Polpharma - Anwil: Zostają w grze
Koszykarze Polpharmy wygrali z Anwilem 93:82, ale w rywalizacji do trzech zwycięstw przegrywają 1:2.
Zawodnicy Polpharmy wyszli na ten mecz niezwykle skoncentrowani. Od początku spotkania widać było, że zapomnieli o wysokich przegranych we Włocławku i chcą pokazać kibicom oraz ekspertom, że skazywanie ich na porażkę jest błędem.
W pierwszych minutach pierwszoplanową postacią w ekipie gospodarzy był Eric Coleman. To właśnie na nim skupiała się moc ofensywna Polpharmy. Wykorzystał dwie z trzech swoich akcji i było już 4:0 dla gospodarzy. Anwil bardzo szybko podjął jednak walkę, dzięki czemu pierwsza kwarta była bardzo wyrównana. Na rzut z dystansu Sulowskiego odpowiadał niemal natychmiast Brkić. To właśnie z Serbem „Kociewskie Diabły” miały największe problemy. Często był za szybki dla podkoszowych Polpharmy, dlatego jego akcje trzeba było zatrzymywać faulem. Problemów z centrem gości, Paulem Millerem było trochę mniej, bo ten łatwo gubił się, gdy był podwajany przez „Farmaceutów”.
Najważniejsza dla losów całego spotkania była druga odsłona meczu. Jej bohaterem był Jacek Sulowski, zdobywając tylko w tej kwarcie 15 punktów. Na pięć minut przed przerwą trójki trafili Kowalczuk i Sulowski, co pozwoliło gospodarzom na wysokie prowadzenie 39:23. Anwil zdołał się jednak otrząsnąć, przede wszystkim dzięki wspaniałej grze Brkicia i łatwych stratach Polpharmy. Mała dekoncentracja jednak szybko minęła i udało się Polpharmie ułożyć grę na nowo. W pierwszej połowie szybko trzy faule złapał Courtney Eldridge, ale Ed Scott znakomicie go zastępował zdobywając do przerwy aż sześć asyst. W zespole gospodarzy widać było wolę zwycięstwa i chęć pokazania się z jak najlepszej strony. W Anwilu zawodził Koszarek, który wyraźnie nie miał swojego dnia.
Po wznowieniu gry i dwóch akcjach z rzędu Mujo Tuljkovica Polpharma prowadziła już 57:39. „Kociewskie Diabły” grając bez zwolnionych wcześniej Barkley’a i Hicks’a pokazywały, że mogą grać równie efektywnie, jak na początku sezonu. Po rzucie za trzy Jareckiego gospodarze prowadzili dwudziestoma punktami, a kibice przecierali oczy ze zdumienia. Anwil w całym spotkaniu bardzo słabo rzucał z dystansu (do przerwy zaledwie 2 celne trafienia na 13 prób), co dla tego zespołu jest rzadkością. Pod koniec trzeciej kwarty trener Griszczuk nakazał krycie na całym parkiecie, co utrudniło trochę wyprowadzanie piłki Polpharmie. Znów obudził się Brkić, a faulem technicznym, za dyskusje, ukarany został Mariusz Karol.
Anwil niwelował straty, ale przewaga gospodarzy wciąż wynosiła kilkanaście punktów. W ostatniej kwarcie rzutami za trzy straszyli Boylan i Adams, ale mimo to wynik wydawał się być przesądzony. Na dwie minuty do końca spotkania po stronie Anwilu pojawiło się trzech młodych zawodników: Gabiński, Michalski i Wołoszyn. Oznaczało to raczej pogodzenie się trenera Griszczuka z porażką, choć Adams starał się jak mógł, aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Zabrakło jednak czasu i to Polpharma schodziła z parkietu zwycięska.
Na uwagę zasługuje przewaga „Farmaceutów” zarówno w zbiórkach i asystach. W zbiórkach brylowali Coleman i Jarecki (odpowiednio 12 i 8 zbiórek), a w asystach Scott i Eldridge (6 i 7). Łukasz Koszarek grał w tym meczu „tylko” 26 minut, a w całej drugiej połowie zaliczył zaledwie dwa punkty i jedną asystę. Z tak słabo grającym liderem zespołu ciężko było Anwilowi zagrozić w jakikolwiek sposób gospodarzom.
- Gramy do trzech zwycięstw, na razie jest 2:1. Ze swojej strony mogę obiecać, że jutro na pewno zostawimy tyle samo zdrowia na boisku co dzisiaj. Będziemy walczyć o to, żeby wrócić do Włocławka – podsumował spotkanie Jacek Jarecki, obrońca Polpharmy Starogard Gdański.