Wojciech Kamiński: Nie gramy na kredyt. Prezes trzyma się budżetu

- Zwycięstwo z Treflem jest bardzo cenne. To taki bonus w kontekście walki o pierwszą szóstkę. Myślę, że mało kto spodziewał się tego, że wygramy na terenie mistrza Polski. Chcieliśmy wzmocnić zespół, ale nie za wszelką cenę - mówi Wojciech Kamiński, trener PGE Startu Lublin.
Niespodzianka w 24. kolejce ORLEN Basket Ligi. PGE Start Lublin pokonał na wyjeździe Trefl Sopot 88:87. Lublinianie rozegrali kapitalną pierwszą połowę, w której zdobyli aż 61 punktów, trafiając 9 z 15 rzutów za trzy punkty. To była prawdziwa demonstracja siły ze strony lubelskiego zespołu, który dyktował warunki gry na terenie mistrza Polski. Gospodarze byli całkowicie bezradni.
- Rozegraliśmy fantastyczną pierwszą połowę. Graliśmy mądrze, na dodatek trafialiśmy trudne rzuty w końcówkach akcji. To dało nam ogromną przewagę - mówi Wojciech Kamiński, trener PGE Startu Lublin.
W trzeciej kwarcie przewaga cały czas oscylowała w granicach 15/20 punktów. W ostatniej części meczu sopocianie z wielkim animuszem rzucili się do odrabiania strat. Przewaga gości topniała z minuty na minutę. Po rzutach wolnych Aarona Besta był już tylko jeden punkt przewagi, ale skutecznie odpowiedział Belg Manu Lecomte.
- W czwartej kwarcie nasza gra się posypała, ale trzeba też docenić klasę rywala. Trefl jest szalenie niebezpiecznym zespołem. W momencie gdy opadliśmy z sił, to rywale, którzy dysponują bardzo szerokim składem, momentalnie to wykorzystali. Było dużo emocji w końcówce, ale najważniejsze są dwa punkty - podkreśla Wojciech Kamiński.
Szkoleniowca PGE Startu Lublin pytamy o to, czy był zaskoczony faktem, że sopocianie - przy prowadzeniu gości +1 - nie użyli faulu, by dać sobie nieco więcej czasu na rozegranie ostatniej akcji.
- Byłem trochę zaskoczony, że rywale nas nie faulowali. My też popełniliśmy błąd, bo mogliśmy piłkę dłużej przytrzymać - np. oddać rzut z ósmego-dziewiątego metra na sekundę przed końcem akcji, by piłka odbiła się od obręczy i tym samym mecz by się zakończył. Choć było niebezpieczeństwo, że piłka nie doleci do kosza i sędziowie odgwizdaliby błąd 24 sekund. Szczęście było po naszej stronie. Najważniejsze, że dwa punkty jadą do Lublina - odpowiada.
PGE Start z bilansem 15-9 zajmuje w tym momencie 3. miejsce w tabeli ORLEN Basket Ligi.
- To zwycięstwo jest dla nas bardzo cenne. To taki bonus w kontekście walki o pierwszą szóstkę. Myślę, że mało kto spodziewał się tego, że wygramy na terenie mistrza Polski - zauważa Wojciech Kamiński.
Trener lubelskiego zespołu nie ukrywa, że klub na finiszu okna transferowego był aktywny na rynku, próbując pozyskać kolejnego Polaka do rotacji (Jakub Karolak wypadł z gry z powodu kontuzji). Była rozmowa z Danielem Gołębiowskim, ale ostatecznie stronom nie udało się zawrzeć porozumienia.
- Mogę potwierdzić, że prowadziliśmy rozmowy z Danielem Gołębiowskim. Chcieliśmy wzmocnić naszą rotację, ale nie za wszelką cenę. Powtórzę: prezes Pelczar bardzo pilnuje spraw budżetowych. Gramy za tyle, ile mamy, a nie na kredyt. Mieliśmy określone środki na pozyskanie nowego zawodnika. Nie mogliśmy bawić się w przebijanie czy licytowanie. Ostatecznie zostaliśmy w takim samym składzie. Zobaczymy, jaki będzie efekt finalny - komentuje Wojciech Kamiński.