Radke: Ciężko pracowałem na powrót
- Cieszę się, że mogę ponownie zagrać na parkietach ekstraklasy, a jeszcze bardziej że mój powrót wygląda dobrze. Ciężko na to pracowałem, zarówno fizycznie, jak i mentalnie - mówi Hubert Radke, podkoszowy Rosy Radom.
Wojciech Kłos: Pana powrót na parkiety ekstraklasy wygląda na razie świetnie. Skąd taka dobra dyspozycja u Pana, szczególnie w ostatnich meczach?
Hubert Radke: Cieszę się, że mogę ponownie zagrać na parkietach ekstraklasy, a jeszcze bardziej że mój powrót wygląda dobrze. Ciężko na to pracowałem, zarówno fizycznie, jak i mentalnie. Staram się dać mojej drużynie to co mogę najlepszego, a drużyna okazuje zaufanie wobec mojej osoby.
Wróćmy jeszcze do meczu we Włocławku. Jak się czuje były gracz Anwilu, który przyjeżdża do Włocławka z zespołem beniaminka, zostaje najlepszym strzelcem - co więcej - wygrywa? Przygotowywał się Pan specjalnie do tego spotkania?
- Jestem włocławianinem, zawsze miło gra się u siebie w domu - przed włocławską publicznością, przeciwko drużynie, w której wcześniej grałem i której kibicowałem od najmłodszych lat. Wśród dopingujących na hali i poza nią było wielu znajomych, przyjaciół czy też członków rodziny. Stąd na pewno płynie dodatkowa energia, mobilizacja. Nie trzeba się specjalnie przygotowywać do takiego meczu. Trzeba być skoncentrowanym - to mi się udało we Włocławku.
Dosyć późno został Pan ogłoszony przez Rosę jako zawodnik tego klubu. Czy wiedział Pan, że zagra znowu w ekstraklasie, przygotowywał się do tego, czy myślał raczej o tym, że będzie to któraś z niższych lig?
- Od wielu sezonów przygotowuję się indywidualnie przez całe lato, niezależnie od tego, w jakiej lidze występowałem. Indywidualny program treningowy układa mój bardzo dobry znajomy, jednocześnie trener przygotowania fizycznego. Zawsze staram się według tego postępować. Jeśli zaś chodzi o stronę mentalną - jestem bardzo mocno zaangażowany w koszykówkę. Obserwuję ją na różnych poziomach - począwszy od tego najwyższego, czyli NBA, a skończywszy na ligach europejskich. Staram się zawsze szukać tych elementów, które mogą pomóc mi stać się lepszym koszykarzem, zarówno pod czysto technicznym względem, jak i bardziej ogólnym dotyczącym spojrzenia na grę.
Jedna zmiana, którą dość łatwo można zaobserwować w Pana statystykach, to większa chęć do oddawania rzutów z dystansu w tym sezonie. Z czego to wynika?
- Gdy pojechałem do college’u Loyola, to pamiętam jak pierwszy trener Larry Farmer powiedział: „Hubert, na stare lata będziesz dobrym strzelcem za trzy punkty, ale teraz jeszcze nie jesteś”. Zawsze byłem więc przekonany do rzucania za trzy punkty, ale przez lata pracowałem, aby rzut był konsekwentny i dzięki temu skuteczny. Teraz wygląda na to, że słowa mojego uczelnianego trenera po trosze się sprawdzają. Dochodzi także kwestia przekonania mnie do tego, iż moje rzuty trzypunktowe mogą być skuteczne. To z kolei uczynił trener Mariusz Karol, który pokazał mi sytuacje w których mogę rzuty trzypunktowe wykorzystywać, zmobilizował mnie pod tym względem i mi zaufał. Nasz trening także zmierza w tym kierunku, aby przełamać pewne bariery związane z rzucaniem z dystansu i nabrać pewności.
Na co stać Rosę w tym sezonie? Czy to już jest drużyna na miarę awansu do play-off, czy trochę za wcześnie na takie stwierdzenie? Ostatnio dołączył do zespołu Kim Adams. W czym może pomóc ten zawodnik?
- Kim Adams na pewno wniósł dużo energii w walce na tablicach po obu stronach boiska. Dodał też dużo entuzjazmu naszej grze podkoszowej. To bardzo pozytywne - na pewno było to nam potrzebne. Jeśli chodzi o potencjał Rosy w tym sezonie, mówiłem to już kilka razy wcześniej, choć brzmi to może trochę sztampowo: koncentrujemy się na walce o zwycięstwo w każdym kolejnym meczu. Choć oczywiście jesteśmy świadomi, że celem rywalizacji w profesjonalnych rozgrywkach ligowych jest awans do play-off.
W tym sezonie nadal będzie Pan komentował spotkania NBA. Czy da się to pogodzić z trenowaniem w profesjonalnej drużynie sportowej? Czy obserwacja najlepszych zawodników ma też wpływ na Pana grę?
- Jeśli chodzi o przygotowanie się do komentowania meczów to w dzisiejszych czasach nie stanowi to problemu ze względu na obecne możliwości technologiczne zdobywania informacji i komunikacji. Na bieżąco obserwuję co dzieje się w NBA, czytam wiadomości, oglądam skróty bądź niektóre spotkania w całości, kontaktuję się ze znajomymi za oceanem, żeby dobrze przygotować się do komentarza. Z kolei samo komentowanie nie może kolidować w żaden sposób z moimi treningami i meczami Rosy, więc tak układam kalendarz, aby móc profesjonalnie wykonywać swoje obowiązki. Jeśli chodzi o obserwację najlepszych, chyba nie muszę mówić jak wiele satysfakcji i pozytywnej energii to przynosi.