26. kolejka: Król Adam numerem jeden
Adam Wójcik został najlepszym strzelcem w historii polskiej ekstraklasy, a na dodatek jego PBG Basket łatwo ograł AZS. Ważne zwycięstwo odniosła ekipa Energi Czarnych wygrywając u siebie z Anwilem. W Ostrowie niespodzianka, bo Sokołów Znicz pokonał Atlas Stal. Swoje mecze wygrały także zespoły Polpharmy, Asseco Prokomu i PGE Turowa.
Adam Wójcik został najlepszym strzelcem w historii PLK, a jego PBG Basket łatwo ograł AZS 104:85. Od początku spotkania stroną dominującą był PBG Basket, który po punktach Adama Wójcika i Wojciecha Szawarskiego wyszedł na kilka punktów prowadzenia. Formą imponował Wójcik, który nie tylko zdobywał punkty, ale dobrze radził sobie w walce na tablicach. Już w piątej minucie meczu pobił rekord zdobytych punktów w polskiej ekstraklasie, który należał do Eugeniusza Kijewskiego, obecnego trenera PBG Basketu. W momencie, kiedy przewaga PBG Basketu, po trójce Wójcika, wynosiła już 15 punktów mało kto wierzył, że AZS może się jeszcze podnieść. Jednak po przerwie za sprawą trójek Milicica, Swansona i Łuszczewskiego goście zniwelowali stratę do sześciu punktów. Jednak w tej sytuacji niezastąpiony okazał się nowy nabytek PBG – Iwo Kitzinger, który wyraźnie odżył pod skrzydłami trenera Kijewskiego. Dzięki jego dwóm rzutom za trzy i akcjom pod kosz gospodarze odskoczyli na 21 punktów i znów kontrolowali grę. Więcej o tym meczu.
Dobra druga połowa dała Enerdze Czarnym bardzo ważne zwycięstwo nad Anwilem 78:66. Kilka pierwszych akcji przebiegało pod dyktando koszykarzy Energi Czarnych. Jednak włocławianie błyskawicznie się pozbierali i po sześciu minutach prowadzili już 15:4. Ostatecznie pierwsza kwarta zakończyła się 10-punktowym prowadzeniem Anwilu. Świetnie grał zwłaszcza Andrzej Pluta, który w pierwszej połowie zdobył 14 punktów. Po stronie gospodarzy rozegrali się jednak Demetric Bennett i Omar Barlett. Po kilku ich akcjach przewaga Anwilu stopniała do trzech punktów, a dwa celne rzuty wolne Antonio Burksa, sprawiły, że po dwudziestu minutach słupszczanie przegrywali jedynie 38:39. Po przerwie mecz nadal był wyrównany, ale z czasem to Energa Czarni zaczęli przejmować inicjatywę. Na początku ostatniej części gry gospodarze zdobyli siedem punktów z rzędu (pięć Cesnauskis i dwa Leończyk) i prowadzili 60:52, co było ich najwyższą przewagą w tym spotkaniu. Po trójce Bojana Bakica Czarni wygrywali już różnicą 11 punktów. Koszykarze z Włocławka mimo prób w końcówce spotkania nie byli w stanie odebrać słupszczanom tego cennego zwycięstwa. Więcej o tym meczu.
Trzy trójki z rzędu w gorącym momencie spotkania sprawiły, że Sokołów Znicz wygrał na wyjeździe z Atlasem Stalą 86:78. Jarosławianie rozpoczęli od prowadzenia 9:2 i to oni kontrolowali tempo gry przez pierwsze dziesięć minut. Gospodarze prowadzenie uzyskali dopiero na początku drugiej kwarty, kiedy wygrywali 17:16. Kolejne pięć punktów zdobył jednak Chad Timberlake i koszykarze Sokołowa Znicza znów mieli przewagę, która pod koniec pierwszej połowy urosła do czternastu punktów. Po przerwie, kiedy Ross Neltner zdobył cztery punkty z rzędu goście wygrywali już różnicą 17 punktów. Wtedy do walki ze strony ostrowian włączyli się Carlos Rivera i Nikola Jovanović. Po ich akcjach gospodarze zniwelowali stratę do dziewięciu punktów. Na początku ostatniej części meczu dwukrotnie za trzy trafił Łukasz Seweryn i Atlas Stal przegrywał już tylko 60:65. Odpowiedź gości była jednak błyskawiczna. Trzy trójki z rzędu jarosławian sprawiły, że na kilka minut przed końcem meczu wygrywali 76:66 i do końca spokojnie kontrolowali przebieg gry. Więcej o tym meczu.
Polpharma po nerwowej końcówce wygrała w Inowrocławiu ze Sportino 76:74. Spotkanie z rewelacyjnie spisującą się w bieżących rozgrywkach Polpharmą, inowrocławianie rozpoczęli bardzo źle. Niedokładne podania, rzuty oddawane z zupełnie nieprzygotowanych pozycji oraz absolutny brak pomysłu na rozgrywanie akcji w ataku spowodowały, że po pięciu minutach przegrywali 4:15. Przebudzenie gospodarzy nastąpiło pod koniec pierwszej kwarty. Wówczas, kilka celnych rzutów, czasem oddawanych w dość ekwilibrystycznych sytuacjach sprawiło, że strata do rywala stopniała do czterech punktów. Na odpowiedź Polpharmy nie trzeba było długo czekać. Skuteczna gra pod koszem i z półdystansu sprawiła, że goście prowadzili 15 punktami. m bliżej było do końca, tym robiło się coraz bardziej nerwowo. W końcu nie wytrzymał Michael Hicks, który w jednej z akcji, za uderzenie łokciem w twarz Michała Świderskiego, został ukarany przez sędziów przewinieniem dyskwalifikacyjnym. Dramatyczna końcówka skończyła się szczęśliwie dla Polpharmy. Siedem sekund przed końcem, przy stanie 74:76 piłkę po niecelnym, drugim osobistym Jacka Sulowskiego, otrzymał Ivars Timermanis. Przebiegł z nią kilka metrów i zmuszony był oddać rzutu z około dziewięciu metrów, na szczęście dla starogardzian – niecelny. Więcej o tym meczu.
Asseco Prokom w trzeciej kwarcie zdobył aż 43 punkty, a w całym meczu pokonał Victorię Górnik 109:77. Niespodziewanie początek meczu należał do koszykarzy Victorii Górnika, którzy za sprawą celnych trójek Tomasza Zabłockiego i Kamila Chanasa wypracowali sobie przewagę, która osiągnęła nawet 11 punktów. Sopocianie zaczęli ten mecz bez Davida Logana i Daniela Ewinga, a w składzie w ogóle nie znaleźli się Pat Burke, Qyntel Woods i Ronnie Burrell. Po pojawieniu się dwóch pierwszych na parkiecie gra Asseco Prokomu zaczęła się zmieniać i pod koniec pierwszej połowy mistrzowie Polski odzyskali prowadzenie. Po przerwie gospodarze zdeklasowali wałbrzyszan. Różnica 30 punktów w trzeciej kwarcie mówi wszystko. Sopocianie idealnie rozgrywali akcje, grali na doskonałej skuteczności, a do tego świetnie bronili. Z tak grającym mistrzem Polski goście nie mogli sobie w żaden sposób poradzić. W ostatnich minutach trwała już tylko wymiana kosz za kosz Victorii Górnika z rezerwami Asseco Prokomu. Więcej o tym meczu.
Amerykański rozgrywający Tyus Edney poprowadził PGE Turów do ważnego zwycięstwa nad Kotwicą 83:72. Zgorzelczanie od pierwszych minut napędzani byli przez swojego nowego rozgrywającego – Tyusa Edney’a i szybko wywalczyli sobie kilkupunktowe prowadzenie. Jednak dopiero w drugiej kwarcie przewaga wicemistrzów Polski zaczęła być bardziej wyraźna. Wszystko za sprawą Damira Milijkovica, który trafił kilka ważnych rzutów i to głównie dzięki jego grze, a także Edney’a, PGE Turów prowadził po dwudziestu minutach różnicą 12 punktów. Po przerwie zgorzelczanie przez większość czasu kontrolowali grę. Dopiero pod koniec meczu kołobrzeżanie zaczęli odrabiać straty. Na niespełna dwie minuty przed końcem gospodarze prowadzili jedynie 76:72. Czas wziął trener Kotwicy, Sebastian Machowski, ale nie przyniosło to zamierzonego rezultatu. Do końca meczu goście nie trafili już do kosza, a Milijković świetnie obsługiwany podaniami przez Edney’a zapewnił Turowowi zwycięstwo. Więcej o tym meczu.