Dragisa Drobnjak: To jeszcze nie koniec
- Nadal mamy szansę i nadzieję, bo ona umiera ostatnia - mówi Dragisa Drobnjak, środkowy PGE Turowa.
Damian Chodkiewicz: Dwa mecze w Zgorzelcu i dwie porażki. Co dalej?
Dragisa Drobnjak: Jest jeszcze jeden mecz przed nami, który jedziemy wygrać. Drużyna, która chce zdobyć mistrzostwo, musi wygrać cztery mecze, więc udajemy się do Sopotu walczyć. Znasz mnie i wiesz, że ja nigdy się nie poddaję, dopóki jest cień szansy na zwycięstwo. Walczę do końca i tego samego oczekuje od swoich kolegów z zespołu. Cały czas walczymy, a przed nami kolejny mecz.
Czy Pana zdaniem da się jeszcze odrobić straty?
Oczywiście. Nadal mamy szansę i nadzieję, a jak to mówią - nadzieją umiera ostatnia. Walka toczy się do samego końca, do ostatniego gwizdka, a nie w połowie drogi. Nie ma czegoś takiego, jak odpuszczanie sobie. Jeżeli odpuszczasz mecz to nie jesteś dobrym sportowcem. Chociaż byś przegrywał to walcz do końca, bo zawsze masz jeszcze szansę i nadzieję. Gdy docierasz na sam szczyt i walczysz o najwyższe cele to nie możesz być tylko dobrym koszykarzem, musisz być świetnym człowiekiem z charakterem i wolą walki. Tylko tacy ludzie wygrywają! Weź pod uwagę wszystkich świetnych sportowców jakiejkolwiek dyscypliny sportowej. Każdy z nich walczył do końca i nigdy się nie poddawał. Jedziemy więc do Sopotu walczyć.
Prokom na pewno będzie chciał zakończyć rywalizację i odebrać medale u siebie.
Pamiętasz ubiegły sezon? Też miał być koniec w Sopocie, ale pojechaliśmy, wygraliśmy i wróciliśmy do Zgorzelca, by walczyć w ostatnim meczu. Sytuacja była taka sama i też ludzie twierdzili, że to koniec, że nie damy rady. Naprawdę bardzo niewielu kibiców w nas wtedy wierzyło, że cokolwiek zdobędziemy. Myślę, że w tej chwili jest podobnie, ale my nadal będziemy walczyć i damy sobie radę.
Co można powiedzieć jeszcze wewnątrz zespołu, żeby wpoić w drużynę ducha walki?
Przed czwartym meczem powiedziałem chłopakom, by zapomnieli o tym, co działo się do tej pory, każdy jeden mecz i w ogóle cały sezon. Prosiłem ich by skupili się tylko i wyłącznie na tym meczu, by dali z siebie wszystko. Pamiętaj, gdy dajesz z siebie maksimum i wieczorem, spoglądając w lustro, powiesz: \"Dzisiaj zrobiłem wszystko co w mojej mocy\" i będziesz ze sobą szczery, to będziesz dobrze spał. Jeśli nie dałeś z siebie wszystkiego, to nie zaśniesz, bo gdzieś w Tobie utkwi świadomość, że mogłeś dać więcej i zagrać lepiej. To dotyczy każdej dyscypliny życia, nie tylko sportu. Poza tym, to jest sport i tutaj trzeba się poświęcać. Jest wielu graczy, którzy grali z ogromnym poświęceniem i walczyli do samego końca, a mimo to, nigdy nie zdobyli mistrzostwa. To są naprawdę wspaniali koszykarze, od których nie jeden chciałby się uczyć. Jeśli chodzi o ten sezon, to naprawdę osiągnęliśmy bardzo dużo. Walczymy o złoto, a byliśmy już na siódmym miejscu. Podczas całego sezonu słuchałem tego, co mówili kibice, co podawały media, że Turów w tym roku nic nie osiągnie, że ta drużyna schodzi na dno tabeli. Mimo wszystko dotarliśmy do finałów, walczymy o złoto i wcale nie jesteśmy na dnie.
W piątek wydawało się, że macie sposób na zatrzymanie Qyntela Woodsa, ale ten nadal gra fantastycznie.
Jedyne, co mogę o nim powiedzieć, to tyle, że jest niesamowity i niewiarygodny. To wspaniały gracz, świetny atleta i potrafi naprawdę wiele. Ciężko go zatrzymać, ale sam Woods to nie cały Prokom. Nie wystarczy skupić się tylko na nim jednym, bo Woods nie jest jedynym w Prokomie. Owszem, jest jednym z kluczowych graczy i stanowi o sile Prokomu, ale to tylko jeden gracz. Gdyby Woods zdobywał po trzydzieści punktów, wówczas mogłoby to świadczyć, że to on stanowi o sile Prokomu, ale tak nie jest. Zawsze powtarzam, że gdy grasz przeciwko jakiejkolwiek drużynie i mają oni najlepszego gracza na świecie, to tak, czy siak, musisz być skupimy na całej drużynie, a nie na tym jednym graczu. Koszykówka to gra drużynowa i tutaj liczy się współpraca, a nie indywidualności. Jedziemy do Sopotu i walczymy dalej. Musimy się skupić i zacząć zmieniać historię od siebie. W tej chwili wiemy, że jedziemy po zwycięstwo. Jeśli osiągniemy ten element nastawienia psychicznego, to będziemy mówili o konkretnych przeciwnikach, jak ich powstrzymać. Na sam przód idzie sprawa związana z mobilizacją.
Nie poradziliście sobie z presją? Popełniliście trzynaście strat w całym spotkaniu.
Jeden prosty powód - mieliśmy jednego rozgrywającego. Prokom doskonale o tym wiedział i skrzętnie wykorzystywał każdą możliwą sytuację. Tyus Edney to świetny gracz, ale żaden koszykarz nie jest w stanie grać czterdziestu minut na najwyższych obrotach. Amerykanin nie jest już w najlepszej kondycji i okresie swojej kariery. Mimo to, podziwiam go za walkę, jaką wkłada w grę i za serce, które zostawia na boisku. To świetny gracz, ale gdyby miał zmiennika, w postaci chociażby Bryana Bailey’a, który jest naprawdę świetnym zawodnikiem, to uwierz mi, że gra wyglądałaby zupełnie inaczej. Człowiek myśli zupełnie inaczej, gdy ma świadomość, że jest ktoś, kto może go zmienić, chociażby na te parę minut. Prokom dokładnie zna nasze słabe strony i potrafi to wykorzystać, ale wciąż mamy kolejny mecz i możemy się odegrać.