Kotwica - PGE Turów: Miłe złego początki
Wicemistrzowie Polski na początku mieli kłopoty z Kotwicą, ale ostatecznie Turów wygrał 72:61 i awansował do półfinału.
Stan rywalizacji PGE Turów - Kotwica 3:0
- Mimo że przegraliśmy w rywalizacji z Turowem 3:0 to nie mamy się czego wstydzić, ponieważ pokonała nas najlepsza drużyna w Polsce – mówił po meczu trener Kotwicy, Sebastian Machowski. – Warto jednak podkreślić, że w każdym z tych spotkań byliśmy o krok od zwycięstwa i walczyliśmy z Turowem, jak równy z równym – dodał szkoleniowiec kołobrzeskiej drużyny.
Gdy po kilku minutach spotkania na tablicy było 7:6 urazu doznał Sefton Barrett, który zmuszony był opuścić parkiet. Wówczas znakomitą zmianę dał Alvin Snow. Amerykanin w chwile zdobył osiem punktów wyprowadzając tym samym swój zespół na jedenastopunktowe prowadzenie. Kotwica zadziwiała znakomitą obroną, co wymusiło na graczach Turowa wiele strat. Cieniem zawodnika z poprzedniego sezonu był Harding Nana. Skrzydłowy Turowa nie trafiał z czystych pozycji, a nawet nie dorzucił do obręczy z linii rzutów osobistych. – O losach rywalizacji przesądziły dwa pierwsze mecze w Zgorzelcu. W obu meczach byliśmy bardzo blisko zwycięstwa, a w Kołobrzegu zabrakło nam wiary w wygraną – tłumaczył kapitan Kotwicy Kołobrzeg, Tomasz Mrożek. – Osiągnęliśmy w tym sezonie to, co założyliśmy sobie przed rozpoczęciem rozgrywek, ale mam nadzieję, że za rok awansujemy do najlepszej czwórki – dodał Mrożek.
Trener Saso Filipowski bardzo impulsywnie reagował na poczynania swoich zawodników. Dopiero w połowie drugiej kwarty zawodnicy Turowa zaczęli narzucać Kotwicy własny styl gry. Sprawy w swoje ręce wziął niezawodny Thomas Kelati, który trójkami karcił gospodarzy. – Drużyna z Kołobrzegu to bardzo wymagający przeciwnik. W drugiej kwarcie spotkania postawiliśmy jednak dobrą obronę i wykorzystywaliśmy bezlitośnie błędy, jakie popełniała Kotwica – przyznał Filipovski.
Turów zdobywał kolejne punkty i wszystko wskazywało na to, że już nikt nie przeszkodzi drużynie wicemistrzów Polski w odniesieniu zwycięstwa. Wtedy przypomniał o sobie lider kołobrzeżan Chris Daniels. To właśnie dzięki nazywanemu przez kibiców Kotwicy „Krzyśkowi Danielskiemu” w kilka minut gospodarze doprowadzili do remisu. – Gdy mieliśmy już kilkupunktową przewagę popełniliśmy błędy, które doprowadziły do tego, że zaczęło być nerwowo – mówił po meczu Saso Filipowski.
W sercach kibiców Kotwicy pojawiła się iskierka nadziei na to, że ich ukochany zespół odniesie pierwsze, historyczne zwycięstwo w fazie play–off. Jednak znów katem okazał się Kelati, który po raz kolejny seryjnie zdobywał punkty. Po celnych rzutach z dystansu drużyna ze Zgorzelca wypracowała sobie przewagę oscylującą wokół 6-8 punków i kontrolowała przebieg meczu. W końcówce jeszcze dwukrotnie za trzy trafił Greg Davis dla Kotwicy, ale pozwoliło to jedynie na zmniejszenie strat. - Mimo porażki jestem bardzo dumny ze swojego zespołu – powiedział na zakończenie Sebastian Machowski, trener Kotwicy.