Sportino - Polonia Azbud: Pożegnanie z porażką
W swoim ostatnim w obecnych rozgrywkach spotkaniu w PLK, Sportino nie sprostało Polonii Azbud, przegrywając 70:80.
Zespół z Inowrocławia, który zwyciężył tylko w trzech z 26 meczów w tym sezonie, opuszcza szeregi ekstraklasy. Podopiecznych Wojciecha Kamińskiego czeka teraz rywalizacja we wstępnej fazie play-off, do której przystąpią z siódmego miejsca. Zmierzą się w niej ze Zniczem Jarosław.
– Naszym celem było utrzymanie. Osiągnęliśmy to już w połowie stycznia. Potem walczyliśmy już o jak najlepszą pozycję – powiedział szkoleniowiec drużyny z Warszawy Wojciech Kamiński.
Wtórował mu młody rozgrywający Polonii, Marcin Nowakowski, który w środę był najlepiej asystującym graczem meczu (6 asyst): – Zakładaliśmy sobie, aby wywalczyć utrzymanie, ale zapewne każdy z nas myślał o czymś więcej. Teraz może zdarzyć się już wszystko. My potrafimy grać dobrze, pokazaliśmy to zwłaszcza u siebie, kiedy zwycięsko wychodziliśmy z konfrontacji z Prokomem, Anwilem i Turowem – ocenił. – A co do meczu ze Sportino, nie należał on do najłatwiejszych. Ważne jest jednak to, że wygraliśmy, co musieliśmy zrobić, choć styl tego zwycięstwa, nie był dobry – przyznał Nowakowski.
Ekipa Polonii największe trudności miała z powstrzymaniem rozgrywającego gospodarzy Quintona Daya. Amerykanin zdobył 27 punktów, po raz siódmy w swoim szesnastym występie przekroczył liczbę 20 oczek w meczu, ale po jego zakończeniu nie był zadowolony. – Co z tego, że tyle rzuciłem, skoro przegraliśmy. Niby indywidualnie zdobyłem najwięcej punktów, ale nie przyniosło to wygranej, a przecież o to się gra – powiedział Day, który w inauguracyjnej kwarcie stoczył strzelecki pojedynek na rzuty z dystansu z Eddie’em Millerem. Zakończył się on remisem 3:3. Ten ostatni zawodnik jeszcze w zeszłym sezonie występował w Sportino, był idolem tamtejszych fanów. – Z chęcią przyjechałem na mecz do Inowrocławia. Tu zaczynałem swoją przygodę z polską ligą, dużo zawdzięczam Sportino – wyjawił najlepszy strzelec Polonii. W środę rzucił swojemu byłemu pracodawcy 21 punktów.
- Chcieliśmy wygrać ostatni mecz w tym sezonie. Nasza postawa na parkiecie wyglądała co prawda lepiej, niż podczas ostatniej potyczki we własnej hali z PBG Basketem Poznań, ale ponownie spotkanie zakończyliśmy porażką. Nie trafiliśmy zbyt dużej liczby rzutów z łatwych pozycji – podsumował Aleksander Krutikow, szkoleniowiec Sportino. Jego zawodnicy wygrali tylko jedną, pierwszą kwartę - 23:22. W pozostałych górą był ich rywal.
– Słabo zagraliśmy w czwartej części. Nie trafialiśmy rzutów, nie broniliśmy dobrze w defensywie. Z taką postawą nie może myśleć o zwycięstwie – ocenił Wiaczesław Rosnowski, rzucający Sportino, który w ostatnich pięciu potyczkach sezonu zasadniczego, był słabo dysponowany rzutowo z dystansu. Na 24 próby zza linii 6,25 m trafił cztery razy. A przed tą fatalną dla niego serią spotkań, miał w rzutach za trzy aż 57 proc. skuteczności. – Fakt, ostatnio w tym elemencie zawodziłem. Nie wiem dlaczego te rzuty nie wpadały – przyznał pochodzący z Kazachstanu koszykarz.