Podsumowanie sezonu: Stal Ostrów
Po nieudanym minionym sezonie Stal powróciła do ligowej czołówki i zajmując szóste miejsce, odniosła ogromny sukces.
Szósta pozycja po sezonie w całym ostrowskim środowisku uznano za olbrzymi sukces. Tym bardziej, że działacze SSA „Ostrów” musieli przez całe rozgrywki utrzymywać zespół bez strategicznego sponsora. – Taka sytuacja miała miejsce w naszym klubie pierwszy raz od kilku sezonów. Graliśmy bez tzw. kręgosłupa. Mimo to udało nam się zachować płynność finansową, z czego jesteśmy wszyscy bardzo dumni – tłumaczy prezes Maciej Karwacki.
Stal była jedną z trzech drużyn obok Noteci Inowrocław i Kotwicy Kołobrzeg, która grała bez głównego sponsora. Ostrowianie dysponowali minimalnym budżetem, który wynosił około półtora miliona złotych, a mimo to byli równorzędnym przeciwnikiem dla wszystkich zespołów, a co ważniejsze byli jedyną drużyną w lidze, z którą spotkania nie wygrali mistrzowie Polski – Prokom Trefl Sopot. Na własnym parkiecie jak i w spotkaniu wyjazdowym podopieczni Andrzeja Kowalczyk pokonali naszego jedynego reprezentanta w Eurolidze.
Mimo dobrej pozycji na finiszu rozgrywek, początek nie był tak udany. Zespół był co chwila przemeblowywany. Z zespołem już w trakcie rozgrywek rozstali się między innymi Xavier Singletary, Chris Crosby czy Greg Morgan i Piotr Szczotka (ostatnia dwójka z powodzeniem dokończyła rozgrywki w zespole DGP Unii Tarnów). Do drużyny w listopadzie dołączył George Reese, który sezon wcześniej występował w Polpharmie Starogard Gdański. Od tego momentu oblicze zespołu stopniowo ulegało zmianie. Andrzej Kowalczyk miał wreszcie do dyspozycji lidera z prawdziwego zdarzenia, na którego mógł postawić w trudnym momencie. Następnie do Ostrowa trafił Greg Harrington oraz powracający Przemysław Lewandowski. Stal pięła się w górę tabeli. Ostatnim graczem, który już po nowym roku zasilił szeregi Stali był Mike Ansley. W tym momencie ostrowskiej drużyny obawiały się wszystkie zespoły w lidze, która sprawiała kolejne niespodzianki.
W samej końcówce sezonu zasadniczego gdyby nie lekki przestój i przegrane w Tarnowie i Słupsku to pozycja w tabeli byłaby jeszcze wyższa. Apetyty rosły w miarę jedzenia, a szóste miejsce przed play off okazało się pechowe dla Stali. W ćwierćfinale koszykarze z Ostrowa dość gładko przegrali rywalizację z niesamowitym beniaminkiem ze Świecia i dość wcześnie zakończyła sezon. – W trakcie sezonu apetyty rosły i jak każdy sportowiec, także my odczuwaliśmy niedosyt po przegranej z Polpakiem. Cóż taki jest sport, ktoś musiał wygrać, ktoś przegrać. My w następnym sezonie zrobimy wszystko, aby tą pozycję poprawić – mówi zadowolony Maciej Karwacki.
Po zakończeniu sezonu, a przed wyjazdem zawodników do domów działacze byli już po wstępnych rozmowach z zawodnikami, którzy mieliby zostać na następny rok. – Chcemy zatrzymać trzon zespołu, który wywalczył szóstą lokatę. Jesteśmy już po wstępnych rozmowach z tymi graczami i teraz musimy ciężko pracować nad zbudowaniem odpowiedniego budżetu, aby móc sfinalizować umowy z wspomnianą grupą zawodników – tłumaczy Karwacki. Niemal pewne jest, że w Ostrowie na następny sezon zostanie Michael Ansley, z którym podpisano już wstępny kontrakt. Ostrowski klub w przerwie między sezonami zapewnił amerykańskiemu środkowemu operację kolana, która mu tak bardzo doskwierała w końcówce rozgrywek. Sam Ansley jest niezmiernie szczęśliwy takim obrotem sprawy i już zapowiada walkę o jak najwyższe cele. – W Ostrowie czuję się bardzo dobrze i chcę tutaj zostać! Andrzej Kowalczyk to najlepszy trener z jakim miałem okazję pracować. Bardzo mi pomagał przez cały czas mojego pobytu tutaj. Dodatkowo już dużo wcześniej obiecał mi, że zrobi wszystko, abym w następnym sezonie był w pełni sił. Chcę mu się za to wszystko odwdzięczyć. – komentuje jak zwykle pogodny i optymistycznie nastrojony Michael Ansley.
Obok Ansleya w zespole Stali zostaną najprawdopodobniej wszyscy polscy gracze oraz Łotysz – Sandis Amolins, który zaliczył bardzo dobry sezon i z przyjemnością zostałby na kolejny. Mimo wszystko priorytetowym zadaniem na najbliższe dni jest budowanie budżetu i pozyskanie sponsora tytularnego. – Sytuacja, która miała miejsce w minionym sezonie, nie może się powtórzyć w następnym, gdyż dwa lata z rzędu możemy nie udźwignąć ciężaru utrzymania drużyny ekstraklasy – kończy prezes Maciej Karwacki.