Romańskiego obrazki z finału: Co mecz inny bohater
Ten finał Tauron Basket Ligi jest mocno kolorowy - a nie tylko w każdym meczu, ale nawet w każdej kwarcie ma innego bohatera. We wtorek Stelmet Zielona Góra wygrał z PGE Turowem Zgorzelec 80:77 i w finale do czterech wygranych przegrywa już tylko 1:2. O rywalizacji o złoto ekstraklasy koszykarzy pisze komentator Polsatu Sport Adam Romański.
Nie ma się co oszukiwać - w tym finale nie mamy do czynienia z terminem, którego osobiście nie lubię, czyli słynną "dyspozycją dnia". Oczywiście, zawsze ręce mogą być gorące lub zimne, mokre lub suche, a głowa świeża lub zmęczona. Ale ja bym wiązał lepszą lub słabszą grę poszczególnych zawodników raczej z efektem pracy sztabów szkoleniowych obu stron, przygotowania taktycznego i pomysłów. W obu klubach na ławce zasiadają przecież nie tylko Saso Filipovski i Miodrag Rajković, ale co najmniej trzech kolejnych ludzi odpowiedzialnych za taktyczne pomysły. I to w tym finale widać i dlatego też wszystkie trzy mecze miały innych bohaterów.
Mardy Collins był świetny w dwóch pierwszych meczach, ale Stelmet zmienił obronę stosowaną przy akcjach Amerykanina. Konsekwentne podwajanie krycia spowodowało, że Collins musiał się pozbywać piłki i zdobył tylko 4 punkty w meczu. Podobne kłopoty miał Tony Taylor, zmuszany do błędów w nielubianych przez siebie sektorach boiska. Z drugiej strony więcej miejsca daleko od kosza dostawali od graczy PGE Turowa Adam Hrycaniuk i Chevon Troutman, obaj zdobyli po 10 punktów wykorzystując takie okazje. Kolejny mecz także nie w swoim stylu zagrał Przemysław Zamojski (bez trójki zdobył 14 punktów), co także było z korzyścią dla Stelmetu.
Czytaj całość na polsatsport.pl