Kotwica - PBG Basket: Goście bez szans
Koszykarze Kotwicy Kołobrzeg bardzo pewnie poradzili sobie z zespołem PBG Basket Poznań, wygrywając mecz 82:51. Najwięcej punktów dla gospodarzy rzucił Oded Brandwein, natomiast honoru gości próbowali bronić Żarko Comagić oraz Djordje Micić.
Zobacz też: Zapis konferencji prasowej | Rozmowa z Odedem Brandweinem | Wideo z meczu | Galeria zdjęć
Początek spotkania nie zapowiadał tak wysokiej wygranej Czarodziejów z Wydm. Obie drużyny grały dość flegmatycznie, a co więcej nie potrafiły znaleźć sposobu na obronę rywala. Mimo to, dało się zauważyć, że Kotwica dominuje na tablicach, co w ostatecznym rozrachunku okazało się kluczowe do osiągnięcia zwycięstwa nad zespołem gości. Na dodatek goście przystąpili do meczu bez kontuzjowanego Aleksandra Lichodzijewskiego. - Stanęliśmy na wysokości zadania, wygrał lepszy zespół. Zespół z Poznania nie jest zły, ale tego dnia to my dyktowaliśmy warunki gry - ocenia środkowy Kotwicy Darrell Harris.
W drugiej kwarcie rozpoczęła się dominacja Kotwicy. Bardzo dobrze radzili sobie Reggie Holmes oraz Darrell Harris, którzy stanowili olbrzymie zagrożenie dla zawodników trenera Miliji Bogicevicia. Coraz bardziej uwidoczniała się przewaga w zbiórkach i goście z Poznania tracili kontakt do dobrze dysponowanych Czarodziejów z Wydm. - Przede wszystkim gratulacje dla zespołu Kotwicy. Nie ukrywam, że podeszliśmy z dużą nadzieją, że można powalczyć o zwycięstwo. To kolejny mecz, w którym mamy problem ze zbiórką w ataku. Pozwoliliśmy Harrisowi na osiem zbiórek w ataku w pierwszej połowie - mówi trener gości, Milija Bogicević.
Po przerwie kołobrzeżanie dokończyli dzieła zniszczenia. Oprócz świetnej obrony i postawy Harrisa gospodarze uruchomili swoją najsilniejszą broń, która nie funkcjonowała najlepiej w pierwszej połowie - rzuty za trzy punkty. Szczególnie dobrze czuł się w tym elemencie Oded Brandwein, którzy trafił cztery rzuty na cztery próby. - Każdy miał szansę się pokazać. Ci gracze, którzy wcześniej grali mniej, zyskali więcej pewności siebie. Kluczem do wygranej była dobra gra w obronie. Poza tym piłka bardzo dobrze krążyła między zawodnikami. Darrell oraz Tomasz Kęsciki dominowali na tablicach. Reggie i Oded byli skuteczni. Wysiłek całej drużyny poprowadził nas do zwycięstwa - dodaje kapitan Kotwicy Jessie Sapp.
Czwarta kwarta to kontrola wyniku przez graczy trenera Tomasza Mrożka. Szansę otrzymali młodzi zawodnicy - Wojciech Złoty i Patryk Bajtus. Wiele świeżości wniósł Michał Kwiatkowski. - Basket rzucił nam w całym spotkaniu 51 punktów, z czego 10 w ostatnich 4 minutach. Dobra obrona oraz skuteczność w ataku pozwoliły nam odnieść efektowne zwycięstwo - mówi Michał Kwiatkowski z Kotwicy.
PBG Basket nie był w stanie zatrzymać kołobrzeżan. Dotychczasowy lider zespołu z Wielkopolski Damian Kulig nie zdobył ani jednego punktu z gry. Jedynym graczem, którzy potrafił postraszyć kołobrzeżan był Djordje Micić, którzy zdobył 16 punktów, ale z kolei zanotował pięć strat. 15 punktów zdobył Żarko Comagić, ale 9 z nich zostało zdobytych z linii rzutów wolnych. - Realizowaliśmy założenia taktyczne mające na celu wyeliminowanie liderów PBG Basketu, z tego co robią najlepiej. Myślę, że zrobiliśmy to całkiem dobrze - ocenia środkowy Kotwicy Tomasz Kęsicki.
Następny mecz kołobrzeżanie zagrają przeciwko Śląskowi Wrocław i po efektownym zwycięstwie ważne jest, aby zachować koncentrację o czym wspomina Wojciech Złoty. - Będziemy skoncentrowani, trenerzy na pewno pomogą nam w tym, abyśmy rozszyfrowali zespół ze Śląska, ich taktykę, zagrywki. Myślę, że będziemy dobrze przygotowani do kolejnego meczu.
Jeśli chodzi o PBG Basket to nastroje nie są najlepsze ponieważ jest to kolejna porażka zawodników z Wielkopolski. - Przegraliśmy kolejny mecz bardzo dużą różnicą punktową. Myślę, że drużyna gra na tyle na ile przeciwnik pozwala, a my ostatnio pozwalamy zespołom robić z nami co chcą. Chcielibyśmy w imieniu drużyny przeprosić trenera, kibiców, za to jak to wygląda. Walczymy, staramy się, ale czasami nie wychodzi. Na pewno te porażki są zbyt widoczne - kończy zawodnik gości Tomasz Smorawiński.