Asseco Prokom - Atlas Stal: Mistrz jednak lepszy
Koszykarze Asseco Prokomu wygrali z Atlasem Stalą 94:74 i jako ostatni awansowali do półfinału PLK.
Piąty mecz to zawsze wojna nerwów. Nie inaczej było w piątek w Hali 100-lecia, gdzie rozstrzygnęły się losy półfinałów play-off. Dwie sensacyjne porażki sopocian z Atlasem Stalą podrażniżły zdecydowanego faworyta tej serii. W ostatnim mieczu nie mogło być mowy o lekceważeniu przeciwnika, lub niewłaściwym podejściu do meczu, czym tłumaczył swój zespół trener Pacesas. Wygrał faworyt, ale zawodnicy z Ostrowa Wlkp. pokazali serce do gry i z pewnością nie mogą mieć sobie niczego do zarzucenia.
Gospodarze mecz rozpoczęli dość nietypowym dla siebie ustawieniu bez silnego skrzydłowego. Na tej pozycji zagrał Qynel Woods, dzięki czemu od pierwszych minut meczu na parkiecie mógł przebywać Przemysław Zamojski, który bardzo dobrze grał w Ostrowie Wlkp. Początek spotkania należał jednak do Daniela Ewinga, który w trzy minuty zdobył 11 punktów z rzędu. Amerykanin trafiał jak na zawołanie i praktycznie w pojedynkę prowadził walkę z zespołem gości. Atlas Stal przez prawie pięć minut dotrzymywał gospodarzom kroku, ale sopocianie w ataku narzucili takie tempo, którego nie wytrzymałaby żadna drużyna w PLK. Po kilku udanych akcjach Davida Logana zespół trenera Pacesasa prowadził 25:16, a całą kwartę wygrał 29:21.
Jednak po krótkiej przerwie nie do zatrzymania był Brandun Hughes, który punkty zdobywał z taką łatwością, że nie krył swojego zdziwienia, uśmiechając się co chwila pod nosem. Trafieniem z siedmiu metrów popisał się Majewski i w trzynastej minucie było już tylko 35:31 dla gospodarzy i goście nie zamierzali zwalniać. Po trzecim przewinieniu Jocovica, mistrzowie Polski starali się wykorzystać przewagę pod koszem, ale niewiele z tego wynikało. Tylko momentami dobrze grali Burke i Łapeta, ale punkty zdobywali głównie Ewing z Loganem. Na parkiecie niespodziewanie pojawił się Łukasz Seweryn, który grał na własne życzenie z poważną kontuzją ręki. Nie przeszkodziło mu to jednak trafić za trzy punkty, dzięki czemu goście przegrywali już tylko 41:42 w osiemnastej minucie meczu. Atlas mógł nawet prowadzić do przerwy, ale Szubarga nie trafił rzutu za trzy punkty pod presją, a po kontrze łatwe punkty zdobył Ewing, który ustalił wynik połowy na 46:44 dla Asseco Prokomu.
W drugiej połowie do pracy wziął się wcześniej niewidoczny Qyntel Woods. Amerykanin w swoim stylu zdobył osiem punktów wyprowadzając sopocian na prowadzenie 58:50. Na parkiecie było coraz bardziej nerwowo. Najpierw przewinienie techniczne za dyskusje z sędziami otrzymał Woods, a po chwili taką sama kara spotkała Branduna Hughesa. Szybciej nerwy opanowali gospodarze, którzy po kilku punktach spod kosza Burke\'a oraz szybkich kontratakach wypracowali 11 punktów przewagi. Trener Kowalczyk próbował ratować sytuację wpuszczając na parkiet Jocovica, ale ten już w pierwszej akcji popełnił przewinienie w ataku. Wydawało się, że sopocianie w końcu wypracują upragnioną przewagę i wygrają wyraźnie to spotkanie. Na koniec kwarty skutecznymi akcjami popisali się jednak Hughes, Majewski i Jocović, a po 30 minutach meczu Asseco Prokom prowadził tylko 69:64.
W czwartej kwarcie nerwy sięgały już zenitu. Oba zespoły zaczęły popełniać łatwe błędy i nie trafiały rzutów z najprostszych pozycji. Sopocianie przez większość meczów tej serii nie wykorzystywali przewagi jaką mieli pod koszem. W najważniejszym momencie to właśnie ten atut dał im zwycięstwo. Pat Burke niczym profesor zaczął zdobywać punkty spod kosza i sopocianie wyszli na prowadzenie 84:68. Goście grali w tym okresie fatalnie, zupełnie nie przypominając zespołu z poprzednich kwart. Ich akcje były chaotyczne i niedokładnie. Zupełnie odwrotnie niż Asseco Prokom, który pozbawiony już presji w końcówce grał zespołowo i z łatwością zdobywał punkty. Dopiero w tym momencie można było zobaczyć jaki ciężar spadł im z pleców. Zwycięstwo i awans sopocian było w pełni zasłużone, ale duże słowa uznania należą się też pokonanym, którzy pokazali charakter i walczyli do samego końca.
- Jestem dumny ze swojej drużyny za to co osiągnęła w tych play-off. To był zaszczyt grać z Asseco Prokomem w tej serii i bardzo się cieszę, że mieliśmy nawet szansę tą serię wygrać – mówił po meczu trener Kowalczyk. - Ja także chciałbym pogratulować naszym rywalom, tego że tak walczyli. Niektórzy gracze bardzo mnie w tej serii zaskoczyli i chciałbym im pogratulować postawy na parkiecie – powiedział trener Pacesas.
Najskuteczniejszym graczem spotkania był David Logan, który może nie błyszczał w tym meczu, jak niektórzy jego koledzy, ale punktował równo przez cały mecz. W sumie uzbierał 24 punkty, 4 zbiórki i 4 asysty. Pozostali liderzy Asseco Prokomu wyróżniali się głównie w poszczególnych kwartach. Daniel Ewing(13 pkt) dobrze grał w pierwszej kwarcie, Qyntel Woods (13 pkt) w trzeciej, a Pat Burke (12 pkt) w czwartej. Po stronie Atlasu Stali najlepiej spisali się tym razem Krzysztof Szubarga i Brandun Hughes, którzy zdobyli po 16 punktów.
Już w poniedziałek pierwszy mecz półfinału, w którym Asseco Prokom podejmie Anwil Włocławek.