1
Energa Trefl Sopot
4pkt
2
Górnik Zamek Książ Wałbrzych
4pkt
3
WKS Śląsk Wrocław
4pkt
4
Legia Warszawa
4pkt
5
MKS Dąbrowa Górnicza
4pkt
6
AMW Arka Gdynia
4pkt
7
Anwil Włocławek
3pkt
8
Zastal Zielona Góra
3pkt
9
Tauron GTK Gliwice
3pkt
10
Energa Czarni Słupsk
3pkt
11
King Szczecin
3pkt
12
PGE Start Lublin
3pkt
13
Dziki Warszawa
3pkt
14
Miasto Szkła Krosno
2pkt
15
Tasomix Rosiek Stal Ostrów Wielkopolski
2pkt
16
Arriva Lotto Twarde Pierniki Toruń
2pkt

Łukasz Frąckiewicz: Nie byłem gotowy na EuroCup

Autor:
Łukasz Frąckiewicz: Nie byłem gotowy na EuroCup
Przeczytasz w 6 minut

- Zdaję sobie sprawę, że mogę już nigdy nie mieć oferty z poziomu EuroCup i dlatego mocno się nad tym zastanawiałem, ale uznałem, że na razie to jeszcze nie jest ten moment. Zawsze miałem taki pomysł na siebie, by wspinać się po kolei na tej drabinie, a nie robić wielkie skoki - mówi Łukasz Frąckiewicz, zawodnik Dzików Warszawa.

Karol Wasiek: Czy oglądasz jeszcze mecze Euroligi?

Łukasz Frąckiewicz, zawodnik Dzików Warszawa: Tak. Jestem wielkim fanem Euroligi, staram się być na bieżąco z wydarzeniami w Eurolidze i oglądać jak najwięcej meczów w danej kolejce. Czasami nawet po dwa spotkania dziennie.

Czy są gracze, których szczególnie obserwujesz?

- Bardzo lubię oglądać w akcji Nikolę Milutinova z Olympiacosu, który gra bardzo inteligetnie. Dobrze się porusza w strefie podkoszowej, umie wykańczać akcje floaterami. Niedawno na treningu trener Legovich śmiał się, że razem z Bennem (przyp. red. Bennet Vander Plas) zagraliśmy jak Jokić z Milutinovem. Do grona graczy, których uważnie obserwuję, dodałbym także Vincenta Poiriera, który świetnie sobie radzi w grze typu pick&roll. To atleta, który stawia dobre zasłony, wszystko robi bardzo dokładnie.

O tobie w środowisku też jest taka opinia: gracz inteligentny, który dobrze czyta grę.

- Kiedy wchodziłem do PLK miałem duże szczęście, że trafiłem na trenera Frasunkiewicza, który zwracał bardzo dużą uwagę na scouting, przygotowanie merytoryczne i myślę, że to mi dużo dało. U trenera Gronka nauczyłem się grania szybkiego. Trener zwracał uwagę na detale - kąty zasłon, realizację zagrywek. Ja miałem bardzo duże szczęście, że w tych latach młodzieńczych trafiłem na tak dwóch świetnych trenerów.

Jak często Jakub Nizioł dzwonił do ciebie w off-season, by namówić na podpisanie umowy ze Śląskiem Wrocław?

- Oj… dużo było tych telefonów (śmiech). Z Kubą mamy bardzo dobry kontakt. W wakacje często rozmawialiśmy. Myślę, że w Śląsku stworzylibyśmy ciekawy duet, ale życie tak napisało scenariusz, że znów staniemy po dwóch stronach barykady.

Razem rozegraliśmy bardzo fajny sezon w Bydgoszczy, choć pozostał niedosyt, bo nie udało się załapać do fazy play-off. Zabrakło naprawdę bardzo niewiele do tego, by znaleźć się w pierwszej “ósemce”. Corey Sanders napędzał naszą grę, a Jakub Nizioł latał nad koszami. Byliśmy zgraną paczką ludzi pod okiem trenera Artura Gronka.

Pamiętam, że w trakcie sezonu doszedł do nas wtedy Adrian Bogucki, bo ja w styczniu nabawiłem się poważnej kontuzji kolana. Wypadłem z gry na dłuższy okres.

Masz już za sobą kilka poważnych urazów…

- To prawda. To są trudne momenty pod kątem mentalnym. Inni trenują, a ty musisz ciężko zasuwać na siłowni, by wrócić do optymalnego stanu zdrowia. Następnie ten okres po powrocie na boisko też nie jest łatwy. Możesz czuć się zdrowy, sprawny, a na parkiecie wszystko dzieje się trzy razy szybciej. Masz niekontrolowane skoki, upadki czy zderzenie z innymi graczami. A tego przecież nie da się zaplanować czy wyćwiczyć w trakcie rehabilitacji.

Nie ma takiej rehabilitacji, która by cię przygotowała w 100 procentach do wejścia na parkiet i zagrania meczu. To jest - moim zdaniem - niemożliwe.

Pamiętam, że w Anwilu miałem taką sytuację, na którą zupełnie nie byłem gotowy. Lekarz dał mi zielone światło. Mieliśmy wtedy spotkanie ze Stalą Ostrów Wielkopolski, a następnie graliśmy w ENBL z zespołem z Czech. Byłem umówiony z trenerem Frasunkiewiczem, że wystąpię w rozgrywkach ENBL.

Jednak w trakcie spotkania ze Stalą Szymon Szewczyk nabawił się urazu barku i trener Frasunkiewicz zawołał mnie: “Frącek, dawaj!”. To akurat mi fajnie pomogło, bo nie miałem czasu się zastanawiać i myśleć na temat powrotu. Musiałem wejść i grać. Pamiętam, że wygraliśmy ze Stalą, a mecze z tą drużyną we Włocławku zawsze były podwójnie ważne.

Dlaczego latem nie wybrałeś oferty WKS Śląska Wrocław, klubu, który gra w rozgrywkach EuroCup?

- Śląsk i GTK były pierwszymi klubami, które wysłały jasny sygnał, że widzą mnie w składzie. Nad ofertą Śląska długo się zastanawiałem, bo granie w EuroCup to jest duże wyróżnienie, można mówić, że to spełnienie marzeń dla wielu polskich graczy.

Euroliga jest dla zawodników, którzy grają w PLK obecnie nieosiągalna, ale EuroCup też jest dużym sprawdzianem, żeby zobaczyć, jak to jest rywalizować z koszykarzami z wyższego poziomu, którzy aspirują do grania w Eurolidze.

Oczywiście EuroCup był bardzo kuszący, ale uznałem, że na tym etapie kariery nie jestem jeszcze na to gotowy. Miałem wcześniej tylko małe przetarcie z Anwilem w rozgrywkach ENBL. Nie chciałem od razu wskakiwać na głęboką wodę, dlatego uznałem, że lepiej zacząć od pełnego sezonu w ENBL z Dzikami Warszawa. To takie przetarcie przed zagraniem w wymagających rozgrywkach europejskich, choć warto podkreślić, że ENBL rośnie w siłę, idzie cały czas do góry.

Zdaję sobie sprawę, że mogę już nigdy nie mieć oferty z poziomu EuroCup i dlatego mocno się nad tym zastanawiałem, ale uznałem, że na razie to jeszcze nie jest ten moment. Zawsze miałem taki pomysł na siebie, by wspinać się po kolei na tej drabinie, a nie robić wielkie skoki.

Kiedy pojawiła się oferta z Dzików? Czy byłeś tym zaskoczony?

- Niekoniecznie, bo słyszałem, że klub już rok temu był mną wstępnie zainteresowany. Miałem to z tyłu głowy. W tym off-season klub wykonał konkretny krok. Zainteresowanie przerodziło się w telefon od głównego trenera i poważną ofertę.

Podobało mi się w Dzikach to, że klub był bardzo konkretny na rynku transferowym. Trener zrobił research na mój temat. Rozmowa była merytoryczna.

Czy ty też zrobiłeś research na temat trenera?

- Tak. Dzwoniłem do znajomych trenerów, żeby uzyskać nieco informacji na temat Marco Legovicha. To nowa osoba w naszym środowisku, więc chciałem się dowiedzieć, jaki preferuje styl grania i trenowania. Otrzymałem pozytywny feedback.

Trener w wywiadach przedsezonowych mówił o tempie grania, które - jego zdaniem - w PLK nie jest zbyt szybkie. Czy tę informację też przemycił w rozmowie przed podpisaniem umowy?

- Tak. Dużo czasu poświęcił elementowi grania na większej intensywności. Trener kładzie na to duży nacisk, by tych posiadań było jak najwięcej. W pre-season bardzo ciężko pracowaliśmy, by móc sprostać tym oczekiwaniom.

Mam nadzieję, że na każdy mecz będziemy wychodzić z takim nastawieniem, żeby jak najmocniej grać w obronie, by to finalnie przekładało się na szybki atak i zdobywanie łatwych punktów.

Jak się tobie podoba takie bieganie? W GTK raczej nie było takiej gry…

- U trenera Turkiewicza na pewno ta gra była dużo wolniejsza. Należy jednak pamiętać, że mieliśmy takich zawodników, którzy dobrze odnajdywali się w takim systemie - Mario Ihring, Martins Laksa czy Chris Czerapowicz. Mieliśmy zespół, który preferował taką grę, ale przyjście nowego trenera (Boris Balibrea) sprawiło, że nasza gra nieco się odmieniła. Zawsze biegać i grać szybciej. Myślę, że dojście Mike’a Oguine’a było też takim momentem przełomowym. Mike świetnie czuł się w takiej grze. Lubił pchać piłkę do przodu. 

Ogólnie nie miałem większego problemu z przystosowaniem się do tego, by grać w ten sposób. U trenera Gronka też mieliśmy duże nastawienie na to, żeby biegać i szukać łatwych punktów z kontraktów. Trener Gronek - podobnie jak Marco Legovich - zwracał uwagę na dużą liczbę posiadań. Byłem z taką koszykówką już zaznajomiony.

W jaki sposób przygotowywałeś się do tego sezonu?

- Mam trenera od przygotowania motorycznego, z którym mam kontakt od czasów mojej drugiej operacji. Jemu ufam pod kątem motoryczno-siłowym. Mam także w Bydgoszczy trenera, z którym ćwiczę technikę biegania i poruszania się po boisku. Elementy koszykarskie rozwijałem pod okiem Kuby Dłuskiego, który w wakacje zaczął prowadzić treningi indywidualne. Zaczął to robić razem z Piotrem Derdą. Wiem, że pod ich okiem pracował Luke Petrasek, który w wakacje mieszkał w Bydgoszczy.

 

 

Sportowy ORLEN

Najnowsze aktualności

Najnowsze multimedia

91 zdjęć14.10.2025

Górnik Zamek Książ Wałbrzych - WKS Śląsk Wrocław

Zobacz także
Zapisz się do newslettera

Przed każdą kolejką ORLEN Basket Ligi wysyłamy do kibiców i dziennikarzy newsletter, który zawiera ważne informacje o nadchodzących wydarzeniach oraz linki do najciekawszych wiadomości.

Dziękujemy za zapisanie się do newslettera!

Dziękujemy za zapisanie się na nasz newsletter ORLEN Basket Ligi! Teraz będziesz na bieżąco z najważniejszymi informacjami o nadchodzących wydarzeniach i najciekawszymi wiadomościami. Cieszymy się, że jesteś z nami!

Śledź nas w mediach społecznościowych