1
Anwil Włocławek
10pkt
2
Trefl Sopot
10pkt
3
Górnik Zamek Książ Wałbrzych
9pkt
4
King Szczecin
8pkt
5
MKS Dąbrowa Górnicza
8pkt
6
Legia Warszawa
8pkt
7
Tauron GTK Gliwice
8pkt
8
Energa Icon Sea Czarni Słupsk
7pkt
9
Polski Cukier Start Lublin
7pkt
10
Arriva Polski Cukier Toruń
7pkt
11
Dziki Warszawa
7pkt
12
PGE Spójnia Stargard
7pkt
13
WKS Śląsk Wrocław
6pkt
14
Zastal Zielona Góra
6pkt
15
Tasomix Rosiek Stal Ostrów Wielkopolski
6pkt
16
AMW Arka Gdynia
6pkt

Biedny: Technika ma największe znaczenie

Autor:
Biedny: Technika ma największe znaczenie
Przeczytasz w 5 minut

- Jednym przychodzi to łatwiej, drugim trudniej, ale każdy na pewno musi przelać sporo potu i zniszczyć kilka par butów, by wypracować sobie odpowiednią technikę czy to wyskoku czy też samego wsadzenia piłki do kosza - mówi Łukasz Biedny, zwycięzca ubiegłorocznego konkursu wsadów podczas Meczu Gwiazd.

Tomasz Wiliński: Wielu zawodników obawia się rywalizacji z Panem w konkursach wsadów, bo twierdzi, że jest Pan dla nich za dobry. Czy jest Pan już zawodowcem?

Łukasz Biedny: Ciężko odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie. Ze względu na to jak do tego podchodzę i co udało mi się już osiągnąć, można powiedzieć o mnie, że jestem profesjonalistą w tym, co robię. Natomiast patrząc od strony zaplecza, ciężko powiedzieć, że mam profesjonalne warunki do treningu, tak jak zawodnicy grający w lidze. Żeby potrenować, najpierw muszę sobie zorganizować do tego miejsce, czyli wynająć halę ze znajomymi bądź  znaleźć miejsca, gdzie dzięki uprzejmości gospodarzy mogę uczestniczyć w zajęciach i przy okazji potrenować. Co do twierdzenia, że wielu zawodników boi się ze mną rywalizować, to z jednej strony ich rozumiem, a z drugiej nie. Mecz Gwiazd jest dniem, w którym ma być jak najwięcej zabawy i show, a nie rywalizacji.

Czy przygotowuje się Pan jakoś specjalnie do konkursów wsadów? Może opracowuje Pan nawet taktykę?

- Zdecydowanie tak. Jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne, to oczywiście nie można tego osiągnąć tydzień przed konkursem, trzeba na to co najmniej miesiąca, może nawet dwóch, a ze względu na to, że w zasadzie nigdy nie wiadomo o tym na tyle wcześniej, to trzeba być cały czas w formie. Co do taktyki, to można ją wstępnie ustalić przed konkursem, ale z doświadczenia wiem, że często się ona zmienia z jakichś powodów podczas samego konkursu.

Jakie według Pana trzeba mieć predyspozycje, żeby wykonywać najbardziej efektowne wsady?

- Na pewno sporo zaparcia i wiary w samego siebie. Co do warunków fizycznych, to ciężko powiedzieć, wiele rzeczy trzeba wypracować, co często wymaga poświęceń. Jednym przychodzi to łatwiej, drugim trudniej, ale każdy na pewno musi przelać sporo potu i zniszczyć kilka par butów, by wypracować sobie odpowiednią technikę czy to wyskoku czy też samego wsadzenia piłki do kosza. Według mnie to właśnie technika ma tu największe znaczenie.

Pana wsady są efektem naśladowania i kopiowania innych, czy może są to tylko i wyłącznie Pana pomysły?

- W większości niestety kopiuję, ponieważ konkurencja z Zachodu, przeważnie Afro-Amerykanie, nadaje takie tempo rozwoju i pomysłowości, że ciężko za nimi nadążyć, a co dopiero wyprzedzić. Ale staram się wykorzystać moje atuty i robić już wcześniej wykonane rzeczy nieco lepiej, z większą siłą czy też z większej odległości. Mogę się tu pochwalić, że jestem jedynym Polakiem, któremu udało się wykonać wsad nad samochodem  i raczej nielicznym dunkerem, który wykonał ten wsad nad samochodem z dachem, gdzie zazwyczaj inni dunkerzy wykorzystują do tego kabriolet.  

Jak wiadomo, wsady to tylko jeden z elementów koszykówki. Jak Pan sobie radzi na parkiecie podczas normalnego meczu?

- Ciężko mi powiedzieć czy jestem dobry w pozostałych elementach, potrafię kozłować, jestem dość szybki, do tego wysoko skaczę, przez co ciężko mnie zablokować przy rzucie. Za czasów liceum wyróżniałem się w lidze nie tylko skocznością, ale także dobrą grą i sporą ilością zdobytych punktów. W finale zostałem wyróżniony jako jeden z pięciu najlepszych zawodników ligi. No, ale to tylko rozgrywki szkolne, nigdy nie rywalizowałem w prawdziwej lidze, bo nigdy nie dostałem takiej szansy. Trochę pewnie w tym mojej winy, ale również systemu, który nie stawia na to, by pozyskiwać nowych graczy spośród młodzieży szkolnej w gimnazjach, liceach czy też na uczelniach wyższych.  

Chciałby Pan spróbować swoich sił w profesjonalnym klubie koszykarskim?

- Szczerze powiem, że ostanie lata żyłem w przekonaniu, że jest już za późno na zawodową koszykówkę, ale ostatnio coraz częściej myślę o tym, by spróbować i sprawdzić się w grze ligowej. Bo za późno może i jest, ale dla takiej osoby, która nigdy wcześniej nie grała. Ja chciałbym się sprawdzić i chciałbym, żeby jakiś klub dał mi na to szansę. Gdybym dostał jakiś okres próbny, w którym miałbym możliwość nadrobić zaległości taktyczne i wydolnościowe, to chętnie bym z tego skorzystał i na pewno dał z siebie wszystko. A może i udałoby mi się udowodnić, że da się grać i do tego efektownie wsadzać na konkursie wsadów.

Czyli nie dostał Pan żadnej oferty z polskich klubów?

- Niestety nie. Nikt nawet nie pomyślał o tym, żeby sprawdzić mnie na jakichś testach, ale to pewnie dlatego, że nasza liga aż kipi od polskich zawodników na parkiecie.

FIBA postanowiła firmować i promować koszykówkę 3x3, czyli popularny streetball. W niedługim czasie zostanie nawet powołana liga 3x3. Chciałby się Pan znaleźć w takich rozgrywkach?

- Cieszy mnie to, że ktoś nareszcie zdecydował się zainteresować  tym odłamem koszykówki, ale osobiście nie wiem czy kiedyś znajdę się w takiej lidze.
 
Od dawna mówi Pan, że najważniejsze dla Pana jest właśnie promowanie streetballu. Czy ma Pan pomysł jak robić to najskuteczniej?

- Promocja streetballu jak i koszykówki jest dla mnie ważna, ponieważ to świetny sposób na zaaranżowanie wolnego czasu młodzieży. Zamiast siedzieć przed komputerem czy szukać nieraz to niezdrowych przygód, można przyjść na boisko i wyładować swoje emocje poprzez rywalizacje sportową. Dlatego od tego roku funkcjonuje ekipa pod nazwą Basket Show (www.basketshow.pl), która będzie się składać z najlepszych polskich dunkerów, freestylerów i konferansjerów. Będziemy się udzielać nie tylko na streetballach, ale również w szkołach, by zachęcać do gry w koszykówkę od najmłodszych lat. Co do pomysłów typowo streetballowych, to jest ich wiele, może nie jestem twórcą ich wszystkich, ale staram się pomagać w ich realizacji ile tylko mogę. Współpracuję przy tym ze Stowarzyszeniem Streetball Polska, które aż kipi pomysłami. Na pewno w 2012 roku mile zaskoczymy licznymi eventami związanymi ze środowiskiem streetballowym.

Jak często można Pana oglądać podczas turniejów?

W ostatnim sezonie miałem niestety mało czasu na grę i mój udział w turniejach ograniczał się do konkursu wsadów bądź pokazów.

Czy zwycięstwo w zeszłorocznym konkursie wsadów podczas Meczu Gwiazd wpłynęło jakoś na Pana prywatne życie?

- Drastycznych zmian nie ma. W te wakacje miałem trochę więcej występów, a co za tym idzie wyjazdów, ale nie można tu mówić, że zmieniło to jakoś moje życie prywatne.  

Jakie są plany Łukasza Biednego na najbliższą przyszłość?

- Chciałbym zostać w tym środowisku, czy to ligowym czy też streetballowym, ważne, że koszykarskim. A co los przyniesie, to zobaczymy.  

*Z Łukaszem Biednym rozmawiał Tomasz Wiliński - koordynator Biura Prasowego Meczu Gwiazd Tauron Basket Ligi Katowice 2012

EuroBasket 2024

Najnowsze aktualności

Najnowsze multimedia

81 zdjęć4.11.2024

Start Lublin - AMW Arka Gdynia

Zobacz także
Zapisz się do newslettera

Przed każdą kolejką ORLEN Basket Ligi wysyłamy do kibiców i dziennikarzy newsletter, który zawiera ważne informacje o nadchodzących wydarzeniach oraz linki do najciekawszych wiadomości.

Dziękujemy za zapisanie się do newslettera!

Dziękujemy za zapisanie się na nasz newsletter ORLEN Basket Ligi! Teraz będziesz na bieżąco z najważniejszymi informacjami o nadchodzących wydarzeniach i najciekawszymi wiadomościami. Cieszymy się, że jesteś z nami!

Śledź nas w mediach społecznościowych