Krajobraz po sezonie: Polonia Azbud Warszawa
Polonia Azbud ma za sobą udany sezon – zajęła siódme miejsce po fazie zasadniczej i po raz pierwszy od pięciu lat awansowała do play-off. Stołeczna ekipa mimo wielu problemów spełniła więc z nawiązką oczekiwania władz klubu.
Do rozgrywek 2009/10 zespół Wojciecha Kamińskiego przystępował z większością kluczowych graczy z poprzedniego sezonu, wzmocniony o Aleksa Perkę, Branduna Hughesa, Josha Alexandra czy Matta Kingsley’a. I choć Poloniści przewyższali większość rywali pod względem zgrania i doświadczenia ligowe zmagania rozpoczęli od serii trzech porażek.
- Nie gramy jak zespół, tak nie da się grać w koszykówkę. Dlatego potrzebne są zmiany – mówił po porażce z Polpharmą Starogard Gdański trener Wojciech Kamiński. Dwa dni później rozwiązano kontrakt z Michaelem Ansleyem i zatrudniono grającego przed rokiem w Sportino Inowrocław Eddiego Millera. Amerykanin już w debiucie przeciwko Kotwicy Kołobrzeg rzucił 28 punktów i z miejsca stał się liderem zespołu. Rozgrywki zakończył ze średnimi 17.6 punktu (najwięcej w drużynie) i 3.4 zbiórki. Tylko w jednym z 29 meczów nie trafił trójki.
Polonia szybko odbiła się od dna i zaczęła wygrywać. Stołeczny zespół spisywał się świetnie zwłaszcza przed własną publicznością. W hali „Koło” przegrywali: Anwil Włocławek, PGE Turów Zgorzelec, Energa Czarni Słupsk, Trefl Sopot czy Asseco Prokom Gdynia. Zwłaszcza porażka tych ostatnich była wielką sensacją, bowiem „Czarne Koszule” pod koniec lutego przerwały serię 20 kolejnych ligowych zwycięstw mistrzów Polski! - Myślę, że kluczem do zwycięstw było sprowadzenie Eddiego Millera i przesunięcia na pozycjach. Dzięki temu zaczęliśmy grać zdecydowanie szybciej i agresywniej – wspomina szkoleniowiec warszawskiego zespołu.
Nie tylko Miller, ale i Harding Nana dołączył do warszawskiej drużyny już po rozpoczęciu rozgrywek. Kameruńczyk – tak samo jak Amerykanin – szybko został czołowym graczem Polonii. Zbierając średnio 7.6 piłki na mecz był najlepiej zbierającym graczem zespołu, rzucał też przeciętnie 13.3 punktu. – Nie mamy tylu pieniędzy, że możemy kontraktować wszystkich graczy, których chcemy. Musimy zadowolić się tymi, na których nas stać. Jak pokazał ten sezon, kluczowymi zawodnikami byli u nas Miller i Nana, którzy nie mogli znaleźć pracy i zgodzili się dołączyć do nas w trakcie rozgrywek – tłumaczy Kamiński.
Stołeczna drużyna i tak była w dobrej sytuacji finansowej, ponieważ w minione wakacje nawiązała współpracę z krakowską firmą Azbud. - Mieliśmy budżet 2,5 miliona, a zaledwie dwa miejsca przed nami jest Turów z budżetem kilkakrotnie wyższym. Mieliśmy nowego sponsora, wiadomo, że nie zawsze było i jest idealnie. Ale zwykle jak spotykają się nowi ludzie potrzeba trochę czasu by się poznać i by współpraca się dotarła – zauważa prezes Piotr Pawlak. Problemy na linii sponsor-klub, o których otwarcie mówił m.in. trener Kamiński, nie miały jednak większego wpływu na grę „Czarnych Koszul”.
Poloniści do ostatniej kolejki walczyli o miejsce w pierwszej ósemce ligowej tabeli i ostatecznie uplasowali się na siódmej pozycji. W eliminacjach play-off nie bez problemów warszawiacy pokonali 2:1 Znicz Jarosław.
Na Polonię w ćwierćfinałach czekał już Anwil Włocławek, wicelider ligowej tabeli. Zespół z Kujaw szybko uporał się ze stołecznym zespołem i wygrał tą rywalizację 3:0.- Anwil był od nas lepszy. Gratuluję drużynie z Włocławka awansu. Zawsze jest niedosyt, ale cieszę się z tego co osiągnęliśmy w tym sezonie. Pierwszy raz od pięciu sezonów awansowaliśmy do playoff, a w drugim meczu we Włocławku byliśmy o krok od sprawienia niespodzianki. W tej serii nie graliśmy dobrze. Miało to na wpływ wiele czynników jak kontuzje czy różne organizacyjne zawirowania - przyznał trener Kamiński.
To właśnie kontuzje kluczowych graczy przysporzyły szkoleniowcowi Polonii sporo bólów głowy. Już w grudniu kolejnego urazu więzadeł doznał Kamil Łączyński, który na początku rozgrywek wychodził do gry nawet w pierwszej piątce. Udanie zastąpił go jednak inny 21-latek, Marcin Nowakowski. Filigranowy rozgrywający miał bardzo udany sezon i zakończył go ze średnimi 5,4 punktu i 2,2 asysty. Z bardzo dobrej strony pokazał się zwłaszcza w starciach z Asseco Prokomem (12 punktów, 2 asysty) czy Anwilem (10 punktów, 4 asysty). – Marcin poczynił spore postępy i ma szanse stać się czołowym graczem na swojej pozycji w Polsce. Musi jednak nadal ciężko pracować. Ma z nami kontrakt na kolejny sezon i zapewne będzie czołowym graczem Polonii – mówi trener Kamiński.
Prócz Łączyńskiego dłuższe przerwy w grze mieli też Josh Alexander i Mariusz Bacik. Obaj złamali koście śródręcza, przez co nie mogli grać w ćwierćfinałach play-off z Anwilem. W ostatnim meczu sezonu kostkę skręcił Brandun Hughes, a pod koniec marca niezdolny do gry był też Harding Nana. – Gdybyśmy mogli grać w pełnym składzie personalnym, na pewno byśmy byli bardziej wymagającym rywalem – twierdzi opiekun Polonii Azbud.
Jaka przyszłość czeka stołeczny zespół? Polonia wciąż zalega z wypłatami, jednak – jak zapewnia prezes Pawlak – wszystko ma zostać uregulowane przed 30 czerwca. Przedstawianie rozliczeń za poprzedni sezon do końca czerwca, to jeden z warunków uzyskania licencji na dalszą grę w Tauron Basket Lidze. - Nie po to rozliczamy się z zawodnikami, by na 100-lecie klubu nie wystartować – zapewniają władzę klubu.
Z końcem moja końca dobiegła umowa trenera Kamińskiego z „Czarnymi Koszulami”. Czy dalej będzie prowadził Polonię? – Wszystko zależy od finansów. Nie wiem czy trener nie będzie chciał spróbować swych sił gdzie indziej – tłumaczy prezes Pawlak. Z zawodników umowy na kolejne rozgrywki mają ważne tylko młodzi Marcin Nowakowski i Michał Kuśmierz. Reszta graczy szuka innych klubów. Eddie Miller przeszedł do Polpharmy Starogard Gdański, a Mariusz Bacik do I-ligowego Big Staru Tychy. Z kolei Przemysław Frasunkiewicz i Michał Przybylski byli na rozmowach z grającym na zapleczu ekstraklasy klubem z Radomia. Ten drugi już podpisał umowę z Rosasportem.