Atlas Stal - Asco Śląsk: Doświadczenie górą
35-letni Andrius Giedraitis trafił trójkę w kluczowym momencie, a Asco Śląsk wygrał z Atlasem Stalą 84:75 i awansował do półfinału.
Stan rywalizacji Asco Śląsk - Atlas Stal 3:1
- Zagraliśmy całkiem niezłe spotkanie i szkoda tylko, że przespaliśmy niedzielny mecz bo była szansa wyjść na prowadzenie w rywalizacji i grałoby się całkiem inaczej. Byliśmy pod presją i grało nam się trudniej - mówił po meczu trener Atlasa Andrzej Kowalczyk. – Zrobiliśmy wszystko na co było nas stać w tej rywalizacji. Niestety nie udało się - komentował ze łzami w oczach koniec sezonu dla swojej drużyny Marcin Sroka.
Ostrowianie rozpoczęli mecz z dwójką środkowych w składzie - Johnem Odenem i Dawidem Przybyszewskim. - Chciałem w ten sposób odpowiedzieć na grę dwójki wysokich Śląska – Stevicia i Homana. Niestety John Oden z kontuzją nie jest tym samym graczem co wcześniej i szybko musiałem zrezygnować z tego pomysłu - mówił Andrzej Kowalczyk.
Podwyższenie składu przez trenera Andrzeja Kowalczyka przez chwilę skutkowało tym, że wysocy gracze Asco Śląska nie radzili sobie pod koszem atakowanym i musieli odgrywać piłkę na obwód. Tam jednak był świetnie dysponowany Rashid Atkins, który nie mylił się w rzutach z dystansu. Amerykanin w niecałe trzy minuty gry trafił trzy trójki. Chwilę później rozgrywający gości przechwycił piłkę na połowie boiska i zdobywając punkty sam na sam z koszem wyprowadził gości na prowadzenie 15:4. Trener Andrzej Kowalczyk zmuszony był prosić o przerwę.
Po niej do ataku ruszyli gospodarze. Głównie za sprawą dwójki polskich skrzydłowych - Wojciecha Szawarskiego i Marcina Sroki. Pierwszy miał coś do udowodnienia po słabych meczach w konfrontacji z Asco Śląskiem. Kapitan Atlasa był zupełnie odmieniony i grał jak w transie. Wspierał go Sroka, który trafiał zarówno z dystansu i spod kosza. Atlas zaczął wreszcie zdobywać punkty, jednak nadal problemem była słaba gra w defensywie. Skutkiem tego było aż 31 punktów rzuconych przez gości w pierwszych dziesięciu minutach.
W drugiej kwarcie na parkiecie pojawił się Brandun Hughes. Zmiennik słabo grającego Coty zaraz po wejściu na parkiet trafił dwukrotnie za trzy co pozwoliło nieco zniwelować straty. - Brandun w drugiej kwarcie trafiając kilka razy za trzy dał wiarę zespołowi z Ostrowa, że jeszcze nic straconego – komentował grę swojego byłego kolegi z zespołu Dominik Tomczyk. Kapitan Śląska w momencie, kiedy na parkiecie szalał Hughes był jedynym zawodnikiem swojej drużyny, który potrafił odpowiedzieć celnym trafieniem. To głównie dzięki niemu goście mogli nadal cieszyć się z dziesięciopunktowej przewagi. Hughes w całej drugiej kwarcie trafił cztery razy za trzy.
Po zmianie stron trener Andrzej Kowalczyk zdecydował już definitywnie postawić pod koszem na Dawida Przybyszewskiego, który musiał zmienić słabo grającego Johna Odena. – John cały czas gra z kontuzją. Wszyscy wiemy, że to zawodnik bazujący na skoczności i dynamice. Tego brakowało gdyż od dłuższego czasu nie trenował, a w dodatku grał na silny zastrzykach przeciwbólowych. To wszystko nałożyło się na jego słabszą postawę - tłumaczył swojego zawodnika Andrzej Kowalczyk. Wprowadzony do gry Przybyszewski starał się jak mógł, w obronie dwoił się i troił co przez pewien moment zaczęło przynosić efekt. Jego efektowne bloki pozwalały wyprowadzać kontrataki gospodarzom. Ponownie przypomniał o sobie Szawarski, punktował także Boykin. Atlas zdołał zbliżyć się na siedem punktów, ale w tym momencie z trzy trafił Tomczyk. Kiedy wszyscy już myśleli, że Śląsk ponownie zaczyna kontrolować grę trójką odpowiedział Szawarski, a po kolejnym bloku Przybyszewskiego i kontrze Atlasa, Śląsk prowadził już tylko pięcioma punktami. Gospodarze grając o niebo lepiej w obronie niż w pierwszej połowie zdołali trzymać dystans z rywalem.
Ostatnie minuty to nadal szaleńczy pościg gospodarzy. Po skutecznych akcjach Hughesa i Szawarskiego gospodarze na dwie i pół minuty przed końcem meczu zniwelowali stratę do trzech punktów. Atlas wybronił kolejną akcję, a szybkie punkty chciał zdobyć Marcin Sroka, ale rozpędzony wpadł w Olivera Stevicia i popełnił faul w ataku. Chwilę później kluczową akcję meczu wykonał Andrius Giedraitis. Litwin blisko przed końcem czasu na rozegranie akcji trafił o tablicę za trzy wyprowadzając swój zespół na sześć punktów przewagi. Ostatnie 90 sekund to rzuty osobiste w wykonaniu zawodników Asco Śląska, które pozwoliły utrzymać przewagę do syreny końcowej.
Atlas przegrywając trzeci mecz w rywalizacji z Asco Śląskiem Wrocław odpadł z walki o mistrzostwo Polski i zakończył sezon. - Jest mi niezmierni smutno, że odpadliśmy z dalszej walki. Pozostało mi teraz tylko liczyć, że Polpak odpadnie z dalszej rywalizacji, a my zakończymy sezon na piątym miejscu. Miejscu, które w moim mniemaniu jest zaszczytne w lidze polskiej - mówił na koniec trener Andrzej Kowalczyk.