Mateusz Kostrzewski: Rozmiar w Europie ma znaczenie
- Początek sezonu w naszym wykonaniu jest mocno nierówny. Nie udało nam się jeszcze wypracować takiego stylu gry. Szukamy swojej tożsamości. Mamy dużo przestojów po obu stronach parkietu. Popełniamy sporo prostych błędów - mówi Mateusz Kostrzewski, zawodnik Kinga Szczecin.
Niespodzianka w 3. kolejce ORLEN Basket Ligi. Faworyzowany King Szczecin przegrał na wyjeździe z AMW Arką Gdynia 79:83. Szczecinianie do meczu przystąpili bez Przemysława Żołnierewicza, a na początku rywalizacji wypadł jeszcze James Woodard. “Krótka kołdra” dała o sobie znać. Wicemistrzowie Polski zostali zdominowani pod tablicami. AMW Arka zebrała w całym meczu 13 piłek w ofensywie, mając możliwość ponawiania akcji. Statystykę punkty drugiej szansy gdynianie wygrali aż 17:2!
- Mamy możliwości, by zatrzymywać rywali na 70 punktach, bo mamy rozmiar i fizyczność, ale jak na razie nie korzystamy z tych atutów - uważa Mateusz Kostrzewski, skrzydłowy Kinga Szczecin.
- W obronie brakuje komunikacji, pomoc następuje tam, gdzie nie powinna być. To z kolei wpływa na grę w ataku. Nazwałbym to takim “wahadłem złej mocy”. Brakuje tej płynności. Musimy włożyć sporo pracy w to, by poprawić obecny stan i zacząć grać lepiej. Uważam, że na pewno czas pracuje na naszą korzyść. Nie możemy się poddawać. Musimy trzymać głowy wysoko i wierzyć, że ciężka praca przyniesie oczekiwane efekty - podkreśla Kostrzewski.
Szczecinianie mają za sobą przegrany finał Pekao S.A. Superpucharu Polski z WKS Śląskiem Wrocław, dwa zwycięstwa i porażkę w ORLEN Basket Lidze i dwie przegrane w Basketball Champions League.
- Początek sezonu w naszym wykonaniu jest mocno nierówny. Nie udało nam się jeszcze wypracować takiego stylu gry. Szukamy swojej tożsamości. Mamy dużo przestojów po obu stronach parkietu. Popełniamy sporo prostych błędów. Trenerzy nam je pokazują na wideo, analizujemy sytuację, ale jak na razie powielamy te błędy, zamiast ich unikać - uważa Kostrzewski.
Polski skrzydłowy, który ma ogromne doświadczenie na koszykarskich parkietach, przedstawia ciekawą opinię na temat występu polskich drużyn w europejskich pucharach.
- Te dwa pierwsze mecze w BCL można nazwać zderzeniem z europejską koszykówką. Uważam, że rozmiar robi różnicę w europejskich pucharach. To dlatego polskie zespoły nie wygrają w Europie. Tam rozmiar jest znaczący. Rywale tam inaczej bronią niż w PLK. Nie zacieśniają tak pola trzech sekund. Każdy tam broni 1 na 1, bo są ogromne możliwości fizyczne i atletyczne. Tego polskim klubom brakuje - zaznacza Mateusz Kostrzewski.