Michał Chyliński: Pesel ściga, ale głód wygrywania dalej jest
- Do Arged BM Stali przyszedłem przede wszystkim właśnie ze względu na duże aspiracje i cele klubu. Dla mnie to ogromne wyróżnienie, że w wieku 38 lat mogę być częścią takiej drużyny. Nie ukrywam, że mi się gra dużo łatwiej w otoczeniu dobrych i jakościowych zawodników, którzy grają poukładaną i opartą na taktyce koszykówkę - mówi Michał Chyliński.
Karol Wasiek: Jak dużą stratą dla zespołu z Ostrowa Wielkopolskiego jest brak Aigarsa Skele?
Michał Chyliński, zawodnik Arged BM Stali Ostrów Wielkopolski: To bardzo duża strata. Trudno jest grać bez Aigarsa, który jest naszym liderem. Jego brak jest szczególnie widoczny, gdy rywale nas przełamują. W takich momentach Aigars zazwyczaj brał piłkę i robił coś z niczego, czyli albo otwierał kolegów po podaniach albo sam wykańczał akcje, tym samym utrzymując nas w grze. Liczymy na jego powrót. Dojdzie do nas także Tomasz Gielo i będziemy mocniejsi. Uważam, że mecz w Sopocie był do wzięcia, ale jak się nie trafia 15 rzutów wolnych, to trudno myśleć o zwycięstwie.
Transfer Tomasza Gielo zaskoczył?
- Był na pewno rozgrywany w dużej ciszy. Było to wszystko mocno pilnowane. W szatni o tym się nie mówiło. Na pewno szykuje się ciekawa historia. Tomek zadebiutuje w rozgrywkach polskiej ekstraklasy. Cieszymy się, że taki gracz do nas dołączy. Wzmocni nie tylko polską część składu, ale także formację podkoszową. Może nie będę musiał grać jako silny skrzydłowy (uśmiech). Na pewno nam pomoże w walce na deskach. Jego obecność sprawi, że Ojars Silins nieco odpocznie. Tomek grał w najlepszych ligach w Europie, więc ma ogromne doświadczenie i jakość.
Jak się czujesz w Ostrowie Wielkopolskim po czteroletniej przerwie?
- Bardzo dobrze! Zawsze się tu czułem komfortowo. Teraz - w porównaniu do poprzedniego pobytu - dużym plusem jest fakt grania w pięknej i nowoczesnej hali. Pod względem organizacyjnym klub też się mocno rozwinął, robiąc krok do przodu. Ostrów Wielkopolski nie jest tak duży pod względem objętościowym, co nie ukrywam, że mi pasuje. Lepiej mi się żyje w takich miejscach. Są tu mili i sympatyczni ludzie. Zawsze można liczyć na pomoc kibiców, którzy wspierają nas na dobre i na złe.
Czy u Michała Chylińskiego nadal jest głód gry, trenowania i wygrywania?
- Jest. Do Arged BM Stali przyszedłem przede wszystkim właśnie ze względu na duże aspiracje i cele klubu. Dla mnie to ogromne wyróżnienie, że w wieku 38 lat mogę być częścią takiej drużyny. Nie ukrywam, że mi się gra dużo łatwiej w otoczeniu dobrych i jakościowych zawodników, którzy grają poukładaną i opartą na taktyce koszykówkę. To jest mój styl. Zawsze byłem takim graczem i to się na pewno nie zmieni. Myślę, że po dojściu Aigarsa i Tomka stać nas na walkę o najwyższe cele w Polsce.
Choć chętnych do gry o złoto nie brakuje. 5-6 drużyn zgłasza chęć walki o mistrzostwo Polski.
- Prawdę mówiąc nie przypominam sobie takiej sytuacji w przeszłości. Nawet trudno bawić się w typowanie w tym momencie. Wszystko jest bardzo dynamiczne. Anwil dominował w pierwszej części sezonu zasadniczego, oczywiście dalej jest mocny, ale widać, że inne ekipy nieco dogoniły zespół z Włocławka. Będzie ciekawie w fazie play-off. Nam bardzo zależy na tym, by w I rundzie play-off mieć przewagę własnego parkietu. Tą porażką w Sopocie nieco sobie pokrzyżowaliśmy plany w kontekście walki o 2. miejsce. Sytuacja na pewno się skomplikowała. Mamy już trzy porażki więcej od Trefla Sopot.
Czy ten sezon jest ostatnim tańcem Michała Chylińskiego?
- Zobaczymy. Może być różnie. Nie ma jeszcze podjętej decyzji. Nie myślę o tym, choć oczywiście pesel ściga. Chcę w jak najlepszym stylu zakończyć ten sezon z drużyną z Ostrowa Wielkopolskiego. Chcę osiągnąć sukces. Potem zobaczymy. Być może zakończę karierę, a może jeszcze ktoś zadzwoni?
Czy to będzie zależało od zdrowia, nastawienia czy czegoś innego?
- Ze zdrowiem nie ma żadnych problemów, z fizycznością także, nastawienie też jest ok. To wszystko jest na odpowiednim poziomie. Chodzi o moją rodzinę. Córka idzie do szkoły i nie chcemy jej rzucać z miejsca na miejsce. Po sezonie usiądę z żoną i podejmiemy decyzję. Byłem w Słupsku na odległość z rodziną i wiem, że ten system nie zadziałał. Ta rozłąka była bardzo trudna do przeskoczenia. Mojej żonie należy się medal za tamten sezon. Została sama w Bydgoszczy z dwójką małych dzieci. Dlatego do Ostrowa pojechaliśmy wszyscy razem i od razu to lepiej funkcjonuje.