Skibniewski: Pozytywne nastawienie
- W środę graliśmy z Anwilem, w sobotę będziemy mieli przyjemność zmierzyć się z Zastalem, a więc kolejnym zespołem z czołowej szóstki, w której nas zabraknie. Będzie to dla nas dobry test przed kolejną rundą TBL- mówi Robert Skibniewski, rozgrywający Śląska Wrocław przed meczem z Zastalem Zielona Góra.
Łukasz Michniewicz: Po dość niespodziewanym zwycięstwie w ćwierćfinale Intermarché Basket Cup jedziecie do Zielonej Góry na półfinałowy mecz z Zastalem Zielona Góra. Z jakim nastawieniem wyjedziecie z Wrocławia?
Robert Skibniewski: Jak najbardziej pozytywnym. Poznaliśmy tamtejszą halę, dobrze się w niej czujemy. Już raz pokonaliśmy tam Zastal i to dobrze wróży nam przed najbliższym spotkaniem. Przygotowujemy się do tego meczu należycie, przed wyjazdem będziemy mieli jeszcze dwa treningi i odprawę taktyczną. Po raz pierwszy zagramy z zielonogórzanami prowadzonymi przez trenera Mihailo Uvalina, także ciekaw jestem jak to będzie wyglądało na boisku.
W Zastalu nie ma już Pervisa Pasco, środkowego, który w trakcie sezonu wzmocnił ten zespól. Czy odejście takiego gracza może wpłynąć na grę Waszych rywali?
- Można na to patrzeć inaczej – Zastal wystąpi przeciwko nam w takim składzie, jak w ostatnim pojedynku między naszymi drużynami. Przygotowujemy się na nich pod kątem tych zawodników, którzy tam są i myślę, że ta zmiana nie wpłynie na jakość rywalizacji.
Wracając do Waszego występu we Włocławku – dobrze zaczęliście mecz, objęliście prowadzenie, a potem udało Wam się wrócić do gry w czwartej kwarcie i wygrać. Czy to kwestia dobrego przygotowania mentalnego do spotkania?
- Tak, myślę że byliśmy dobrze przygotowani. Co ważne, mimo że przegraliśmy poprzednie mecze z Anwilem, wiedzieliśmy jakie błędy o tym zdecydowały i zrobiliśmy wszystko, by je wyeliminować. Cieszę się, że nam się to udało i w końcu z nimi wygraliśmy. Poza tym, wiedzieliśmy że Anwil chce zdobyć puchar, takie były ich deklaracje, a to też trochę nakręca do walki. Cóż, startowaliśmy z trudniejszej pozycji, bo jako teoretycznie słabszy zespół graliśmy na wyjeździe i jako jedyni w tej rundzie zdaliśmy ten egzamin. Jesteśmy takim zespołem, który chce robić postępy z meczu na mecz. Takie są nasze deklaracje i to staramy się wcielać w życie. Z tego wynika nasza postawa, która pozwoliła nam sprawić jednak niespodziankę.
Myślicie o tym, by wygrać Intermarché Basket Cup, czy bardziej zajmują Was jednak mecze kolejnej rundy Tauron Basket Ligi?
- Nie obarczamy siebie presją zdobycia Pucharu Polski. Ważne jest dla nas, by wygrać kolejny mecz. W środę graliśmy z Anwilem, w sobotę będziemy mieli przyjemność zmierzyć się z Zastalem, a więc kolejnym zespołem z czołowej szóstki, w której nas zabraknie. Będzie to dla nas dobry test przed kolejną rundą TBL. Teraz budujące dla nas jest to, że w ważnych momentach meczu z Anwilem pokazaliśmy charakter. Mam duży szacunek dla moich kolegów za ten występ i jestem z nas dumny.
Pan też może być z siebie zadowolony. W dogrywce trafił Pan za trzy z faulem – rzadki wyczyn, prawda?
- Tak, ale myślę bardziej o tym, że ostatnio spadła mi skuteczność w rzutach zza łuku. Pracuję nad tym i mam nadzieję, że efekty tego przyjdą już wkrótce. Na razie najważniejsze jest zwycięstwo, a nie popisy indywidualne.
We Włocławku znów zagrał Pan niemal 40 minut. Jest Pan o to często pytany, ale czy czuje się Pan przygotowany do sytuacji, w której zagra w najbliższy weekend dwa takie mecze?
- Nie będzie problemu. Nawet rok temu, gdy grałem w Polpharmie Starogard Gdański miałem przyjemność zagrać w tak intensywnym turnieju właśnie o Puchar Polski. W półfinale pokonaliśmy Prokom, zaś w finale Anwil i też grałem ponad 35 minut w meczu. Najważniejsza rzecz, to pozytywne nastawienie. Jeśli tak się będę czuł, to nie ważne czy zagram czterdzieści minut czy pięć. Koniec końców liczy się dobra gra i zwycięstwo zespołu.