Finał PLK: Szóste złoto dla Prokomu?
Przed nami wielki finał PLK. Trzeci rok z rzędu zagrają Asseco Prokom Sopot i PGE Turów Zgorzelec. Dla drużyny mistrzów Polski będzie to siódmy finał z rzędu, w którym od pięciu dominują bezapelacyjnie. Jak będzie tym razem? Pierwszy mecz w niedzielę o godzinie 14:00 na antenie TVP Sport.
Prokom swą dominacje w lidze rozpoczął od wygranych finałów ze Śląskiem Wrocław, później rywalizował z Anwilem, a teraz z Turowem. Przed rokiem, byliśmy świadkami jednych z najbardziej emocjonujących finałów od lat. O mistrzostwie Polski zadecydował dopiero siódmy mecz, w którym do zwycięstwa Prokom poprowadził wcześniej wykluczony za bójkę z Tomasem Kelatim, Milan Gurović. Serb był bohaterem Sopotu. W tym sezonie, jeszcze przed rozpoczęciem rywalizacji, kibice żółto-czarnych mają swojego bohatera. Jest nim bez wątpienia Qyntel Woods.
Wszyscy eksperci koszykarscy jak i trenerzy oraz sami zawodnicy zadają sobie jedno pytanie. Jak zatrzymać skrzydłowego Asseco Prokomu? Odpowiedzi na to pytanie nie znaleźli ani koszykarze Atlasa Stali, ani Anwilu Włocławek, którym Amerykanin śnił się po nocach. Na powyższe pytanie próbował odpowiedzieć nam Łukasz Majewski. Skrzydłowy Atlasa, drużyny, z którą Prokom jak do tej pory toczył najbardziej wyrównaną rywalizację w play-off, miał fragmenty bardzo dobrej gry obronnej przeciwko Woodsowi. – Przychylam się do opinii, że aktualnie w Polsce chyba nie ma koszykarza, który mógłby go zatrzymać. Mi się udało kilka razy zabrać mu piłkę i zatrzymać w ataku na kosz, ale nigdy nie mogłem być z siebie do końca zadowolony. – mówi gracz Atlasa. – Jedyną szansą na zatrzymanie widzę w agresywnej obronie, bardzo blisko zawodnika. Lepiej dla obrony, żeby Woods wdawał się w kozłowanie, bo wtedy jest szansa na wybicie mu piłki. Jeśli już złoży się do rzutu, jest praktycznie po sprawie. – dodaje Majewski. – Inna sprawa, że grając „przyklejonym” w obronie, jest duże ryzyko, że zawodnik zdecyduję się penetrować strefę podkoszową. Dlatego bardzo istotna jest pomoc graczy wysokich. Nam momentami się to udawało. – stwierdził na zakończenie skrzydłowy ostrowskiej drużyny.
Inne podejście do całej sytuacji ma trener PGE Turowa, Paweł Turkiewicz. – Nie skupiamy się na Woodsie. To bez wątpienia wybitny gracz, ale my musimy najwięcej uwagi zwrócić na grę obronną całego zespołu. Co nam po tym, że zatrzymamy Woodsa. Tam jest przecież jeszcze znakomity David Logan, Daniel Ewing czy chociażby świetny w rywalizacji z Anwilem Ronnie Burrell. Sukcesu upatruje w zespołowej grze obronnej mojej drużyny – stanowczo podkreśla Turkiewicz, który zadebiutuje w finałach PLK.
Trudno się nie zgodzić ze szkoleniowcem wicemistrzów Polski. Bez wątpienia, tegoroczny skład Asseco Prokomu to zabójczy atak i nieco słabsza obrona. Piętą achillesową mistrzów Polski jest bez wątpienia gra przeciwko wysokim graczom rywala. Nikola Jovanović z Atlasa, a także Marko Brkić i Paul Miller byli wyróżniającymi się postaciami swoich drużyn w rywalizacji z sopockim zespołem. – Mamy kilka opcji na grę w ataku. Tak naprawdę wszystko będzie zależało od dyspozycji dnia. Jednego dnia sprawdzi się rzut z dystansu, innego gra pod koszem. – mówi dość tajemniczo Turkiewicz, który po roku przerwy będzie bronił polskiej myśli szkoleniowej w finale PLK (dwa sezony wcześniej Eugeniusz Kijewski triumfował nad Słoweńcem, Saso Filipovskim).
Jeśli chodzi o atuty graczy z Dolnego Śląska, to Tomas Pacesas może się obawiać niezwykle inteligentnej koszykówki Tyusa Edneya. Koszykarza, który obok Qyntela Woodsa, będzie bez wątpienia największą gwiazdą tych finałów. Amerykański zwycięzca Euroligi z Żalgirisem Kowno jest motorem napędowym swojego zespołu. Od niego wszystko się zaczyna. To on wyciągnął zespół Turowa z dołka i poprowadził ich do finału. Nie należy zapominać także o Dragiszy Drobnjaku i Chrisie Danielsi, z którymi sporo problemów będą mieli Pat Burke, Ronnie Burrell czy nawet Adam Łapeta. Ekscytująco zapowiada się także rywalizacja dwójki kadrowiczów, którzy z pewnością będą chcieli udowodnić swoją wyższość przed Eurobasketem, mimo, że Filip Dylewicz jak i Robert Witka nie grają oszałamiającej koszykówki w tegorocznym play-off.
Podsumowując, należy powiedzieć, że więcej atutów jest po stronie obrońców tytułu. Jednak stara, koszykarska prawda mówi, że to obrona jest najważniejsza w koszykówce. Jak zatem będzie? Czy snajperzy Asseco Prokomu przejadą jak walec po swoim rywalu, czy może waleczni i ambitni koszykarze z Dolnego Śląska, zadziornością w obronie pokażą swoją wyższość? Odpowiedź na jedno z tych pytań poznamy być może już w najbliższą niedziele.