z Rashidem Atkinsem.
Tak, to bardzo dobry rozgrywający. Zawsze potrafi znaleźć partnera, który aktualnie znajduje się na czystej pozycji.
A jakie jest Pańskie zdanie na temat innych graczy podkoszowych, takich jak Stević czy Gai?
To dobre chłopaki, które mogą cię natchnąć do jeszcze lepszej gry i wesprzeć pod koszem. Poza tym odciążają mnie. To bez wątpienia ma kolosalne znaczenie. Szczególnie dla zawodnika podkoszowego.
Czasami gra Pan jako środkowy, a Stevica przesuwa się na pozycję silnego skrzydłowego. To ciekawe ustawienie…
Na dobrą sprawę obaj możemy spokojnie wymieniać się na pozycjach 4-5. To naprawdę komfortowe i wygodne. Tak właśnie powinien wyglądać silny klub.
Stević także często dogrywa do Pana piłki...
My, wysocy gracze zawsze musimy trzymać się razem. To ułatwia nam grę, natomiast utrudnia życie defensywnym zawodnikom rywali. Nie wiedzą, na kim się skoncentrować i w tym momencie każde podwojenie to spore ryzyko.
Polepszyły się już Pańskie relacje z trenerem?
Rozumiemy się wzajemnie. Ja rozumiem jego rolę jako trenera, zaś on moją jako zawodnika. Znamy swoje miejsca w tej drużynie. Wszystko wygląda już o niebo lepiej.
Zauważyłem, że lubi Pan długo przebywać na parkiecie...
Zgadza się, ale przy dwóch meczach w tygodniu to nie jest problem. Lubię gdy daje mi się dużo czasu na to, bym zaprezentował pełen arsenał swoich możliwości. Myślę, że wszyscy koszykarze lubią, jak daje im się sporo minut.