Brian Lubeck: Lubię grać przeciwko Anwilowi
- Wygrałem tutaj z Polpharmą w ostatnich sekundach i teraz z Basketem, więc lubię grać we Włocławku – mówi Brian Lubeck, bohater Basketu.
Jacek Seklecki: Dla Pana to kolejny mecz, w którym decyduje o zwycięstwie swojego zespołu. W poprzednim sezonie trafił Pan decydujący rzut wolny we Włocławku, w tym pokonał Turów i teraz Anwil.
Brian Lubeck: Faktycznie w zeszłym sezonie trafiłem tutaj jeden z dwóch rzutów wolnych, dzięki którym Polpharma wygrała z Anwilem, więc można powiedzieć, że lubię grać przeciwko temu zespołowi we Włocławku [śmiech]. Wygrywać tutaj jest wyśmienicie, bo Anwil to dobra drużyna, a na trybunach kibice robią świetną atmosferę.
Co Pan czuł oddając ten zwycięski rzut?
Czułem się świetnie, ale dopiero wtedy, kiedy piłka wpadła do kosza. Trafić w takim momencie, gdy twój rzut decyduje o wygranej własnego zespołu to wielka radość, tym bardziej, że są to ostatnie sekundy meczu.
Pierwsza połowa w waszym wykonaniu była jednak tragiczna.
Zgadzam się. Wyszliśmy na parkiet kompletnie nie przygotowani do gry, tak jakbyśmy nie mieli przed sobą meczu do rozegrania. Pudłowaliśmy wiele prostych rzutów, w tym aż dziesięć z dystansu, a także kiepsko spisywaliśmy się w obronie.
Co się zmieniło w waszej grze w drugiej połowie, że zaczęliście grać świetnie?
Przede wszystkim zaczęliśmy walczyć jako zespół, czyli robiliśmy to, czego brakowało nam w pierwszej połowie. Poprawiliśmy grę w obronie, co dało nam aż dwadzieścia przechwytów w całym meczu. Dodatkowo nasze rzuty zaczęły wpadać do kosza, a gospodarze całkowicie stanęli w swojej grze.
Co powiedział wam trener Urlep w szatni, że w drugiej połowie zobaczyliśmy zupełnie inną drużynę?
Trener był na nas po prostu wściekły. Stwierdził jednak, że do końca spotkania pozostało jeszcze dwadzieścia minut i mimo bardzo słabej pierwszej połowy, na drugą musimy wyjść tak, jakby ten mecz się dla nas dopiero zaczął. Zmotywował nas odpowiednio, a my zrobiliśmy dokładnie wszystko to, czego od nas oczekiwał.