1
Anwil Włocławek
20pkt
2
Legia Warszawa
18pkt
3
Dziki Warszawa
18pkt
4
Górnik Zamek Książ Wałbrzych
18pkt
5
Trefl Sopot
18pkt
6
King Szczecin
17pkt
7
Start Lublin
17pkt
8
Energa Icon Sea Czarni Słupsk
16pkt
9
PGE Spójnia Stargard
16pkt
10
WKS Śląsk Wrocław
16pkt
11
Tauron GTK Gliwice
16pkt
12
Zastal Zielona Góra
15pkt
13
Tasomix Rosiek Stal Ostrów Wielkopolski
15pkt
14
Arriva Polski Cukier Toruń
14pkt
15
MKS Dąbrowa Górnicza
14pkt
16
AMW Arka Gdynia
13pkt

Dominik Wilczek: Nadal marzę o grze w Hiszpanii

Autor:
Dominik Wilczek: Nadal marzę o grze w Hiszpanii
Przeczytasz w 6 minut

- Przywykłem do tego, że koszykówka jest wędrówką po różnych miastach i klubach. Wiem, że wiele rzeczy muszę poprawić, ale świat stoi przede mną otworem. Mam 23 lata i wszystko jest jeszcze możliwe. Dlaczego mam nie marzyć? - mówi w wielowątkowym wywiadzie Dominik Wilczek, koszykarz Suzuki Arki Gdynia. 

Karol Wasiek: Nadal uczysz się języka hiszpańskiego?

Dominik Wilczek, koszykarz Suzuki Arki Gdynia: Już nie, choć faktycznie przyznaję, że był taki etap w moim życiu, gdy samemu uczyłem się języka hiszpańskiego. Było to za czasów pobytu w Kingu Szczecin. Sama nauka trwała około 12 miesięcy.

Skąd taki pomysł?

- Z marzeń! Nie ukrywam, że marzeniem była gra w lidze hiszpańskiej. Stwierdziłem, że jeśli chcę grać w tamtejszych rozgrywkach, to pierwszym krokiem - oprócz ciężkiej pracy na każdym treningu - będzie nauka języka. Generalnie to było dobre myślenie, ale teraz... zmieniły się nieco priorytety. Ale na pewno do nauki tego języka wrócę. Chcę się nim posługiwać w sposób biegły.

Jakie są teraz w takim razie priorytety Dominika Wilczka?

- Rodzina, sytuacja, która jest na co dzień w domu, koszykówka. Nie ukrywam, że teraz do wszystkiego w życiu podchodzę bardziej racjonalnie, z chłodniejszą głową. Bo jak się ma 18 lat, to ten sufit z marzeniami jest zawieszony bardzo wysoko. Teraz cele się nieco zmieniły, ale język hiszpański na pewno do mnie wróci.

Czy to prawda, że w liceum uczyłeś się języka włoskiego?

- Tak. To był mój drugi język obcy, obok angielskiego. Nie ukrywam, że włoski i hiszpański są do siebie nieco podobne, więc było mi łatwiej to przyswoić. Hiszpańskiego uczyłem się sam. Odpalałem filmiki na YouTubie i starałem się chłonąć jak najwięcej. Umiałem się przedstawić i zrobić małą pogawędkę, ale wiedza niestety szybko uleciała. Teraz już nic nie pamiętam (śmiech).

Masz w sobie dużo samozaparcia? Uparcie dążysz do celu?

- To się u mnie zmieniło na przestrzeni lat. Nie ukrywam, że gdy byłem młodszy, to byłem bardziej uparty i wytrwały w dążeniu do różnych celów. Gdy sobie coś postanowiłem, to za wszelką cenę do tego zmierzałem. Tak było np. z tym językiem hiszpańskim. Nie wyobrażam sobie tego, żebym teraz miał odpalić YouTube i studiować te nagrania. Teraz z pewnością zatrudniłbym kogoś do pomocy. I zrobię to!

Czy Dominik Wilczek w przeszłości czytał książki/materiały o inwestowaniu pieniędzy?

- Tak. To było na początku seniorskiej kariery. Bardzo dużo czytałem o inwestowaniu, kryptowalutach i o tym, by pieniądze zarabiały na siebie. To było także bardzo pomocne w kontekście trzymania budżetu domowo-finansowego. Nie ukrywam, że mam ulokowane pieniądze, przez co czuję się dużo bezpieczniej. Jeżeli nie mógłbym grać przez rok czy dwa, to mam pewnego rodzaju zabezpieczenie finansowe.

Wdrożyłeś teorię w praktykę?

- Po części tak, ale to też nie są wielkie kwoty. Choć na tyle duże, że mógłbym przeżyć - bez grania w koszykówkę - przez rok czy dwa lata. A te pieniądze cały czas na siebie pracują. Te kwoty stopniowo rosną.

Jaką radę dałbyś młodszym kolegom w kontekście inwestowania pieniędzy?

- Kluczową kwestią jest, by z każdej miesięcznej pensji coś sobie odkładać. Na początku wcale dużo nie zarabiałem, ale umiałem z każdej wypłaty coś odłożyć i ta suma stopniowo rosła. Idąc dalej w temacie inwestowania. Wiele fachowców mówiło mi, że najważniejsza jest dywersyfikacja, czyli rozłożenie środków po różnych źródłach. Ja zacząłem od kryptowalut czy inwestowaniu w aplikacje. Tutaj pomocny okazał się Piotr Bawolski, który wszystko mi dokładnie wyjaśnił i wytłumaczył. Dziękuję mu za wszystkie rady i wskazówki. Do tego dochodzi zakup kruszców: złoto czy srebro. Chyba najgorsze co można zrobić, to trzymać pieniądze w banku. Podsumowując: uważam, że warto inwestować.

To temat tabu w szatni? Masz kogoś, z kim możesz o tym porozmawiać?

- To nie jest temat tabu. Z Jimmym Florencem często poruszamy ten wątek. On sam ma ulokowane pieniądze w różnych miejscach. Nie ukrywam, że doświadczeni koszykarze są obcykani w tych tematach. Kiedyś częstym motywem było kupowanie mieszkań pod inwestycję. Cieszy mnie fakt, że coraz więcej osób się interesuje tym tematem, jest z kim pogadać.

Psychologią dalej się interesujesz?

- Był taki moment. Pracowałem nawet z jedną specjalistką w tej kwestii. Tą osobą była Dominika Kuchta. To było za czasów Śląska Wrocław. Później samemu poszerzałem wiedzę w tej dyscyplinie. Czytałem sporo książek i materiałów naukowych. I nie ukrywam, że dzięki temu jestem tu, gdzie jestem. Wracam czasami do tych wszystkich zapisków, które robiłem, gdy miałem 18 lat. Było dużo cytatów, tekstów motywacyjnych. Teraz się z tego śmieję, ale to na pewno okazało się bardzo pomocne.

Twój tata, Tomasz, był w przeszłości znanym koszykarzem. Jak to jest być synem byłego zawodnika? To bardziej pomaga czy jednak przeszkadza?

- Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Są plusy i minusy. Na pewno plusem jest to, że można przyjść do domu i o tej koszykówce porozmawiać, przeanalizować pewne sytuacje i mecz. Choć my tego za często nie robiliśmy. Nie czuliśmy takiej potrzeby. Ale były takie momenty, że pytałem taty, co mam zrobić w danej sytuacji, albo jaką decyzję podjąć w kontekście wyboru klubu. Tata to przeżył, ma ogromną wiedzę i zawsze starał się pomóc.

Jak teraz wygląda kontakt z tatą?

- Jesteśmy w stałym kontakcie. Średnio raz w tygodniu ze sobą rozmawiamy. Tata ogląda moje i brata mecze i zawsze ma dużo pytań, dopytuje o sytuacje w klubie i w zespole.

Czy tata jest jeszcze aktywny w koszykówce?

- Koszykówkę oczywiście nadal ogląda, ma sporą wiedzę, ale na co dzień się nią nie zajmuje. Jest poza dyscypliną, teraz pracuje w szkole. Szkoda. Ja go namawiam cały czas, by wrócił i dalej się nią zajmował. Warto. Bo ma wiedzę i doświadczenie. Mógłby tej koszykówce w Polsce pomóc. Ale musi chcieć. Nic na siłę.

Słyszałem, że tata zraził się do koszykówki.

- Tak. Ten temat ze Śląskiem był już wałkowany już kilka razy, nie chcę już do tego wracać. Mogę powiedzieć, że tata mocno się zraził i na razie nie planuje wracać.

Temat Śląska Wrocław był dla ciebie trudny?

- Nie będę tego ukrywał: nie było łatwo, bo od dziecka moim marzeniem była gra w tym klubie na poziomie ekstraklasy. Nie zawsze jednak życie pisze taki scenariusz, jaki byśmy chcieli. Trzeba umieć się dopasować. Nie ukrywam, że chciałem rozstać się z klubem w normalnych relacjach, bo miałem dużo świetnych wspomnień z czasów juniorskich. Niestety kwestia odejścia nie poszła po mojej myśli, co rzutuje na moje postrzeganie tego klubu. Musiałem - jako wrocławianin - ten temat przetrawić. Leżało na sercu, ale to już jest za mną.

Po Śląsku trafiłeś do Kinga. To była lekcja życia?

- Tak. To był ogromny przeskok pod względem sportowym i życiowym. Pamiętam, że dostałem telefon, by przyjechać do Szczecina na tygodniowy try-out. Od razu się zdecydowałem. Spakowałem się w jedną walizkę i wsiadłem z nią do pociągu. Po tygodniu trener Mindaugas Budzinauskas powiedział, że widzi mnie dalej w zespole. Zostałem i w ogóle tego nie żałuję. Mieliśmy świetną drużynę, a ja sam się wiele nauczyłem.

Szybko się nauczyłeś, że w tym biznesie nie ma sentymentów.

- To prawda. Nie może być sentymentów. To jest praca, choć kibice na tym cierpią, bo nie za bardzo mają się z kim identyfikować, bo składy drużyn co chwilę się zmieniają. Ja sam przywykłem do tego, że koszykówka jest wędrówką po różnych miastach i klubach. Mam to szczęście, że moja druga połówka to w pełni rozumie i mogę liczyć na jej wsparcie. Fajnie, że udało mi się taką osobę znaleźć.

Nadal marzysz o grze w Hiszpanii?

- Tak. Wiele rzeczy muszę poprawić, ale świat stoi przede mną otworem. Mam 23 lata i wszystko jest jeszcze możliwe. Dlaczego mam nie marzyć?

 

 

 

4f - pzkosz

Najnowsze aktualności

Najnowsze multimedia

90 zdjęć23.12.2024

Arriva Polski Cukier Toruń - Tauron GTK Gliwice

Zobacz także
Zapisz się do newslettera

Przed każdą kolejką ORLEN Basket Ligi wysyłamy do kibiców i dziennikarzy newsletter, który zawiera ważne informacje o nadchodzących wydarzeniach oraz linki do najciekawszych wiadomości.

Dziękujemy za zapisanie się do newslettera!

Dziękujemy za zapisanie się na nasz newsletter ORLEN Basket Ligi! Teraz będziesz na bieżąco z najważniejszymi informacjami o nadchodzących wydarzeniach i najciekawszymi wiadomościami. Cieszymy się, że jesteś z nami!

Śledź nas w mediach społecznościowych