Andy Van Vliet: Do Trefla dla Tabaka. Jego słowa mnie przekonały
- Mam 28 lat i jestem na tym etapie kariery, że finanse wcale nie są najważniejsze i nie odgrywają aż tak dużej roli przy wyborze klubu. Chcę budować siebie jako zawodnika, poprawiać swoje umiejętności i tym samym wskoczyć na wyższy poziom. Jestem przekonany, że duży krok w karierze zrobię właśnie pod wodzą trenera Żana Tabaka w Treflu Sopot - mówi Andy Van Vliet.
Karol Wasiek: Słyszałem, że miałeś na stole lepsze propozycje pod względem finansowym. Podobno jeden z tureckich klubów oferował ci znacznie większe pieniądze niż Trefl Sopot. Czy to prawda?
Andy Van Vliet, nowy koszykarz Trefla Sopot, reprezentant Belgii: Widzę, że zaczynamy od mocnego uderzenia. No dobrze... jest coś w tym co mówisz, ale pamiętaj, że ja mam 28 lat i jestem na tym etapie kariery, że pieniądze wcale nie są najważniejsze i nie odgrywają aż tak dużej roli przy wyborze klubu. Chcę budować siebie jako zawodnika, poprawiać swoje umiejętności i tym samym wskoczyć na wyższy poziom. Pieniądze jeszcze przyjdą, a jestem przekonany, że duży krok w karierze zrobię właśnie pod wodzą trenera Żana Tabaka w Treflu Sopot.
Skąd ta pewność? Pytam też z tego względu na to, że słyszałem, iż rozmowa z trenerem Tabakiem - jeszcze przed podpisaniem kontraktu - nieco różniła się od tych, które miałeś z innymi szkoleniowcami.
- Masz dobre źródła! (śmiech) Faktycznie. Moja rozmowa z trenerem Tabakiem mocno różniła się od tych, które prowadziłem z innymi trenerami. Usłyszałem takie słowa, których właśnie potrzebowałem. Mam na myśli to, że trener Tabak wymienił te elementy koszykarskiego rzemiosła, w których mogę się jeszcze poprawić. Nie mówił na zasadzie: "jesteś super gracz, takiego gościa właśnie potrzebujemy".
Co mówił w takim razie?
- To było coś na zasadzie: "jesteś niezły, ale masz rezerwy i zrobię wszystko, by uwolnić ten potencjał, który w tobie drzemie". Czegoś takiego właśnie potrzebowałem. Dziękuję mu za tę rozmowę. Nie ukrywam, że po tej szczerej rozmowie byłem zdecydowany na podpisanie kontraktu w Sopocie.
Stawiasz na szczerość?
- Tak. Jestem człowiekiem, który otacza się ludźmi szczerymi, takimi, którzy mówią prawdę, nawet jak jest bolesna. Nie lubię sztuczności, kłamstwa i mówienia pustych frazesów, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Spodziewałem się, że trener Tabak będzie szczery. Mój agent, który dobrze go zna, mówił mi: "zobaczysz, to będzie zupełnie inna rozmowa". I miał rację.
Które elementy - zdaniem trenera Tabaka - może ulepszyć Andy Van Vliet?
- Na pewno zwrócił uwagę na rzut i poprawę pewnych elementów. Mówił też o podejmowaniu lepszych decyzji na boisku i wzmocnieniu ciała pod względem fizycznym i siłowym, tak by wskoczyć na wyższy poziom rywalizacji z mocniejszymi zawodnikami. Myślę, że Żan Tabak wie co mówi i dzięki niemu faktycznie zrobię ten krok do przodu w karierze.
Czy rzut z dystansu jest twoim największym atutem?
- Nie chcę mówić, czy to największy atut, ale to na pewno element, w który mocno wierzę. Mam prostą zasadę: jeśli mam otwartą pozycję, to rzucam. Nie zastanawiam się. Nie ma znaczenia, czy to 7. czy 8. metr od kosza. Znam swoje możliwości. Wiem kim jestem i na co mnie stać.
Czy to prawda, że mogłeś wcześniej trafić do Śląska Wrocław?
- Miałem rozmowę z trenerem Oliverem Vidinem. Teraz to się już jednak nie liczy. Nie ma sensu mówić o tych ofertach i rozmowach, które wcześniej odbyłem. Cieszę się, że będę grał dla Trefla Sopot. Nie myślę o Śląsku.
Zapytałem o Śląsk nie przez przypadek. Ten zespół będzie bowiem występował w renomowanych rozgrywkach EuroCup. Czy to nie była dla ciebie kusząca wizja?
- Szczerze? Nie patrzyłem aż tak bardzo na europejskie puchary. Szukałem w klubu, w którym będę mógł rozwinąć swoje umiejętności. Ten rok poświęcam na naukę, pracę, co ma doprowadzić do tego, że wskoczę na wyższy poziom.
Czy dużo na temat Trefla Sopot rozmawiałeś z Jeanem Salumu, który w zeszłym sezonie był zawodnikiem tego klubu?
- Oczywiście. Z Jeanem znamy się już od kilku lat, graliśmy razem dla reprezentacji Belgii. Pytałem go o klub, trenera, miasto i ludzi pracujących w Treflu Sopot. Na każdy temat wypowiadał się w samych superlatywach. Myślę, że ma za sobą ciężki sezon, ale klub - w każdej sytuacji - był pomocny, stanął na wysokości zadania.
To prawda, że w młodości twoim wzorem był Tomas Van Den Spiegel?
- Tak. Wiem, że grał w Sopocie. To legenda belgijskiej koszykówki. Kiedy byłem młodszy, kilka razy miałem okazję z nim porozmawiać. Miał świetną karierę.
Czy jest trochę tak, że twój ostatni sezon w Izraelu był poniżej oczekiwań?
- Tak. Znacznie więcej oczekiwałem. To był trudny sezon. Byłem mocno rozczarowany tym, jak pewne rzeczy się ułożyły. Nie poszły po mojej myśli. Dlatego teraz jestem zmotywowany i głodny gry i sukcesów. Choć warto dodać, że to były całkowicie dwa odmienne sezony w Izraelu. Pierwszy? Rewelacyjny, z dużymi sukcesami. Wygraliśmy Puchar Izraela (zespół Bnei Herzelia - przy. red.) po raz pierwszy od 1995 roku, pokonaliśmy Maccabi Tel Awiw w play-off. W drugim sezonie nasz skład już nie był tak dobry, mimo że graliśmy w Basketball Champions League. Coś nie zadziałało, co miało wpływ na wyniki i atmosferę.