Dominik Wilczek: Daj szansę i zaufaj. Opłaciło się
- Do tej pory byłem głównie postrzegany jako zawodnik, który stoi w rogu i czeka na piłkę. Teraz mam większą rolę. Podoba mi się taka wersja siebie. Chcę wyspecjalizować się w 2-3 elementach i robić to na bardzo dobrym poziomie. Mam nadzieję, że po sezonie będę przebierał w ofertach - mówi Dominik Wilczek, zawodnik MKS Dąbrowa Górnicza.
Karol Wasiek: Mam takie wrażenie, że w ciągu ostatnich kilku miesięcy w MKS Dąbrowa Górnicza zrobiłeś duży postęp i teraz oglądamy lepszą, bardziej dojrzałą wersję Dominika Wilczka. Czy też masz podobnie spostrzeżenia?
Dominik Wilczek, zawodnik MKS Dąbrowa Górnicza: Tak, choć należy pamiętać, że wybór klubu przed sezonem jest zawsze poniekąd loterią. Agent, z którym od niedawna współpracuję, powiedział mi w kontekście MKS: "daj szansę i zaufaj. To będzie dobry ruch". Posłuchałem się i to był strzał w dziesiątkę. Pod względem koszykarskim i życiowym. Cieszy mnie najbardziej fakt, że realizuję to co sobie kiedyś założyłem: krok do przodu w każdym sezonie. Tak się właśnie dzieje w MKS Dąbrowa Górnicza. Tu się rozwijam i nabieram pewności siebie. Otrzymałem powołanie do szerokiego składu reprezentacji Polski, podczas Pekao S.A. Pucharu Polski wygrałem Aerowatch Konkurs Rzutów za 3 Punkty. Wszystko zmierza w dobrą stronę. Oby to kontynuować!
Jak oceniasz wkład w hiszpańskiego trenera Borisa Balibrei?
- Myślę, że każdy zawodnik, który ma wsparcie sztabu szkoleniowego i kolegów z drużyny, jest w stanie pokazać najlepszą wersję siebie. Do tej pory byłem głównie postrzegany jako zawodnik, który stoi w rogu i czeka na piłkę. Trener Boris Balibrea od samego początku powtarzał mi, że stać mnie na dużo więcej w ataku.
"Widzę cię w innej wersji" - podkreślał.
- Tak jak mówił, tak zrobił. Większość rzeczy, o których rozmawialiśmy w wakacje, ma potwierdzenie w rzeczywistości. A jak coś się nie zgadza, to Boris Balibrea jest takim trenerem, do którego można przyjść i o tym porozmawiać. Na pewno wysłucha argumentów i spróbuje pomóc. Nie jest człowiekiem zamkniętym. I myślę, że to jeden z głównych elementów, który przekonał zawodników do tego, by podjąć pracę w MKS Dąbrowa Górnicza.
Przyszedłeś już na taką rozmowę?
- Tak. Po pierwszym meczu w tym sezonie ze Śląskiem Wrocław, w którym zagrałem 13 minut i oddałem jeden rzut z gry, powiedziałem szczerze trenerowi, że nie chcę, by moja rola tak wyglądała, bo czuję, że jestem w stanie tej drużynie dać dużo więcej. Trener wysłuchał, zrozumiał i finalnie wprowadził korekty. Odbyliśmy wtedy merytoryczną rozmowę.
To było chyba nowe doświadczenie?
- Tak. Nowe i... bardzo pozytywne. Do tej pory miałem tak, że bałem się podejść do trenera na taką rozmowę. Tu jest wręcz odwrotnie, bo Boris Balibrea sam inicjuje rozmowy. Często pyta: "jakie masz odczucia po meczu?" To na pewno pomaga, by stworzyć jeszcze lepszą atmosferę w zespole i więź między zawodnikami a trenerem. Ufamy sobie, nie boimy się rozmów na trudne tematy. To szczera i otwarta relacja.
Wróćmy do tematu pozycji w zespole. Jak się odnajdujesz w roli gracza, który już nie stoi tylko w rogu boiska i czeka na piłkę?
- Uważam, że jest to dobra zmiana. Wcześniej faktycznie było to głównie patrzenie na to, co robią koledzy i czekanie na podania z ich strony. Teraz jest inaczej, bo korzystam z zasłon, po których mogę rzucać, nawet z trudnych pozycji. Mam zielone światło od trenera Balibrei. Podoba mi się taka wersja siebie. I powiem więcej: chciałbym rozwijać się właśnie w tę stronę. Nie chcę być zawodnikiem, który będzie robił kilka rzeczy na solidnym poziomie. Wolę wyspecjalizować się w 2-3 elementach i robić to na bardzo dobrym poziomie. Wiadomo, że trzeba czytać grę i patrzeć na to, co się dzieje na boisku. Obrona rywali też się dopasowuje i wszyscy już wiedzą, że będę rzucał po wyjściu po zasłonie. Można tu dorzucić dodatkowy kozioł czy podanie.
Ostatnio dorzuciłeś "pompkę" do swojego arsenału ofensywnego.
- Tak, ale ostatnio trochę przesadziłem...
Dlaczego?
- W meczu z Dzikami Warszawa czułem, że obrona jest na mnie gotowa i zrobiłem "pompkę" w pierwszej akcji. Kompletnie bez sensu. Nikt wtedy nie zareaguje. By "pompka" była efektywna, to najpierw trzeba oddać kilka rzutów. Trener mi często o tym mówi. Też bardzo korzystna dla mojego rozwoju jest obecność Marca Garcii w zespole. Od niego wielu elementów się nauczyłem - np. biegania po zasłonach, czytania gry czy umiejętności rozwiązywania pewnych sytuacji na boisku.
Powołanie do szerokiego składu reprezentacji Polski uskrzydliło?
- Tak. To super uczucie być w wybranej i wyselekcjonowanej grupie, którą trener Igor Milicić uważnie obserwuje na co dzień. Z drugiej strony wiedziałem, że to "tylko" szeroki skład kadry, więc te emocje były nieco wystudzone. Gdybym znalazł się w wąskim składzie, to byłbym bardzo szczęśliwy. Ale też wiem, że wszystko przyjdzie w swoim czasie, jeśli będę dalej ciężko pracował i grał na miarę swojego potencjału. Krok po kroku.
Do Aerowatch Konkursu Rzutów za 3 Punkty wskoczyłeś jako rezerwowy, a finalnie cieszyłeś się ze zwycięstwa. Były specjalne przygotowania?
- Najpierw chciałbym podziękować trenerowi Dukowiczowi, który mocno podziałał w kwestii zastępstwa za Michała Michalaka. Nie ukrywam, że bardzo mi zależało na tym, by wypaść jak najlepiej. Mogłem liczyć na wsparcie i pomoc kolegów oraz trenerów. Oddawałem serię rzutów z każdej pozycji. W konkursie miałem 23 punkty. Szczerze? Na treningach to był najlepszy wynik. Nie miałem lepszych rezultatów.
Myślisz już o przyszłości?
- Nie. Chcę wejść do fazy play-off z MKS Dąbrowa Górnicza. To byłaby fajna historia. Później będę myślał, co dalej. Mam nadzieję, że będę mógł przebierać w ofertach. Na żaden kierunek się nie zamykam. Być może będzie to kolejny sezon w MKS? Czas pokaże!