Lisztwan: Mamy rezerwy
- Choć są jeszcze pewne mankamenty, nad którymi trzeba popracować, nie martwi to nas. Wręcz przeciwnie - dobrze, że mamy co poprawić, ponieważ oznacza to, że są jeszcze rezerwy w naszej grze - mówi przed meczem z PBG Basketem Mirosław Lisztwan (na zdjęciu po lewej stronie), drugi trener Energi Czarnych.
Mateusz Bilski: W czwartek Energa Czarni rozegrają trzeci mecz w ciągu tygodnia. Czy w obliczu takiego tempa rozgrywania spotkań macie czas na to, by dobrze przygotować się na rywali z Poznania?
Mirosław Lisztwan: Duże tempo jest charakterystyczne w tym sezonie dla naszej ligi, ale już przyzwyczailiśmy się do tego i dostosowujemy nasze przygotowania. Zdążyliśmy zrobić standardową analizę meczów PBG Basketu, mieliśmy też czas na trening. Zespół z Poznania jest bardzo groźny przez to, że jest nieobliczalny i tak naprawdę nie ma nic do stracenia. W niemal każdym meczu zawodnicy PBG Basketu startują z pozycji tego słabszego i takiej drużynie znacznie łatwiej się gra, nie odczuwają oni presji. Każda ich wygrana jest dla nich naprawdę sporym sukcesem, a nawet ostatni mecz z Treflem pokazał, że potrafią walczyć do końca jak równy z równym z kandydatem do medalu. Musimy mieć się na baczności.
Jakie są według Pana największe atuty PBG Basketu?
- Damian Kulig, Djordje Micić i Żarko Comagić to filary tego zespołu, ale myślę, że też pozostali, jak Niksa Nikolić, Aleksander Lichodzijewski, Jakub Parzeński czy Mateusz Bartosz potrafią być groźni. Co prawda w ostatnim czasie zespół opuścił Jacek Sulowski, ale ta drużyna wciąż jest groźna. Widoczne jest to zwłaszcza wtedy, gdy gra u siebie. Ostatnio na trybunach Areny było aż trzy tysiące kibiców i z pewnością także w meczu z nami będą oni odczuwać ich wsparcie.
Jak więc powinni zagrać Energa Czarni, aby odnieść sukces w Poznaniu?
- Musimy po prostu zagrać tak, jak trzy dni wcześniej z Kotwicą. Czyli bardzo dobrze w obronie, zajmując się filarami tego zespołu, a także zespołowo, by wszyscy gracze dzielili się piłką. Wiemy, że poznaniacy mieli ostatnio problemy zdrowotne i nie grali Micić z Lichodzijewskim, ale mimo to musimy być maksymalnie skoncentrowani.
Co postanowiliście zmienić w grze słupskiego zespołu po niedawnych trzech przegranych z rzędu?
- Przede wszystkim postawiliśmy na zespołowość, co objawiło się aż 25 asystami w meczu z Kotwicą. To bardzo dobry prognostyk, nasi zawodnicy pokazali swoje możliwości i bardzo nas ten fakt cieszy. Choć są jeszcze pewne mankamenty, nad którymi trzeba popracować, nie martwi to nas. Wręcz przeciwnie - dobrze, że mamy co poprawić, ponieważ oznacza to, że są jeszcze rezerwy w naszej grze.
W meczu z Kotwicą bardzo dużo piłek trafiało do Scotta Morrisona. Tym razem wydaje się, że nawet bez Davida Weavera Energa Czarni mogą mieć przewagę podkoszową. Będziecie starali się ją wykorzystać?
- Myślę, że powinniśmy zagrać podobnie, jak z Kotwicą, wykorzystując naszego środkowego, choć wszystko zależeć będzie od jego dyspozycji. Ale nasza siłą jest zespół, mamy kolejnych graczy, którzy potrafią zdobywać punkty i oczywiście cieszymy się z tego, że konkretni zawodnicy wychodzą w pojedynczych meczach ponad swój poziom. Nie jest jednak ważne to, kto zdobywa punkty, tylko to, czy gramy zespołowo.
Paweł Kikowski przeciwko Kotwicy zanotował swój najlepszy występ w trwających rozgrywkach. Czy według Pana już na stałe wróci jego forma znana z poprzednich sezonów?
- Wiemy, że ma on duże możliwości, ale musi je potwierdzić na boisku. Koszykówka to nie tylko rzuty, ale gra w obronie i wiele innych czynników. I to właśnie nad tym Paweł musi najmocniej pracować, bo jego punkty przyjdą same. Jeśli będzie miał więcej dobrych pozycji, będzie dostawał więcej podań. A skoncentrować musi się na całokształcie swojej gry.