Marek Popiołek: Mazurczak wyżej od Sandersa
- Mogę zgodzić się z takimi opiniami, że gramy teraz najlepiej w Polsce. To pokazują ostatnie wyniki. Ale mam też świadomość, że gra w fazie play-off to odrębna historia i trzeba napisać nowy rozdział. King jest mocny i przed nami nie lada wyzwanie. Znamy swoją wartość. Jesteśmy pewni siebie po serii siedmiu zwycięstw z rzędu - mówi Marek Popiołek, trener Legii Warszawa.
Karol Wasiek: Oglądał pan ostatnią konferencję prasową z udziałem Arkadiusza Miłoszewskiego?
Marek Popiołek, trener Legii Warszawa: Nie, ale doszły mnie słuchy na temat wypowiedzi trenera Kinga Szczecin. Proszę jednak przytoczyć!
"Ja nie oglądam konferencji. Lubię słuchać trenera Popiołka, bo to fajny gość, ale mam problem z oglądaniem jego osoby" - powiedział trener Miłoszewski. Jak pan to odbiera?
- Z tym ostatnim zdaniem mam problem, ale zostawmy to! Ale niech się dzieje przed fazą play-off. Trzeba trochę pikanterii. A tak poważnie mówiąc: mamy z trenerem Miłoszewskim regularny kontakt od blisko... 20 lat! To relacje koleżeńskie. Dużo rozmawiamy o koszykówce i nie tylko. Nie ukrywam, że lubimy sobie docinać na co dzień.
Do fazy play-off przystępujecie z siedmioma zwycięstwami z rzędu, grając świetną koszykówkę. Pan zgadza się z takimi opiniami, że w tym momencie gracie najlepiej w Polsce?
- Mogę zgodzić się z takimi opiniami, bo to pokazują ostatnie wyniki. Ale mam też świadomość, że gra w fazie play-off to odrębna historia i trzeba napisać nowy rozdział. Zapominamy o ostatnich meczach i rundzie zasadniczej.
Na przeszkodzie w ćwierćfinale obecny mistrz Polski: King Szczecin. Jak pan podchodzi do tej rywalizacji?
- Bardzo pozytywnie. Szanuję przeciwnika. Wiemy, że zespół Kinga jest bardzo groźny. Nasz ostatni mecz, który rozgrywaliśmy w Szczecinie, świadczy o tym najlepiej. Mimo że przez większą część meczu dominowaliśmy, to rywale twardo walczyli o swoje do samego końca i sprawili nam mnóstwo problemów. King jest mocny i przed nami nie lada wyzwanie. Ale... my też znamy swoją wartość. Jesteśmy pewni siebie po serii siedmiu zwycięstw z rzędu.
Które elementy będą kluczowe w serii: King Szczecin - Legia Warszawa?
- Wiele czynników. Myślę, że każdy mecz w tej serii może wyglądać nieco inaczej. Te spotkania mogą nas - także trenerów - zaskakiwać. Nie jest tajemnicą, że trzeba włożyć mnóstwo pracy w trakcie przygotowań do serii z Kingiem, który jest piekielnie trudnym rywalem. Głównym naszym punktem jest oczywiście Andrzej Mazurczak, od którego wszystko zależy w tym zespole. To mózg zespołu. Kreuje grę dla innych, szuka też pozycji dla siebie. Mogę podzielić się tym, że w ankiecie dla PLK zagłosowałem właśnie na Mazurczaka w kontekście MVP sezonu zasadniczego.
Wracając jeszcze do ważnych elementów w tej serii, to sądzę, że istotna będzie gra podkoszowa. King ma mocnych, atletycznych graczy. Musimy się przeciwstawić w walce na zbiórce. Ostatnio wykonaliśmy dobrą pracę w tym elemencie. Mam nadzieję, że w serii będzie bardzo podobnie.
Dlaczego zagłosował pan na Mazurczaka, mimo że King Szczecin zajął czwarte miejsce?
- Wiem, że cały sezon Kinga był nieco sinusoidą, ale proszę mi wierzyć, że trudno jest łączyć grę na obu frontach i utrzymać formą na wysokim poziomie. U Andrzeja Mazurczaka tych wahań formy było najmniej. On tym sezonem potwierdza swoją jakość i wielką klasę. Bardzo mi się podoba profil tego zawodnika na pozycji rozgrywającego. Myśli o innych na boisku. Taką koszykówkę chce się oglądać.
Mazurczak wyżej od Sandersa?
- Tak oceniłem. Dokonania Anwilu w całym sezonie regularnym bardzo doceniam i myślę, że bardzo ważne było tam zachowanie kontynuacji po poprzednich rozgrywkach. Sanders, Łączyński, Petrasek to filary tego zespołu, na których można budować tożsamość drużyny. Mają bardzo solidną defensywę. Jak już jesteśmy przy nagrodach indywidualnych, to zdradzę też że swój głos na najlepszego trenera sezonu zasadniczego oddałem właśnie na trenera Anwilu Przemysława Frasunkiewicza.
Na Christiana Vitala nie mógł pan zagłosować, ale chciałbym zapytać o jego rozwój w trakcie sezonu. Widzę dużą przemianę w kontekście gry, ale też zachowań na boisku. Jak się ten zawodnik zmienił w ciągu ostatnich kilku miesięcy?
- Nie ukrywam, że praca z Vitalem jest ogromną przyjemnością. Jest osobą, która uwielbia rywalizację. Nigdy nie odpuszcza, przez co czasami na treningach iskrzy. Jest bardzo zaangażowany w grę po obu stronach parkietu. Warto podkreślić jego świetną grę w defensywie. Gdy dołożymy do tego Marcela Ponitkę i Michała Kolendę, to nasza obrona na obwodzie wygląda bardzo mocno.
Vital zrobił bardzo duży krok do przodu w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Na początku nieco się "gotował", frustrował się na różne sytuacje. Pojawiły się faule techniczne, został nawet wyrzucony z boiska w meczu z Treflem Sopot. Wyciągnął wnioski. Teraz ma bardzo dobre relacje ze wszystkimi w zespole, także ze sztabem szkoleniowym. Umie się kontrolować, gra w sposób dojrzały, nie trącac tego ognia, który ma od samego początku. Jest bardzo zadziorny.
Łukasz Wiśniewski powiedział mi ostatnio, że kluczową postacią w tej serii będzie Aric Holman. Czy pan podziela to zdanie?
- Myślę, że będzie bardzo istotny. Bo to ważny gracz w naszej układance. To jeden z liderów. Myślę, że nie przez przypadek trafił do najlepszej piątki ORLEN Basket Ligi po rundzie zasadniczej. Podczas turnieju o Puchar Polski pokazał swoje nieprzeciętne umiejętności, mając w świadomości fakt, że każdy mecz ma ogromną wagę. Aric wszedł wtedy na swoje wyżyny. Marzy mi się, by teraz oglądać podobną wersję Arica w serii z Kingiem Szczecin.
Czy bierze pan pod uwagę, by korzystać z niego w tej serii częściej na pozycji numer pięć?
- Biorę pod uwagę taką możliwość. Jestem bardzo zadowolony z tego, jak mamy skonstruowaną formację podkoszową. Mamy dwóch typowych centrów w postaci Sobina i Wyki. Aric jest graczem bardzo wszechstronnym. Do tego Grzegorz Kulka i Tyran de Lattibeaudiere. Każdy z nich ma inne atuty. Skład możemy ustawiać na różne sposoby. To ogromny atut.